Burza wokół rakiet ATACMS. "Amerykanie nie wierzą"
Po tym, jak Stany Zjednoczone zapowiedziały wysłanie kolejnego pakietu uzbrojenia do Ukrainy, po raz kolejny pojawiły się sugestie i głosy rozczarowania, że wśród sprzętu brakuje słynnych systemów rakietowych ATACMS z siłą rażenia do 300 kilometrów. - Lepiej dostarczyć 10 HIMARS-ów, które ponownie zniszczą infrastrukturę Rosjan i most pontonowy, niż "bawić się w dostawę" pocisku, który przeleci 300 kilometrów i np. uderzy w Krym – mówi Wirtualnej Polsce prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
17.09.2022 | aktual.: 17.09.2022 12:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Według zapowiedzi Białego Domu, w nowym pakiecie uzbrojenia wartym 600 milionów dolarów znajdą się w systemy, które dotychczas sprawdziły się w boju. W skład nowej transzy wejdą m.in systemy rakietowe HIMARS, kierowane pociski artyleryjskie 105 mm i 155 mm, sprzęt do usuwania min oraz noktowizory. Uzbrojenie będzie pochodzić z obecnych zasobów Pentagonu.
"Dostawa ATACMS nie zmieni krajobrazu pola bitwy"
Jak podał jednak CNN, Waszyngton nadal odmawia dostarczenia rakiet o dalszym zasięgu - ATACMS, o które zabiega Kijów. Według stacji, Biały Dom jest przekonany, że obecna strategia działa i nie chce ryzykować potencjalnie eskalacyjnych działań.
"Amerykańscy urzędnicy nie wierzą, że krajobraz pola bitwy zmienił się na tyle, aby uzasadnić dramatyczną zmianę strategii w krótkim okresie. I to mimo niedawnych próśb ukraińskich do Pentagonu o systemy rakietowe i czołgi dalekiego zasięgu, które, jak twierdzą, mogą pomóc im w dłuższym utrzymaniu nacisku na Rosjan i zachowaniu terytorium, które odzyskali" – informuje CNN.
Zdaniem prof. Daniela Boćkowskiego, eksperta ds. bezpieczeństwa międzynarodowego, postawa USA nie powinna nikogo dziwić.
- Amerykanie są pragmatykami. Zdają sobie sprawę, że to nie będzie krótka wojna, ale wojna na wyniszczenie: wymagająca ogromnych nakładów i gigantycznych dostaw. A przecież Stany Zjednoczone muszą utrzymywać zaplecze swojego sprzętu i na bieżąco go produkować. Pytanie więc: czy nie lepiej dostarczyć 10 HIMARS-ów, które ponownie zniszczą infrastrukturę Rosjan i most pontonowy, czy "bawić się w dostawę" pocisku, który przeleci 300 kilometrów i np. uderzy w Krym. Odpowiedź na tym etapie jest prosta – mówi WP prof. Boćkowski.
"HIMARS-y mogą to robić za ATACMS-y"
Nasz rozmówca podkreśla skuteczność HIMARS-ów i ich bardzo ważną rolę na froncie. Równocześnie ma wątpliwości, czy pojawienie się w Ukrainie systemów ATACMS momentalnie przeważyłoby szalę na korzyść Kijowa.
- Ich dostawa wiąże się nierozłącznie z realizacją amerykańskich celów. A dzisiaj nie wiemy, co w dłuższej perspektywie – w związku z wojną w Ukrainie – planuje Biden. Przy HIMARS-ach mieliśmy jasność. Sprzęt miał zdestabilizować rosyjską logistykę i zaopatrzenie. I zrobić pole do ukraińskiej ofensywy – komentuje prof. Boćkowski.
W jego opinii, po udanej ofensywie pod Charkowem to właśnie HIMARS-y mogą atakować rosyjskie cele wojskowe po drugiej stronie granicy. I nie ma konieczności sprowadzania droższych ATACMS-ów.
- Na północy Ukraińcy podeszli pod granicę z Rosją. Ich siła rażenia jest w stanie objąć obiekty po drugiej stronie granicy. Mogliby skutecznie uderzać w zgrupowania jednostek rosyjskich. Zwróćmy uwagę, że tego nie robią. Ukraina chce bowiem wyprzeć Rosjan ze swojego terytorium, ale nie będzie atakować ich na terenach Federacji Rosyjskiej – uważa nasz rozmówca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak informuje CNN, administracja Bidena uważa, że udostępnienie systemów ATACMS może spowodować eskalację konfliktu, ponieważ mogłyby zostać użyte do ostrzału samej Rosji. - Według naszej oceny nie ma potrzeby, aby ATACMS obsługiwał cele, które są bezpośrednio związane z obecną walką – powiedział dziennikarzom pod koniec sierpnia amerykański podsekretarz obrony ds. polityki Colin Kahl.
Z kolei w ubiegłym tygodniu sekretarz obrony Lloyd Austin dał do zrozumienia, że stanowisko USA w sprawie systemu dalekiego zasięgu jest niezmienne. - HIMARS-y, wykorzystujące rakiety GMLRS, okazały się niezwykłe, jeśli chodzi o umożliwienie Ukraińcom skutecznych ataków - powiedział Austin, nie wspominając ani słowem o ATACMS.
- Aby użyć tego typu rakiety, kluczowe jest naprowadzanie, czyli m.in. dane satelitarne i odpowiednie zaprogramowanie. Bez pomocy USA ukraińskie wojska jej nie wystrzelą. A jeśli już ATACMS miałby zostać użyty, to cel musiałby być bardzo precyzyjnie namierzony. Tyle, że Rosjanie swoich magazynów i centr logistycznych nie trzymają 300 kilometrów od granicy, a w związku z wojną podprowadzają je pod granicę z Ukrainą. Dlatego HIMARS-y na obecnym etapie w zupełności wystarczą – ocenia prof. Boćkowski.
I - jak podkreśla - Amerykanie dostarczają sprzęt Ukraińcom po to, by do minimum zredukować potencjał militarny Rosji. - Jeśli osiągną ten cel, to rosyjskie operacje wojskowa staną się fikcją. Rosjanie nie są bowiem w stanie odtwarzać tego sprzętu. Ukraińcy, przy pomocy Zachodu, muszą go niszczyć. Bez tego wyrzucenie Rosjan z terenu Ukrainy będzie bardzo ciężkie – puentuje prof. Boćkowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski