Tymoszenko: stan wyjątkowy? Nie jest konieczny
Na Ukrainie nie ma konieczności wprowadzania stanu wyjątkowego w związku z epidemią grypy - oświadczyła premier Julia Tymoszenko.
- Przy przekroczeniu progu epidemiologicznego ogłasza się kwarantannę i to właśnie jest stan wyjątkowy z kategoriach medycyny - powiedziała na naradzie w sprawie grypy, którą przeprowadziła z władzami obwodu czerniowieckiego na zachodzie kraju. Tymoszenko wyjaśniła, że epidemia zachorowań na grypę przyszła na Ukrainę z państw Unii Europejskiej.
- Dlaczego w najgorszej sytuacji okazały się zachodnie obwody Ukrainy? Dlatego, że kiedy u nas epidemia dopiero się zaczynała, w państwach UE w wyniku grypy A/H1N1 zmarło 250 osób - podkreśliła szefowa rządu.
Według komunikatu ministerstwa zdrowia ze środy na grypę i infekcję dróg oddechowych zapadło na Ukrainie prawie pół miliona ludzi. W czwartek wiceminister zdrowia podał, że liczba chorych wzrosła już do ponad 630 tysięcy, a w 15 przypadkach potwierdzono zachorowania na grypę A/H1N1. Liczbę zmarłych szacuje się na 95 osób.
O konieczności wprowadzenia na Ukrainie stanu wyjątkowego mówią przede wszystkim środowiska związane z prezydentem Wiktorem Juszczenką. Sam prezydent na razie nie wypowiada się w tej sprawie. O ogłoszenie stanu wyjątkowego prosili Juszczenkę m.in. gubernatorzy najbardziej dotkniętych epidemią grypy obwodów zachodnich, którzy argumentowali, że ułatwiłoby to walkę z szybko rozprzestrzeniającą się chorobą.
Według komentatorów wprowadzenie stanu wyjątkowego mogłoby opóźnić wyznaczone na styczeń wybory prezydenckie, co pogrążyłoby rankingi przedwyborcze Julii Tymoszenko.
W trwającej od października kampanii wyborczej Juszczenko, który mimo zaledwie kilkuprocentowego poparcia zdecydował, że będzie ubiegał się o reelekcję, traktuje Tymoszenko za swą główną rywalkę. Szefowa rządu dostaje w sondażach ok. 20% głosów.
Pierwsze miejsce w rankingach zajmuje przywódca prorosyjskiej opozycji Wiktor Janukowycz. Polityk, przeciwko któremu Juszczenko i Tymoszenko wspólnie walczyli podczas pomarańczowej rewolucji w 2004 r. ma dziś ponad 28% poparcia.
Jarosław Junko