Ucieczka Jerzego Sumińskiego, zaufanego człowieka Czesława Kiszczaka

Kpt. Jerzy Sumiński, zajmujący kluczowe stanowisko oficer w wywiadzie wojskowym PRL, w czerwcu 1981 r. wykradł tajne dokumenty i pojechał z nimi maluchem do Wiednia. Tam zgłosił się do ambasady USA. Polskie służby zorientowały się w sytuacji, gdy kapitan przestał przychodzić do pracy. Zostawił nawet list z pożegnaniem dla gen. Czesława Kiszczaka.

Obraz
Źródło zdjęć: © Czesław Kiszczak jako szef kontrwywiadu WSW w 1980 r. | PAP/Tadeusz Zagoździński

Jak wadliwy i dziurawy był system wojskowych służb specjalnych, najlepiej ukazuje przypadek dezercji odpowiedzialnego za ochronę kontrwywiadowczą Zarządu II Sztabu Generalnego (wywiadu) młodego oficera WSW - kpt. Jerzego Sumińskiego (ur. 1949 r.). W czerwcu 1981 r. swobodnie wyjechał z kraju i w Wiedniu zgłosił się do przedstawicielstwa CIA, przekazując Amerykanom kluczowe tajemnice WSW i Zarządu II.

Kontrwywiadowca

Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, od kiedy Sumiński współpracował z CIA i w jaki sposób zaplanował swoją dezercję. Jedno jest pewne - jego ucieczka w praktyce zdemolowała wywiad wojskowy PRL, który w znacznym stopniu przestał istnieć w dotychczasowej formule organizacyjno-personalnej. W największym stopniu obciążało to gen. Czesława Kiszczaka, który jako szef WSW odpowiadał za "ochronę kontrwywiadowczą" armii. Po latach Kiszczak przyznał, że Sumiński był jego pupilem, a jego dezercja była dla niego największą osobistą porażką.

Na dobrą sprawę historia dezercji Jerzego Sumińskiego zaczęła się już jesienią 1973 r., kiedy z 27. Sudeckiego Pułku Czołgów Średnich im. Niemieckich Bojowników Antyfaszystowskich w Gubinie został on skierowany na specjalistyczny kurs w Ośrodku Szkolenia WSW im. Feliksa Dzierżyńskiego w Mińsku Mazowieckim. 24-letni ppor. inżynier Sumiński, świeżo upieczony absolwent Wyższej Szkoły Oficerów Wojsk Pancernych w Poznaniu i dowódca plutonu czołgów, przez blisko 10 miesięcy zgłębiał tajemnice kontrwywiadu i wywiadu. Studiował historię, struktury, metody działania i systemy łączności stosowane przez wywiady Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, RFN, Francji i Izraela. Analizował błędy kontrwywiadu PRL popełnione w konkretnych sprawach szpiegowskich.

Po raz pierwszy poznał struktury organizacyjne, metody i technikę operacyjną stosowaną przez wywiad oraz kontrwywiad MSW i MON. Sporo czasu poświęcił na zgłębienie sztuki werbowania agentury i pracy z nią "na odcinku" rozpracowania osób "podejrzanych o działalność wywiadowczą, polityczną i nadużycia". Sumiński był tym wszystkim na tyle oczarowany i zafascynowany, że zaczął marzyć o pracy w kontrwywiadzie wojskowym. A że dał się poznać jako "jeden z przodujących słuchaczy kursu", droga do służby w WSW została przed nim otwarta.

W lipcu 1974 r. został pomocnikiem szefa Wydziału I WSW w Poznaniu i zaczął specjalizować się w osłonie kontrwywiadowczej wielkopolskich jednostek wojskowych. Był śmiały w podejmowaniu decyzji, gorliwy i dociekliwy w działaniu, a jednocześnie inteligentny i głodny wiedzy. Został też kierownikiem grupy szkolenia partyjnego oraz opiekunem Koła ZSMP w poznańskiej WSW. Chcąc skuteczniej zwalczać Kościół katolicki, Sumiński zaczął studiować na Wydziale Religioznawczo-Etycznym Wieczorowego Uniwersytetu Marksizmu-Leninizmu przy Komitecie Wojewódzkim PZPR w Poznaniu. Świecił na tym polu przykładem również w życiu osobistym. Po tym jak we wrześniu 1975 r. poślubił absolwentkę filologii angielskiej - Barbarę Przybylską, jego przełożeni zauważyli, że swoją rodzinę (w 1977 r. urodziła mu się córka Kinga) zaczął konsekwentnie "wychowywać" w duchu "światopoglądu materialistycznego".

Nic dziwnego, że Sumiński szybko awansował. W 1975 r. został porucznikiem, a rok później objął stanowisko starszego pomocnika szefa Wydziału I WSW w Poznaniu. Poznał dokładnie strukturę Zarządu WSW Śląskiego Okręgu Wojskowego (poznańskie było wówczas częścią ŚOW), obsadę personalną kontrwywiadu, wiele nazwisk i pseudonimów tajnych współpracowników oraz miejsca konspiracyjnych spotkań z agenturą. W 1977 r. zaczął intensywnie uczyć się języka angielskiego i został skierowany na dwuletni Kurs Specjalny Zarządu II Sztabu Generalnego w Warszawie, dzięki czemu przeszedł na etat Szefostwa WSW. Kurs otworzył przed nim świat wywiadu. Komendant Ośrodka Szkolenia Zarządu II płk Eugeniusz Jędrzejewski pisał o nim później: "Por. Sumiński nadaje się do samodzielnej pracy operacyjnej. W pracy wykazuje dużo samodzielności, jest dokładny i skrupulatny, rozważny, spokojny i opanowany, a przy tym bardzo uporczywy w dążeniu do osiągnięcia zamierzonego celu".

Pupilek

Jego szczególną wartością miało być połączenie doświadczenia i wiedzy kontrwywiadowcy z przygotowaniem i ze znajomością spraw wywiadu. Stąd też już pod koniec Kursu Specjalnego w kierownictwie WSW zrodził się pomysł, by awansować Sumińskiego do stopnia kapitana i przenieść do prestiżowego w kontrwywiadzie Wydziału VI Szefostwa WSW, który odpowiadał za osłonę Zarządu II Sztabu Generalnego. Stosując pełen wachlarz środków operacyjnych - od obserwacji i podsłuchów, aż do zbierania "haków" i werbowania agentury wśród żołnierzy wywiadu - oficerowie obiektowi WSW mieli w istocie pełny wgląd w kuchnię działalności Zarządu II.

1 sierpnia 1979 r. decyzję o przyjęciu kpt. Jerzego Sumińskiego na etat w Wydziale VI WSW podjął nowo mianowany szef WSW - gen. Czesław Kiszczak. Jednak okoliczności awansu Sumińskiego nie są do końca jasne. Z późniejszych ustaleń śledczych WSW wynika, że pierwotnie za jego awansem stał mjr Zdzisław Makuszewski, który zwalniał stanowisko "obiektowego" kontrwywiadowcy w Zarządzie II. Odchodząc, miał on w rozmowie z płk. Aleksandrem Śliwińskim (szefem Wydziału VI SWSW) wskazać na swojego następcę właśnie Sumińskiego. Stanowisko to podzielili również konsultowani w tej sprawie szefowie ośrodka szkoleniowego wywiadu, w którym Sumiński odbywał specjalistyczny kurs, a później także sam szef Zarządu II - gen. Edward Poradko, jego zastępcy do spraw informacyjnych i operacyjnych oraz szefowie oddziałów kierunkowych wywiadu wojskowego.

W obliczu zaangażowania tak wpływowych protektorów Sumińskiego weryfikatorzy i analitycy WSW "przeoczyli" oraz zignorowali poważne przesłanki zamykające w istocie awans pupilka Kiszczaka. Stąd też już po ucieczce Sumińskiego na Zachód bez trudu ustalono, że jego teściowa Stanisława Przybylska oraz siostra żony Małgorzata od 1974 r. na stałe zamieszkiwały w Stanach Zjednoczonych, małżonka oficera wyjeżdżała zaś do Anglii. Ponadto przez cały czas służby w WSW Sumińscy utrzymywali stały kontakt korespondencyjny z rodziną w Ameryce. Okazało się później, że przed awansowaniem Sumińskiego do centrali WSW w Warszawie nie przeprowadzono choćby rozmowy z jego przełożonymi z Poznania. Posiadali oni wiedzę o rodzinie w Stanach Zjednoczonych, gdyż przed zawarciem małżeństwa z Barbarą Przybylską Sumiński zameldował, że matka i siostra jego wybranki wyjechały do Ameryki. Wszechwiedzący

W każdym razie w sierpniu 1979 r. Barbara i Jerzy Sumińscy z córką na stałe osiedli w Warszawie. Zamieszkali na Bemowie przy ulicy Kazimierza Wyki. Barbara uczyła języka angielskiego w Krajowej Spółdzielni Pracy "Oświata" (później "Lingwista"). Natomiast kpt. Sumiński, jako jeden z dwóch oficerów obiektowych WSW w Zarządzie II (drugim był mjr Sławomir Komarnicki), swobodnie zgłębiał największe tajemnice wywiadu wojskowego PRL. Często zostawał w pracy po godzinach oraz przesiadywał godzinami w swoim gabinecie w wolne soboty i niedziele. Regularnie chwalono go za pomysłowość i pracowitość. Był kulturalny, uprzejmy i lubiany przez kadrę wojskowego wywiadu. Faworyzowany przez przełożonych, awansowany (na stanowisko starszego oficera Wydziału VI) i nagradzany finansowo przez samego Kiszczaka.

Poznał całą strukturę personalną i organizacyjną Zarządu II, "przykryciowców" wywiadu ulokowanych w dyplomacji oraz Centralach Handlu Zagranicznego, adresy zamieszkania, fałszywe dane personalne, a także najważniejsze sprawy operacyjne i agenturę WSW uplasowaną w Zarządzie II. W ciągu krótkiego czasu służby w Wydziale VI jego wiedza o wywiadzie stała się bardzo rozległa. Zajmował się bowiem zabezpieczeniem kontrwywiadowczym strategicznych jednostek organizacyjnych Zarządu II, w tym między innymi Oddziału I (niemiecko-skandynawskiego), Oddziału IV (romańskiego), Oddziału XIII (Agenturalny Wywiad Operacyjny), Kartoteki Operacyjnej, Wydziału Łączności Specjalnej i Wydziału Współpracy z Państwami Układu Warszawskiego.

Sumiński wykorzystywał swoją pozycję, by pomimo swobodnego wglądu w dokumentację kontrolowanych przez siebie oficerów Zarządu II, w indywidualnych niesformalizowanych rozmowach z żołnierzami dodatkowo rozpytywać o sprawy z pozoru nieistotne. Nachodził więc mjr. Zdzisława Romanowicza, psychologa Zarządu II, by wyciągnąć od niego informacje o wynikach testów psychologicznych, poziomie inteligencji oficerów, ich emocjonalnym zrównoważeniu i stopniu odporności psychicznej na stresy. Innych z kolei wypytywał o szczegóły zabezpieczenia budynków wywiadu, miejsc przechowywania zapasowych kluczy do sejfów i kas pancernych Zarządu II, a nawet sposobu ułożenia woreczków z kluczami w sejfach pionu operacyjnego według kolejnych kondygnacji i pięter. Wydobywał też od żołnierzy dokumenty, których znajomość niechętnie później kwitował własnoręcznym podpisem. Ze szczególną pasją tropił oficerów, którzy posiadali rodzinę lub znajomych na Zachodzie, z którymi utrzymywali jakąkolwiek korespondencję.

W 1981 r. pracujący z nim w duecie mjr Komarnicki mówił: "Jeśli chodzi o zakres posiadanych informacji, to kpt. Sumiński wiedział o wiele więcej niż ja. Tak się bowiem złożyło, że już poprzednik kpt. Sumińskiego, mjr Zdzisław Makuszewski, pod względem operacyjnym w Zarządzie II Sztabu Generalnego obsługiwał dwa kierunki (francuski i niemiecki, tj. około dwie trzecie pionu operacyjnego), podczas gdy ja tylko jeden (angielski). Ja nie będę zajmował stanowiska w sprawie charakteru wiadomości, którymi dysponował kpt. Sumiński, lecz o ich wadze może świadczyć choćby to, iż owi tajni współpracownicy, jak też sprawy, nie były rejestrowane w kartotekach MSW i Szefostwa WSW".

Tajny kurier

Zaledwie po kilkunastu miesiącach służby w Wydziale VI SWSW kierownictwo WSW i Zarządu II porozumiało się w sprawie skierowania Sumińskiego do odbycia tajnych misji kurierskich do rezydentur wywiadowczych w zachodniej Europie. Pod legendą dyplomaty był więc trzykrotnie z misją wywiadowczą w Austrii i we Włoszech (13-21 października 1980 r.), w Berlinie Zachodnim i Wschodnim (11-13 grudnia 1980 r.) oraz w Finlandii, Szwecji, Norwegii i Danii (23 kwietnia-3 maja 1981 r.). W czasie tych służbowych podróży (również krajowych) poznał wielu oficerów, szczegóły realizowanych operacji, topografii i rozmieszczenia obiektów specjalnych.

Według późniejszych ustaleń śledczych Sumiński poznał między innymi: rozmieszczenie i skład osobowy attachatów wojskowych oraz funkcje wywiadowcze żołnierzy (w tym wykazy oficerów pod przykryciem według nazwisk prawdziwych i legalizacyjnych); system ochrony Zarządu II przez Wydział VI SWSW; kulisy funkcjonowania aparatu nielegalnego, w tym skutki dekonspiracji i zdrad agentury; program, system nauki i szkolenia w Ośrodku Szkolenia Zarządu II; zasady typowania oficerów do pracy za granicą i charakterystyki osobowości pracowników wywiadu; metody pracy operacyjnej (łączność radiowa, bezpośrednie kierowanie agenturą przez centralę wywiadu); sposoby kontrwywiadowczego zabezpieczania attachatów wojskowych w Rzymie, Berlinie, Kopenhadze, Sztokholmie, Helsinkach, Oslo i Wiedniu; lokal konspiracyjny Zarządu II na placu Konstytucji w Warszawie; system "Sonda" (wykorzystywanie kapitanów żeglugi wielkiej i oficerów marynarki handlowej w misjach wywiadowczych); kulisy dekonspiracji szpiega CIA Leszka Chrósta;
kompromitujące informacje (słabości, wady, stosunki rodzinne) na temat wielu oficerów oraz dane personalne polskich kursantów GRU.

Kapitan Jerzy Sumiński wspólnie z żoną przez kilka miesięcy przygotowywał ucieczkę z kraju. Sposób, w jaki to robił, świadczy o doskonałym rozpoznaniu wszystkich słabości kontrwywiadowczego systemu PRL i sporym profesjonalizmie. Wszystko zaczęło się w środę 8 kwietnia 1981 r. Gra o paszport

Wówczas to kpt. Sumiński w Państwowym Biurze Notarialnym w Warszawie złożył oświadczenie zezwalające na czasowy wyjazd córki Kingi do Anglii. Natomiast tego samego dnia w Wydziale Paszportowym Komendy Dzielnicowej MO w Warszawie Barbara Sumińska złożyła wniosek o wydanie paszportu na wyjazd turystyczny do Anglii. W wypełnionym kwestionariuszu zataiła informacje o matce i siostrze przebywających w Ameryce, w rubryce dotyczącej męża wpisała zaś, że jest on pracownikiem Miejskiego Przedsiębiorstwa Remontów Dźwigów Osobowych - Zakładu Konserwacji.

W międzyczasie, wykorzystując znajomość z żoną por. Tadeusza Bryniarskiego z Departamentu III "A" MSW, która pobierała u niej lekcje angielskiego, Barbara Sumińska zwróciła się o pomoc w przyspieszeniu procedury paszportowej. Bryniarski zaangażował się w tę akcję, korzystając z protekcji kolegi z Departamentu III "A" - kpt. Bogdana Kozuby, który w przeszłości pracował w pionie paszportowym SB. Ten z kolei załatwiał sprawę z zastępcą naczelnika Wydziału Paszportowego SB mjr. Edwardem Augustyniakiem. Ostatecznie, odstępując od starannej procedury weryfikacyjnej, która bez trudu wykryłaby fałszywe informacje zawarte w kwestionariuszu, bezpieka przyznała Sumińskiej paszport. 2 czerwca w Wydziale Paszportów Komendy Stołecznej MO odebrał go w imieniu Sumińskiej por. Bryniarski.

Z kolei kpt. Sumiński posiadał swój paszport dyplomatyczny, który wprawdzie zwrócił od razu po powrocie z podróży kurierskiej do Skandynawii 3 maja 1981 r., ale kilka dni później bez jakichkolwiek przeszkód ponownie pobrał go w Oddziale X Zarządu II Sztabu Generalnego bez pisemnego pokwitowania. W tej sytuacji droga do wyjazdu Sumińskich z kraju stała otworem.

2 czerwca 1981 r. kpt. Jerzy Sumiński zameldował się w gabinecie szefa Wydziału VI SWSW płk. Aleksandra Śliwińskiego. Prosił go o możliwość zwolnienia się z pracy w piątek 5 czerwca w związku z koniecznością podróży do Poznania po żonę i chorą córkę. Oszukał szefa. 3 czerwca córka Sumińskich wróciła z Poznania pod opieką dziadków - Marii i Bronisława Sumińskich. Jerzy i Barbara mieli już spakowane walizki. Poinformowali rodziców, że w piątek Barbara z córką Kingą jadą na zagraniczne wakacje do Londynu, gdzie po kilku dniach dołączy do nich Jerzy.

4 czerwca kapitan odwiózł żonę i córkę na dworzec PKP. Prawdopodobnie wsiadła ona do pociągu relacji Warszawa - Wiedeń, gdyż służby graniczne odnotowały później przekroczenie przez Barbarę i Kingę Sumińskie granicy na przejściu kolejowym Zebrzydowice - Petrovice u Karviné w dniu 5 czerwca. Jego rodzice zeznali później, że wrócił do domu zdenerwowany i spocony, tłumacząc wszystko spóźnieniem się pociągu. Po dwóch godzinach również Jerzy pożegnał się z rodzicami, mówiąc, że musi wyjechać służbowo "na północ". Zostawił ojcu kopertę zaadresowaną do Kiszczaka na jego prywatny adres. Prosił wrzucić ją do skrzynki pocztowej na Dworcu Centralnym PKP w niedzielę 7 czerwca. Pożegnał się z rodzicami i wyszedł.

Następnego dnia był jednak w pracy. Bez zdenerwowania sumiennie wykonywał swoje obowiązki. Przybył do Szefostwa WSW. W sekretariacie Kiszczaka wziął udział w partyjnej nasiadówce, a po jej zakończeniu miał wyjechać swoim małym fiatem do Poznania. Żegnając się, zakomunikował płk. Śliwińskiemu, że na pewno wróci w sobotę lub najpóźniej w niedzielę. Rzeczywiście, najpewniej pojechał do Poznania, o czym świadczyły pozostawione ślady w mieszkaniu rodziców. Później swoim fiatem 126p ruszył w stronę granicy polsko-czechosłowackiej i swobodnie dojechał aż do Wiednia, gdzie spotkał się z żoną i córką w ambasadzie amerykańskiej.

Dramat Kiszczaka

W poniedziałek 8 czerwca oczekiwano Sumińskiego w pracy. Pułkownik Aleksander Śliwiński spanikował. W południe pojechał do mieszkania podwładnego, ale nikt nie otwierał drzwi. Zostawił kartkę w futrynie z prośbą o pilny kontakt. Nic z tego. Sumiński przepadł jak kamień w wodę. O godz. 22 o jego zniknięciu został powiadomiony gen. Czesław Kiszczak. Jakby nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Pocieszając się, tłumaczył Śliwińskiemu, że na pewno nic złego się nie stało i Sumińskiego zatrzymały ważne sprawy osobiste w Poznaniu. Był jednak przejęty. Zobowiązał szefa Wydziału VI, aby 9 czerwca z samego rana otrzymał na ten temat pisemną informację. Komunikat był zdawkowy - Sumiński zniknął. Kiszczak nakazał wszczęcie operacji poszukiwawczej. Tego samego dnia przeczytał przedziwny list napisany na maszynie i sygnowany inicjałami "J.S.". Sumiński pisał w nim o szacunku do generała, "udanym przerzucie na tamtą stronę" i katastrofalnym systemie kontroli, który umożliwił mu ucieczkę. Lektura listu musiała być dla
Kiszczaka przygnębiająca. Jego ulubieniec i tajemnice, które wywiózł, były już w rękach CIA.

W połowie czerwca upokorzona WSW wszczęła operację o kryptonimie Kurier. Jej głównym celem było odnalezienie Sumińskiego, choć trudno przyjąć, że ktoś w kontrwywiadzie w ogóle w to wierzył. Wprawdzie ustalono później wiele istotnych faktów: że Sumiński był przesłuchiwany w centrali CIA w Langley, że wywiózł sporo dokumentów i że mieszka najprawdopodobniej w Waszyngtonie, ale o jego porwaniu lub likwidacji nie było mowy. Skupiono się na próbie "zasypania" efektów jego dezercji.

W lutym 1983 r. Sumińskiego skazano zaocznie na karę śmierci. W związku z jego ucieczką wstrzymano wszelkie operacje wywiadowcze z udziałem oficerów, których znał; zamknięto opracowywanie kandydatów na oficerów pod przykryciem, których sprawy poznał Sumiński; odwołano z placówek zagranicznych i krajowych instytucji przykrycia oficerów oraz współpracowników, których poznał; zawieszono i wdrożono nowy system łączności pomiędzy centralą a prezydenturami oraz wprowadzono nowe wzory przepustek; rozpoczęto prace nad projektem zmian w strukturze organizacyjnej Zarządu II.

Dezercja Sumińskiego w największym stopniu obciążała gen. Czesława Kiszczaka, który jako szef WSW odpowiadał za "ochronę kontrwywiadowczą" wywiadu i nadzorował pracę Wydziału VI Szefostwa WSW. Jednak - zamiast wyrzucenia z wojska i "zasłużonej emerytury" - w lipcu 1981 r. został ministrem spraw wewnętrznych w gabinecie kierowanym przez Jaruzelskiego. Niemal natychmiast wybrano go na członka KC PZPR, a kilka miesięcy później został zastępcą członka Biura Politycznego. Był najbliższym współpracownikiem Jaruzelskiego, w którego rękach za kilka miesięcy znalazła się pełnia władzy. Władzy dyktatorskiej.

Sumiński nigdy nie wrócił do kraju. Po 1989 r. nie próbował nawet zrewidować zasądzonego w 1983 r. wyroku śmierci. Zniknął i pewnie do dziś mieszka spokojnie w Stanach Zjednoczonych.

Sławomir Cenckiewicz, Historia do Rzeczy

Źródło artykułu: Historia Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Mogła zostać ministrą zdrowia. Odmówiła
Mogła zostać ministrą zdrowia. Odmówiła
Ważą się losy Hołowni. "Szanse są raczej małe"
Ważą się losy Hołowni. "Szanse są raczej małe"
Wyniki Lotto 07.12.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 07.12.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Kryzys w Pentagonie. Ciemne chmury nad Hegsethem
Kryzys w Pentagonie. Ciemne chmury nad Hegsethem
Kaczyński zarzuca Rokicie. "Niezmiernie rzadko reaguję"
Kaczyński zarzuca Rokicie. "Niezmiernie rzadko reaguję"
Zbrodnie bojowników Rosji w Afryce. Następcy grupy Wagnera zabijają i gwałcą
Zbrodnie bojowników Rosji w Afryce. Następcy grupy Wagnera zabijają i gwałcą
Człowiek Nawrockiego uderza w Tuska. Pokazał, co uchwyciły kamery
Człowiek Nawrockiego uderza w Tuska. Pokazał, co uchwyciły kamery
ICE zbiera żniwa. 75 tys. osób zatrzymanych nie miało wyroków
ICE zbiera żniwa. 75 tys. osób zatrzymanych nie miało wyroków
Wpis Tuska bije rekordy popularności. Szeroko komentowany na świecie
Wpis Tuska bije rekordy popularności. Szeroko komentowany na świecie
Port Tiemriuk ciągle płonie. Rosjanie bezradni
Port Tiemriuk ciągle płonie. Rosjanie bezradni
Groźny wypadek na Rysach. Kobieta runęła 400 metrów w dół
Groźny wypadek na Rysach. Kobieta runęła 400 metrów w dół
Niemiecki polityk: zaproponujmy Rosji powrót do handlu gazem
Niemiecki polityk: zaproponujmy Rosji powrót do handlu gazem