Ujawniona teczka Belki
Prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres uznał teczkę Marka Belki za jawną w świetle nowej ustawy o ochronie informacji niejawnych. Od środy z teczką będą mogli zapoznawać się badacze i dziennikarze. Opinię, że teczka Marka Belki jest jawna, wydał doradca prezesa Instytutu prof. Andrzej Rzepliński.
21.06.2005 | aktual.: 21.06.2005 17:52
Według niego, wobec informacji zawartych w teczce Belki, trudno uznać Marka Belkę za agenta służb specjalnych PRL. Rzepliński dodał, że "pewne związki były"; nie wyjaśnił jednak tej wypowiedzi, odsyłając do teczki Belki.
Premier zwrócił się w zeszłą środę do Kieresa o odtajnienie swej teczki po tym, gdy wiceszef sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Roman Giertych zarzucił Belce, że skłamał stwierdzając, iż nie współpracował ze służbami specjalnymi PRL. Belka przyznaje, że przed wyjazdem do USA w 1984 r. podpisał tzw. instrukcję wyjazdową, ale podkreśla, że nie oznacza to, iż podpisał deklarację współpracy.
We wtorek przed południem IPN podał na swych stronach internetowych, że "jednostka archiwalna o sygn. IPN BU 01911/150, dotycząca premiera RP Marka Belki, po dokonanym w wyniku nowelizacji ustawy o ochronie informacji niejawnych przeglądzie, została uznana za +jawną+. Będzie ona udostępniona od dnia 22 czerwca od godz. 10. w czytelni akt jawnych IPN (Warszawa, ul. Towarowa 28) w ramach realizacji uzasadnionych wniosków (cele naukowe i publicystyczne)".
Podstawą uznania teczki Belki za jawną jest obowiązująca od zeszłego czwartku nowa ustawa, która zniosła ochronę tajemnicy państwowej wobec akt osób mających związki z organami bezpieczeństwa PRL po 1983 r. - powiedział Rzepliński.
Dodał, że taką właśnie opinię wydał na prośbę Kieresa w sprawie odtajnienia teczki Belki. Skoro nowa ustawa zniosła wszelkie wątpliwości w tej sprawie, to nie potrzeba odtajniać tego, co jest jawne w jej świetle - oświadczył Rzepliński.
Prezes IPN nie wypowiada się na razie w tej sprawie. Wcześniej mówił, że nie podejmie decyzji o ujawnieniu teczki Belki przed ustaleniem, czy jest to zgodne z obecnym stanem prawnym i czy jemu samemu nie groziłaby za to odpowiedzialność.
Znowelizowana ustawa o ochronie informacji niejawnych mówi, że "chronione bez względu na upływ czasu pozostają dane identyfikujące osoby, które udzieliły pomocy w zakresie czynności operacyjno-rozpoznawczych organom, służbom i instytucjom państwowym uprawnionym do ich wykonywania na podstawie ustawy", wymienia jednak precyzyjnie, o które służby chodzi: "Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencję Wywiadu, Wojskowe Służby Informacyjnych oraz były Urząd Ochrony Państwa"
Stara ustawa nie wymieniała tych służb, co sprawiało, że IPN interpretował ją tak, że dane osób współpracujących ze służbami PRL po 1983 r. są tajne (w 1983 r. działalność SB uregulowano ustawą). Teraz IPN uznał, że skoro nowa ustawa nie wymienia SB wśród służb podlegających ochronie, to materiały te są jawne.
Dotychczas historycy, którzy chcieli zapoznawać się w IPN z tajnymi aktami, musieli mieć certyfikat dopuszczeń do tajemnic; musieli pracować w kancelarii tajnej IPN i nie mogli wynosić notatek na zewnątrz; nie byli też pewni, czy mogą opisać wszystko, do czego dotarli. Osoby uznane za pokrzywdzone dostawały także materiały objęte tajnością, podobnie jak Sąd Lustracyjny i Rzecznik Interesu Publicznego. Nie mieli zaś do nich dostępu dziennikarze.
Zgodnie z ustawą, jawność akt IPN nie oznacza, że każdy chętny może je przeczytać. By mieć do nich dostęp, trzeba złożyć wniosek o status pokrzywdzonego, prowadzić badania historyczne lub starać się o dostęp w celach publicystycznych. Każdy taki wniosek jest oceniany przez IPN. Dostępu do akt IPN nie mają osoby uznane za agentów służb specjalnych PRL.
Rzepliński przypomniał we wtorek, że niektóre akta SB mogą nie być jawne - te, które na wniosek obecnych służb specjalnych trafiają do tzw. zbioru zastrzeżonego IPN (nie są one udostępniane na ogólnych zasadach). Prezes IPN może się nie zgodzić na umieszczenie danej teczki w tym zbiorze.