Ukraińcy mają swobodę atakowania w Rosji. Cały świat czeka na ich uderzenie
- To będą bolesne ataki, ważniejsze niż operacja Kurska. Ukraina może teraz regularnie uderzać w logistykę rosyjskiej armii, dezorganizować jej zaplecze, co wywoła ograniczenie działań Rosjan na froncie - mówi WP analityk wojskowy ppłk rez. Maciej Korowaj. Odnosi się do decyzji USA zezwalającej na użycie przez Ukrainę broni dalekiego zasięgu.
- Użycie systemów dalekiego zasięgu nie zmieni losów wojny, w tym sensie, że jakieś okupowane tereny zostaną wyzwolone. Ukraińskiej armii brakuje na to sił. Jest mało prawdopodobne, aby do końca roku udało im się odzyskać teren - ocenia ppłk rez. Maciej Korowaj.
W niedzielę amerykańskie media poinformowały o decyzji administracji Joe Bidena zezwalającej Ukrainie na wykonywanie uderzeń skierowanych na teren Rosji bronią dalekiego zasięgu. W systemie ATACMS pociski mają zasięg do 300 km, a Storm Shadow do 500 km.
Eksperci wojskowi od dawna krytykowali istniejące dotąd ograniczenie w stosowaniu zachodnich systemów wojskowych. Ukraina nie mogła dotąd skutecznie reagować na przygotowania do ofensywy (koncentracja wojsk czy gromadzenie zapasów) mające miejsce w samej Rosji. Ukraina atakowała cele w Rosji (m.in. rafinerie) jedynie z użyciem dronów dalekiego zasięgu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Krytyczna decyzja". Jak Rosja odpowie NATO?
- Należy to uznać na krytyczną decyzję. Zwracam jednak uwagę na sformułowanie o wybiórczym atakowaniu, które padło w amerykańskich mediach. Może to oznaczać, że to urzędnicy USA będą akceptować, czy w dany cel można uderzyć, najprawdopodobniej w obszarze konkretnego regionu, np. kurskiego. Będzie też mowa o akceptacji Amerykanów co do ilości środków rażenia i czasu ich oddziaływania. W tym przypadku jest to bardzo ograniczony obszar o wymazie operacyjnym, a nie strategicznym, który nie wpłynie zasadniczo na przebieg wojny - wskazuje ppłk Korowaj.
Rozmówca WP odnosi się do reakcji rosyjskich polityków. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował sprawę zezwolenia dla Ukrainy, nazywając ją "nowym etapem napięcia" w konflikcie. Rosyjskie media przypominają słowa Putina z września, że zezwolenie na uderzenie rakietami dalekiego zasięgu na terytorium Rosji będzie oznaczało "bezpośredni udział" NATO w wojnie. "To znacząco zmieniłoby istotę, charakter konfliktu. Oznaczałoby to, że państwa NATO, Stany Zjednoczone i państwa europejskie walczą z Rosją" – powiedział we wrześniu Putin.
- Rosja oczywiście odpowiada groźbami, sugestiami o konflikcie nuklearnym. Będzie nadal stosować retorykę strachu wobec Zachodu. Sądzę, że Rosja nie ma w tej chwili wystarczających sił, aby cokolwiek zrobić w sensie militarnym. Za to obawiam się, że nasilą się wszelkiego rodzaju sabotaże, o skutkach poniżej progu regularnej, otwartej wojny - podsumowuje ppłk Maciej Korowaj.
Świat czeka na uderzenia Ukrainy
Agencja Reutera w niedzielę wieczorem podała, że Ukraina planuje w najbliższych dniach przeprowadzić pierwsze ataki dalekiego zasięgu przy użyciu pocisków ATACMS. Jednak nawet komentatorzy w samej Ukrainie wątpią, aby użycie broni oznaczało automatycznie przegraną Rosji.
"Prawdopodobnie jednak liczba rakiet nie będzie wystarczająca, aby odwrócić losy wojny. W odpowiedzi siły rosyjskie przeniosły już myśliwce na lotniska w głębi Rosji. Niemniej jednak nowa broń może zapewnić Ukrainie przewagę, zwłaszcza w warunkach niskiego morale bojowego wojsk rosyjskich i zwiększania się ich sił na wschodzie Ukrainy" - czytamy w komentarzu ukraińskiej agencji Unian.
Unian przytacza komentarz anonimowego zachodniego dyplomaty rezydującego w Kijowie. - Nie sądzę, że to będzie decydujące. Jest to jednak spóźniona, symboliczna decyzja, mająca na celu podniesienie stawki i zademonstrowanie wsparcia militarnego dla Ukrainy. Może to zwiększyć koszty wojny dla Rosji - skomentował sprawę.
"Nie sądzę, aby po tym ktokolwiek miał ochotę wystrzelić w naszą ziemię jakiekolwiek zachodnie rakiety. Ameryka, która narzuca eskalację, musi zrozumieć: (...) jesteśmy w stanie wyrządzić im nieodwracalne szkody - napisał na Telegramie Andriej Gurulew, rosyjski deputowany, generał w stanie spoczynku.
"Na początek przerzuciłbym 1-2 dywizje Iskander w wersji nuklearnej do Anadyra (miasto na dalekim wschodzie Rosji - red.), aby bezpośrednio zagroziły Alasce, jest to możliwe. Są inne opcje, ale w taki czy inny sposób musimy wykazać się determinacją" - dodał rosyjski polityk.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski