Wiceminister sportu Łukasz Mejza podczas konferencji prasowej nie odpowiedział na żadne pytania dziennikarzy © PAP | PAP/Tomasz Gzell

Ujawniamy. Łukasz Mejza ma oddać setki tysięcy złotych

Była kontrola, są wyniki oraz minimum 664 tys. zł do oddania. Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, takimi wnioskami skończyło się sprawdzanie szkoleń organizowanych przez firmę Łukasza Mejzy. W ubiegłym roku jego spółka "Future Wolves Łukasz Mejza" zarobiła niemal milion złotych na uczeniu marketingu, obsługi mediów społecznościowych i kursach o kontaktach z klientem.

· Firma Łukasza Mejzy - "Future Wolves Łukasz Mejza" zarobiła niemal milion złotych na organizacji szkoleń ze środków unijnych. W województwie lubuskim miała uczyć kilkudziesięciu przedsiębiorców prowadzenia profili w mediach społecznościowych, kontaktów z klientami i akcji marketingowych.

· Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego, który kontroluje operatorów wypłacających pieniądze za szkolenia, przeprowadził kontrolę. Wirtualna Polska dotarła do wniosków pokontrolnych. Brakuje dokumentów i dowodów na przeprowadzone szkolenia, nie ma kontaktu z częścią przedsiębiorców, a jedna osoba nie potwierdziła szkolenia. Inni otrzymali certyfikaty potwierdzające udział, zanim zdążyli wypełnić testy podsumowujące.

· Jak wynika z naszych informacji, w najbliższych dniach kontrolerzy ogłoszą, że firma Łukasza Mejzy ma zwrócić ponad 664 tys. zł. Kolejne 20 tys. zł do oddania ma firma szkoleniowa, którą prowadzi asystentka wiceministra sportu.

· To nie koniec kontroli tej działalności Łukasza Mejzy. Urzędnicy sprawdzili tylko środki wydane w ramach współpracy z Agencją Rozwoju Regionalnego. Wciąż sprawdzają współpracę z Zachodnią Izbą Przemysłowo-Handlową.

To była jedna z pierwszych firm w biznesowym portfolio aktualnego wiceministra sportu Łukasza Mejzy. "Future Wolves", czyli w tłumaczeniu z języka angielskiego: "wilki przyszłości", to trochę firma szkoleniowa, trochę agencja marketingowa, trochę miks tych dwóch. A według twórcy -  o wiele więcej.  

"Jesteśmy stadem drapieżnych wilków, które wyniesie twoją firmę na wyżyny marketingu. Granice? Limity? To nie dla nas. Przeskoczyliśmy już niejedną przeszkodę i nie zamierzamy zwalniać tempa. Nasze stado króluje w lesie, w górach i na nizinach" - pisał o firmie na jej stronach internetowych. Spółka powstała w czerwcu 2019 roku, a działalność przedsiębiorstwa została zawieszona 14 października 2021 roku (czyli na chwilę przed wejściem Łukasza Mejzy do rządu Zjednoczonej Prawicy).

Dziś po działalności "Wilków Przyszłości" nie ma śladu. Nie ma strony internetowej (choć zachowała się jej kopia), nie ma profili w mediach społecznościowych. Niektórzy byli pracownicy "Future Wolves" są za to asystentami Łukasza Mejzy w Sejmie.

Według oświadczenia majątkowego wiceminister zarobił w "Future Wolves" okrągły milion złotych. Mejza, będąc jednocześnie radnym sejmiku województwa lubuskiego, został partnerem programów "Lubuskie Bony Rozwojowe" oraz "Lubuskie Bony Szkoleniowe". Pieniądze na bony pochodziły ze środków unijnych, z programu przyjętego przez samorząd województwa lubuskiego.

Część jego pomysłów biznesowych i efektów finansowych tych działań opisaliśmy w materiale pt. "Długi, wspólnicy zarzucający oszustwo, handel maseczkami i powoływanie się na wpływy. Oto tajemnice ministra Łukasza Mejzy". Całość można przeczytać tutaj.

Jak firma zarabiała na szkoleniach?

Operatorami projektów odpowiedzialnych za podział pieniędzy były Agencja Rozwoju Regionalnego (kontrolowana przez samorząd województwa lubuskiego) oraz Zachodnia Izba Przemysłowo-Handlowa. W ramach programu mali i średni przedsiębiorcy mogli zgłosić się po bony, które potem mogli realizować w firmach oferujących m.in. szkolenia. Po zrealizowaniu ćwiczeń firma, która je prowadziła, rozliczała bony u operatora programu.

Szkolenia w firmie Łukasza Mejzy wybrało 52 przedsiębiorców. Wypłacono mu za to z unijnych środków 961 tysięcy złotych. Na liście korzystających z usług "Future Wolves" są np. salon fryzjerski, studio fotograficzne i firmy handlowe. I właśnie zakończyła się kontrola dotycząca działalności firmy Łukasza Mejzy w ramach akcji prowadzonej przez Agencję Rozwoju Regionalnego z Zielonej Góry. Tu Mejza przeszkolił 37 przedsiębiorstw i 76 osób.

Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, urzędnicy podjęli już decyzję pokontrolną. I w najbliższych dniach zakomunikują, że 683 tys. 950 zł to pieniądze do zwrotu. Środki oddać mają dwie firmy. Dotarliśmy do dokumentów pokontrolnych, mamy ich kopię.

664 tys. i 75 zł to pieniądze, które musi oddać firma "Future Wolves Łukasz Mejza".

Z kolei 19 tys. 875 zł powinna oddać firma "Good Solutions Marcelina Rafińska". Rafińska to asystentka społeczna Łukasza Mejzy oraz partnerka Franciszka Przybyły - innego sejmowego asystenta wiceministra sportu. Również prowadzi firmę szkoleniową. I jak wynika z naszych informacji, też znalazła się pod okiem kontrolerów.

Urzędnicy zdecydowali się zakwestionować też koszty pośrednie (czyli koszty ponoszone przy prowadzeniu przedsiębiorstwa, ale niezwiązane wprost z przychodami firmy) w wysokości 68 tys. zł.

"Kontrola wykazała liczne uchybienia i nieprawidłowości w sposobie rozliczenia usług w formie szkoleń e-learningowych prowadzonych przez firmę FUTURE WOLVES Łukasz Mejza oraz firmę GOOD SOLUTIONS Marcelina Rafińska" - czytamy w dokumencie.

Wątpliwości urzędników dotyczą dwóch obszarów. Część dotyczy Agencji Rozwoju Regionalnego, a część bezpośrednio prowadzących szkolenia, czyli firmy Mejzy i firmy Rafińskiej. Wnioski zmieściły się na 6 stronach dokumentu. 

Co kwestionuje Urząd Marszałkowski woj. lubuskiego? Po pierwsze, nikt nie sprawdził, czy oferowane przez Łukasza Mejzę i jego firmę szkolenia w ogóle przydadzą się szkolonym przedsiębiorcom. Nikt nie wymagał wyjaśnień, dlaczego firma handlowa potrzebuje akurat takiego, a nie innego szkolenia. Nikt nie dopytywał, czy przypadkiem przekazywana wiedza nie okaże się bezużyteczna. 

Po drugie, nikt nie sprawdził, czy ceny szkoleń oferowanych przez firmę Łukasza Mejzy mają cokolwiek wspólnego z rynkowymi stawkami. Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, te błędy wytknęli urzędnicy Urzędu Marszałkowskiego w Agencji Rozwoju Regionalnego z Zielonej Góry.

Urzędnicy nie znaleźli pełnej dokumentacji szkoleń - zrzutów z platformy, na której uczeni byli przedsiębiorcy i materiałów szkoleniowych. Nie ma też dowodów, że przedsiębiorcy w ogóle się logowali na odpowiednie strony internetowe - byli tam przez odpowiedni czas i oglądali to, co było przedmiotem szkolenia.

Zdziwienie wywołał również fakt, że część przedsiębiorców szkolenia kończyła o wiele szybciej, niż wynikałoby to z planu zajęć. I tak na przykład zdaniem kontrolerów moduły, które miały zająć 5 godzin, były realizowane w ciągu 1,5 godziny. 

Sprawa Łukasza Mejzy. Poseł KO stawia mocną tezę

Z kolei testy, na które firmy miały niemal godzinę, wymagały 10 minut pracy. W informacji pokontrolnej znalazła się też informacja, że nie zgadza się również cały kalendarz szkoleń. Niektóre zajęcia były zaplanowane na 8 dni, a udało się je skończyć w ciągu 2 dni - czyli czterokrotnie szybciej.

I na tym nie kończą się wątpliwości. Raporty dotyczące czasu, w jakim uczestnicy korzystali z platformy do nauki, są podpisane wyłącznie przez pracowników firmy Łukasza Mejzy. Nie podpisywali się pod tymi dokumentami przedsiębiorcy, którzy korzystali z jego szkoleń. Według urzędników takie raporty nie są potwierdzeniem, że w szkoleniu w ogóle brali udział jacykolwiek uczestnicy.

Dalej? Jeden z uczestników szkolenia nie potwierdził, że w ogóle na nim był.

Z 18 osobami (spośród 92) nie udało się nawiązać żadnego kontaktu. Inni certyfikaty potwierdzające udział w projekcie otrzymali, zanim w ogóle wypełnili test potwierdzający zdobytą wiedzę. Czas wysłania certyfikatu nie pokrywa się z momentem przeprowadzenia egzaminu. Z kolei następna grupa uczestników zakończyła udział w projekcie już po przewidzianym w dokumentach terminie.

Efekt? "Uznano, iż wydatki poniesione na te szkolenia były nieracjonalne, nieefektywne i nie przyczyniły się do realizacji celu projektu. W związku z powyższym stwierdzono niekwalifikowalność wydatków na łączną kwotę 683 950 zł". Urząd Marszałkowski Województwa Lubuskiego wystąpi do Agencji Rozwoju Regionalnego o te środki - a ta powędruje do firm, które je dostały.

Jak wynika z naszych informacji, szkolenia w ramach współpracy z Zachodnią Izbą Przemysłowo-Handlową wciąż są kontrolowane. Z tego tytułu firmie Łukasza Mejzy wypłacono w sumie 297 tys. 975 zł.

Firma Łukasza Mejzy zarobiła również 30 tys. zł za wsparcie w kreowaniu wizerunku miasta Zielona Góra. Urząd Miasta i prezydent Janusz Kubicki nie odpowiedzieli do tej pory na pytania Wirtualnej Polski o szczegóły kontraktu, zakres prac i jego realizację. Czekamy również na odpowiedź , czy włodarze miasta będą oczekiwać zwrotu wypłaconych środków.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (1886)