Ukraina przygotowuje się na rocznicę rosyjskiej inwazji. Niepokój przed "symboliczną odpowiedzią Moskwy"
Kiedy rok temu pytałem mieszkańców Kijowa, czy wierzą w rozpoczęcie rosyjskiej inwazji na pełną skalę, od nikogo nie usłyszałem "tak". Nikt nie przypuszczał, że o godz. 4:55 Władimir Putin postawi na głowie świat, który wszyscy znaliśmy. Dziś mieszkańcy Kijowa pytani o to, czego się teraz spodziewają, odpowiadają: "Po Rosji? Wszystkiego, co najgorsze". Po czym niewzruszeni wracają do obowiązków.
23.02.2023 | aktual.: 23.02.2023 21:25
Korespondencja Wirtualnej Polski z Kijowa
Ukraińcy wiedzą, że ta noc może być jeszcze bardziej niespokojna niż zwykle. Choć niektórzy zwracają uwagę, że to niewłaściwe podejście do sprawy. Rakiety równie dobrze mogą spaść pojutrze, za tydzień, albo za miesiąc. Do czasu, kiedy Rosja nie zostanie pokonana, nikt nie może mieć pewności, że kolejne dni i noce będą spokojne. Jednak władze w Kijowie mają świadomość, że Moskwa lubi symbole, dlatego niepokój w rocznicę rozpoczęcia rosyjskiej inwazji jest szczególny.
Tym bardziej, że już na początku lutego Wołodymyr Zełenski ostrzegł, że "Rosjanie coś knują w ramach zemsty za ubiegłoroczne porażki". Na początku tygodnia ukraińskie władze potwierdziły, że w niektórych regionach kraju wprowadzone zostaną dodatkowe środki bezpieczeństwa.
W obwodzie chersońskim większość urzędów pracowała zdalnie, a służby zintensyfikowały patrole. Podobnie jest w Charkowie, drugim co do wielkości ukraińskim mieście, położonym zaledwie 30 km na południe od granicy z Rosją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Kijowie poranek i popołudnie były spokojne. Ludzie w drodze do pracy, otwarte sklepy i restauracje. Na Chreszczatyku mężczyzna z gołębiami, a obok niego inny - przebrany za niedźwiedzia. Obaj długo czekali na mrozie aż ktoś sobie zrobi z nimi zdjęcie za drobną opłatą. W podziemiach prowadzących do metra handel w rozkwicie: ukraińskie flagi, koszulki z Zełenskim i papier toaletowy zadrukowany twarzą Putina.
Kijów: podobny, choć zupełnie inny
Wszystko wygląda niemal identycznie jak 365 dni temu. Tylko ruch na ulicach trochę mniejszy i w ciągu dnia raz zawyły syreny. Ale wszyscy zdążyli się już do nich przyzwyczaić. Ukraińska obrona powietrzna po godz. 11 zestrzeliła nad zachodnią częścią miasta rosyjski dron zwiadowczy, co potwierdził rzecznik Sił Powietrznych Jurij Ihnat w ukraińskiej telewizji. Gdyby nie ten alarm, można byłoby zapomnieć, że to stolica kraju, w którym trwa wojna.
Jednak Kijów dzisiaj i Kijów sprzed roku są tylko podobne z pozoru. Ukraińska stolica, którą Putin chciał zdobyć w trzy dni, nie poddała się nawet na chwilę. Po roku wojny tętni życiem. Choć życiem zupełnie innym: bardziej świadomym rosyjskiego zagrożenia, ale jednocześnie pewnym tego, że niezależnie od ataków, nadal będzie trwało.
Niezapowiedziana wizyta prezydenta USA Joe Bidena tylko umocniła to przekonanie. Mieszkańcy Kijowa mają nadzieję, że za symboliką dostrzeżoną na całym świecie, pójdą konkretne kroki całego wolnego świata. "Potrzebujemy broni, żeby móc się obronić" - to zdanie, które słyszę tu regularnie.
Po roku zmieniła się jeszcze jedna rzecz: choć to Rosja postawiła na głowie świat, który znaliśmy, to tak naprawdę postawa Ukraińców doprowadziła do prawdziwej rewolucji. Naród, któremu Putin w swoim propagandowym orędziu sprzed roku odmówił prawa do istnienia, jeszcze nigdy nie czuł się tak silny i zjednoczony, o czym mówią sami Ukraińcy. Dlatego niezależnie od tego, co Moskwa planuje na rocznicę brutalnej inwazji, Ukraińcy są przekonani, że przetrwają.
Choć cena, jaką płacą jest ogromna. Bo za silną narodową postawą, kryją się tysiące śmierci, zniszczone domy, rozłąka z rodziną i niepewność. Szczegółowo opisywaliśmy to w reportażach publikowanych w Wirtualnej Polsce. Warto o tej cenie pamiętać, kładąc się bezpiecznie do łóżka. Albo wstając bez strachu o to, czy za chwilę rakieta nie spadnie obok naszego domu.
Z Kijowa Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski