U nich święta zawsze są białe. Chcesz kupić mefkę, pytaj o piwko
Jak łykasz piksy, to nie pij. Wykręci cię po alkoholu i nic z tego nie będzie. Będziesz miał zwałę i dłuższą deprechę. Chcesz kupić mefkę, dronika? Pytaj o piwko lub whisky. Czasem trafi się "czwórka", ale ostatnio częściej "trójka". Szczury na stołach są u bananów.
– U mnie święta na pewno będą białe. Nawet nie muszę patrzeć na prognozę pogody – śmieje się Dominik. Jak mu starczy hajsu, to i do Trzech Króli pociągnie. Potem szybka regenerka, może kroplówka witaminowa i karnawał też będzie biały. Ale świąteczny ciąg zaczyna się przed Wigilią.
Chcesz kupić w Warszawie narkotyki? Wystarczy zapytać trzy znajome osoby. Każda wie, kto sprzedaje lub kto może dać namiar na sprzedającego. Jeszcze łatwiej jest z dopalaczami. Wpisujesz w wyszukiwarkę określone hasło i w kilka sekund masz oferty sprzedaży ukryte na przykład wśród proszków do prania. Tylko na przesyłkę musisz poczekać. Dwa, góra trzy dni, ale za to dostawa jest pod same drzwi.
- Zwykły kurier przynosi pod drzwi przesyłkę i nawet nie wie, co w niej ma. Coraz częściej handel narkotykami przenosi się do sieci – przyznaje asp. szt. Robert Bretner z wydziału prewencji komendy wojewódzkiej policji w Krakowie.
Nie chcesz czekać? I na to jest sposób.
Szukaj gościa z nerką
Techno z głośników rozsadza głowę. Kolejne osoby pojawiają się na parkiecie. Podskakują z przymkniętymi oczami. Przy barze niezbyt ciasno. – Tutaj trzeba przyjść na ciężkiej piź...ie. Na trzeźwo się nie pobawisz. Nie wejdziesz w ten klimat. Jak chcesz dobić do nas, to idź do męskiego i szukaj gościa z nerką – radzi mi stały bywalec klubu - popularnej imprezowni w centrum Warszawy.
Gość z nerką opiera się o ścianę tuż za drzwiami męskiej toalety. Co kilka minut ktoś do niego podchodzi. Podaje rękę. Uścisk trwa odrobinę dłużej niż zwykle. Każdy odchodzi uśmiechnięty.
– Wiesz, że w niektórych klubach, głównie w łazienkach, są nawet specjalne małe półeczki, żeby można było wciągnąć na szybko? No chyba że wolisz dopy. Łykasz i gotowe. Niektórzy bawią się jeszcze w krople. Dodajesz do drinka i jedziesz – mówi Dominik.
Większość chętnych zamawia jednak u dilera. Sprawdzone źródło. Mniejsze ryzyko, że kupisz chemię z przewagą lidokainy i benzokainy (środki znieczulające), lewamizolu (lek na odrobaczenie), paracetamolu (działa przeciwbólowo) lub z domieszką tłuczonych świetlówek, żeby podrażnić śluzówkę. Dzięki temu koks czy mefedron intensywniej się wchłaniają, przez co robią wrażenie mocniejszych niż są w rzeczywistości.
Mówią: mefedron, to się rozłączam
- Telefon i poczta pantoflowa, czyli znajomy podaje znajomemu. Tak to działa. Nie ma jakiegoś specjalnego szyfru. Mówi się normalnie, tylko bez dokładnych nazw. "Śmieszek", "zielone". Ja mówię też "piwko". Niektórzy dzwonią i robią przypał. Jak ktoś mówi wprost, że chce mefedron to od razu "czerwona" - rozłączam się – mówi mi warszawski diler.
W klubie u gościa z nerką za tabletkę MDMA, czyli ecstasy trzeba zapłacić 35 zł. Koks idzie za 400. Czyścioch to i 500 kosztuje, ale takie tłuste szczury to już tylko na stołach u bananów i VIP-ów. Musisz pytać u dilera gwiazd – mówi bywalec warszawskich klubów. - On przecież siedzi - mówię. - Już jest nowy, a raczej kilku nowych - śmieje się.
O tym, że w okolicy świąt Bożego Narodzenia wzrasta spożycie narkotyków mówią wszyscy: sprzedający, kupujący, policja, lekarze i terapeuci uzależnień. - Wiele osób ma wolne od pracy, szkoły. Głód narkotykowy pojawia się właśnie wtedy, gdy ludzie wypadają z codziennego rytmu. Knajpy i dyskoteki pomagają. Wiele lokali jest otwartych także w dni świąteczne. Można iść się zabawić, czyli także naćpać - mówi Maria Banaszak, specjalistka terapii uzależnień ze Stowarzyszenia MONAR".
Najlepiej idzie amfetamina
Gdy masz hajs, dzwonisz po dilera. Jeśli jesteś jego stałym klientem, przyjedzie wszędzie i o każdej porze. Wszyscy znają cennik. Na krechę mało kto daje. - Gram amfy w zależności od składu to 30-50 zł. Mefedron 100-150 zł, zioło 50, a kokaina 300-500 zł. Najlepiej idzie amfetamina, mefedron i pochodne amfetaminy – podaje mi cennik warszawski diler.
Swój ma też policja. W Krakowie ćpa się odrobinę taniej niż Warszawie. Najgorsza jakość, ale i odpowiednio niska cena w Łódzkiem. Wydział Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie podaje, że na terenie województwa małopolskiego w 2017 roku za gram amfetaminy trzeba było zapłacić 10-50 zł. Haszysz kosztuje 25-35 zł, marihuana – 15-30 zł, ecstasy – 2-15 zł za tabletkę, polska heroina – 4-8 zł za 1 cm3, kokaina: 120 – 250 zł za 0,8 gram, grzybki halucynogenne- 2,5 zł za sztukę lub ok. 25 zł zagram, LSD 25: 30 zł za jeden listek, heroina: 40-50 zł za gram, konopie indyjskie – ok. 600 zł za 1 krzak.
Tzw. party drugs, czyli m.in. mefedron, metamfetamina, GBL, GHB i MDMA działają bardzo szybko. Wystarczy kilka sekund. – Euforia zwala cię z nóg. Czujesz mrowienie z tyłu głowy. Gdy wciągasz, drętwieje ci nos i przełyk. Lepiej wszystko widzisz. Nagle wszyscy są twoimi przyjaciółmi i chcesz z nimi rozmawiać. Tyle że ten stan musisz podtrzymywać kolejnymi setami. Jeśli nie zażyjesz kolejnej dawki, wkrótce czeka cię zwała – mówi Dominik.
Czekasz na zwałę
Gdy zbliża się piąta rano parkiet warszawskiego klubu pustoszeje. Na dworze jest jeszcze ciemno. Grupki pobudzonych ludzi rozchodzą się we wszystkich kierunkach. - O tej porze nikt nie kończy zabawy. Lądujemy zawsze u kogoś na chacie, kończymy zapasy, jeśli coś jeszcze zostało z klubu. Potem już tylko czekasz na zwałę - mówi Dominik.
W miejsce euforii po tzw. party drugs pojawiają się stany depresyjne i lękowe. – Czujesz pustkę, dół czasem jest nie do zniesienia. Z nieba trafiasz wprost do piekła. Są na to sposoby, ale nie zawsze działają. Można walnąć kilka piw lub ćwiartkę i spróbować zasnąć. Przez snem niektórzy polecają magnez plus witaminy i da się ten zjazd jakoś przeżyć. Tylko jedna myśl nie da ci zasnąć: że już nie masz hajSu na następną porcję – przyznaje Dominik. By przetrwać do następnej imprezy niektórzy chodzą na tzw. kroplówki witaminowe. Można się na chwilę oszukać, że organizm się oczyścił i nie ma mowy o uzależnieniu.
Najgorsze są dopalacze
Narkotyki i dopalacze zaczynają wypierać alkohol. W klubie za drinka trzeba zapłacić 20-30 złotych, a wiadomo, ze jeden nie wystarczy. Poza tym trzeba dłużej czekać na pożądany efekt. A wystarczy kilkadziesiąt złotych, by kupić narkotyki na całą noc. Tyle że konsekwencje bywają tragiczne.
- Nie czują bólu, są tak gadatliwi, że nie da się tego wytrzymać, albo w drugą stronę – nic do nich nie dociera. Ślina im cieknie po brodzie, nie reagują. Najgorzej jest z dziewczynami. Nie raz zabieraliśmy jakąś z imprezy bez majtek, poobijaną, z krwawieniem z dróg rodnych. Później nawet nie pamiętała, co i kto jej zrobił – opowiada o sylwestrowych dyżurach Jacek, ratownik medyczny z Poznania.
Najgorsze są dopalacze. – Agresja jest straszna. Rzucają się na nas i na siebie. Raz jeden gość zaczął sobie odgryzać rękę. Zanim go złapaliśmy, krew sikała na wszystkie strony. Kolega dał mu zastrzyk domięśniowy na uspokojenie. Nic zadziałał i musieliśmy rozwiązać sprawę siłowo. Inny wbił sobie klucz od domu pod oko. Centymetr wyżej i straciłby wzrok. Część takich przypadków kończy się śmiercią z powodu silnego zatrucia. Zdarza się, że ktoś wyskoczy z mieszkania, gdzie trwa impreza, a wszyscy są naćpani – podkreśla ratownik.
Z badań wynika, że co czwarta osoba w wieku 15-16 lat próbowała marihuany lub haszyszu. Wśród 17-18-latków już niemal co druga. – Sprzyja temu okres wakacyjny, ale tak samo jest w okolicy świąt i Sylwestra. Ludzie częściej sięgają po substancje odurzające. Najpopularniejsze są te o działaniu relaksacyjnym, jak marihuana i empatogeny, czyli extasy. Jest też sporo tych, którzy chcą trwać w dobrej kondycji przez całą noc i sięgają po stymulanty – amfetamina i zamienniki oraz dopalacze – mówi asp. szt. Robert Bretner.
Starsi wolą buszka
Biorą wszyscy. Młodzi, starzy, nawet 8-10 latki. - Nie ma reguły co i kto, prochy najczęściej biorą dzieciaki do 18-tki. Starsi ludzie wolą złapać buszka, czyli zapalić marihuanę – mówi warszawski diler.
Sylwester się kończy, o świętach nikt już nie pamięta. Wtedy u Marii Banaszak zaczyna dzwonić telefon. - Po nowym roku mam po kilkadziesiąt zgłoszeń dziennie. Proszą o przyjęcie na terapię odwykową. Rodzice błagają, żeby przyjąć ich niemal dorosłe dzieci. Zapisuję do kolejki, bo ciężko o wolne miejsce. Terapia trwa miesiącami i jest bardzo dużo uzależnionych. Zaraz jednak zaczynają się ferie i znów będzie wymówka, żeby przerwać leczenie - mówi specjalistka terapii uzależnień.
Zobacz także: Ciało bez krwi. Makabryczne rozwiązanie zagadki.