Burza wokół rakiet ATACMS. "Amerykanie nie wierzą"

Po tym, jak Stany Zjednoczone zapowiedziały wysłanie kolejnego pakietu uzbrojenia do Ukrainy, po raz kolejny pojawiły się sugestie i głosy rozczarowania, że wśród sprzętu brakuje słynnych systemów rakietowych ATACMS z siłą rażenia do 300 kilometrów. - Lepiej dostarczyć 10 HIMARS-ów, które ponownie zniszczą infrastrukturę Rosjan i most pontonowy, niż "bawić się w dostawę" pocisku, który przeleci 300 kilometrów i np. uderzy w Krym – mówi Wirtualnej Polsce prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu Rzeszowskiego.

Waszyngton nadal odmawia dostarczenia rakiet o dalszym zasięgu ATACMS, o które zabiega Kijów
Waszyngton nadal odmawia dostarczenia rakiet o dalszym zasięgu ATACMS, o które zabiega Kijów
Źródło zdjęć: © East News
Sylwester Ruszkiewicz

Według zapowiedzi Białego Domu, w nowym pakiecie uzbrojenia wartym 600 milionów dolarów znajdą się w systemy, które dotychczas sprawdziły się w boju. W skład nowej transzy wejdą m.in systemy rakietowe HIMARS, kierowane pociski artyleryjskie 105 mm i 155 mm, sprzęt do usuwania min oraz noktowizory. Uzbrojenie będzie pochodzić z obecnych zasobów Pentagonu.

"Dostawa ATACMS nie zmieni krajobrazu pola bitwy"

Jak podał jednak CNN, Waszyngton nadal odmawia dostarczenia rakiet o dalszym zasięgu - ATACMS, o które zabiega Kijów. Według stacji, Biały Dom jest przekonany, że obecna strategia działa i nie chce ryzykować potencjalnie eskalacyjnych działań.

"Amerykańscy urzędnicy nie wierzą, że krajobraz pola bitwy zmienił się na tyle, aby uzasadnić dramatyczną zmianę strategii w krótkim okresie. I to mimo niedawnych próśb ukraińskich do Pentagonu o systemy rakietowe i czołgi dalekiego zasięgu, które, jak twierdzą, mogą pomóc im w dłuższym utrzymaniu nacisku na Rosjan i zachowaniu terytorium, które odzyskali" – informuje CNN.

Zdaniem prof. Daniela Boćkowskiego, eksperta ds. bezpieczeństwa międzynarodowego, postawa USA nie powinna nikogo dziwić.

- Amerykanie są pragmatykami. Zdają sobie sprawę, że to nie będzie krótka wojna, ale wojna na wyniszczenie: wymagająca ogromnych nakładów i gigantycznych dostaw. A przecież Stany Zjednoczone muszą utrzymywać zaplecze swojego sprzętu i na bieżąco go produkować. Pytanie więc: czy nie lepiej dostarczyć 10 HIMARS-ów, które ponownie zniszczą infrastrukturę Rosjan i most pontonowy, czy "bawić się w dostawę" pocisku, który przeleci 300 kilometrów i np. uderzy w Krym. Odpowiedź na tym etapie jest prosta – mówi WP prof. Boćkowski.

"HIMARS-y mogą to robić za ATACMS-y"

Nasz rozmówca podkreśla skuteczność HIMARS-ów i ich bardzo ważną rolę na froncie. Równocześnie ma wątpliwości, czy pojawienie się w Ukrainie systemów ATACMS momentalnie przeważyłoby szalę na korzyść Kijowa.

- Ich dostawa wiąże się nierozłącznie z realizacją amerykańskich celów. A dzisiaj nie wiemy, co w dłuższej perspektywie – w związku z wojną w Ukrainie – planuje Biden. Przy HIMARS-ach mieliśmy jasność. Sprzęt miał zdestabilizować rosyjską logistykę i zaopatrzenie. I zrobić pole do ukraińskiej ofensywy – komentuje prof. Boćkowski.

W jego opinii, po udanej ofensywie pod Charkowem to właśnie HIMARS-y mogą atakować rosyjskie cele wojskowe po drugiej stronie granicy. I nie ma konieczności sprowadzania droższych ATACMS-ów.

- Na północy Ukraińcy podeszli pod granicę z Rosją. Ich siła rażenia jest w stanie objąć obiekty po drugiej stronie granicy. Mogliby skutecznie uderzać w zgrupowania jednostek rosyjskich. Zwróćmy uwagę, że tego nie robią. Ukraina chce bowiem wyprzeć Rosjan ze swojego terytorium, ale nie będzie atakować ich na terenach Federacji Rosyjskiej – uważa nasz rozmówca.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak informuje CNN, administracja Bidena uważa, że ​​udostępnienie systemów ATACMS może spowodować eskalację konfliktu, ponieważ mogłyby zostać użyte do ostrzału samej Rosji. - Według naszej oceny nie ma potrzeby, aby ATACMS obsługiwał cele, które są bezpośrednio związane z obecną walką – powiedział dziennikarzom pod koniec sierpnia amerykański podsekretarz obrony ds. polityki Colin Kahl.

Z kolei w ubiegłym tygodniu sekretarz obrony Lloyd Austin dał do zrozumienia, że ​​stanowisko USA w sprawie systemu dalekiego zasięgu jest niezmienne. - HIMARS-y, wykorzystujące rakiety GMLRS, okazały się niezwykłe, jeśli chodzi o umożliwienie Ukraińcom skutecznych ataków - powiedział Austin, nie wspominając ani słowem o ATACMS. 

- Aby użyć tego typu rakiety, kluczowe jest naprowadzanie, czyli m.in. dane satelitarne i odpowiednie zaprogramowanie. Bez pomocy USA ukraińskie wojska jej nie wystrzelą. A jeśli już ATACMS miałby zostać użyty, to cel musiałby być bardzo precyzyjnie namierzony. Tyle, że Rosjanie swoich magazynów i centr logistycznych nie trzymają 300 kilometrów od granicy, a w związku z wojną podprowadzają je pod granicę z Ukrainą. Dlatego HIMARS-y na obecnym etapie w zupełności wystarczą – ocenia prof. Boćkowski. 

I - jak podkreśla - Amerykanie dostarczają sprzęt Ukraińcom po to, by do minimum zredukować potencjał militarny Rosji. - Jeśli osiągną ten cel, to rosyjskie operacje wojskowa staną się fikcją. Rosjanie nie są bowiem w stanie odtwarzać tego sprzętu. Ukraińcy, przy pomocy Zachodu, muszą go niszczyć. Bez tego wyrzucenie Rosjan z terenu Ukrainy będzie bardzo ciężkie – puentuje prof. Boćkowski.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie