Tym pociągiem jechali Polacy
Jeden z pociągów, które stały się celem czwartkowych zamachów terrorystycznych w Hiszpanii, jechał do oddalonego o 35 km Madrytu z miejscowości Alcala de Henares, gdzie znajduje się największe skupisko hiszpańskiej Polonii.
Mieszka tam kilka, od 3 do 4 tys. Polaków, choć uregulowany status pobytu w Hiszpanii ma tylko nieco ponad 2 tys. z nich. Wielu Polaków pracuje w Madrycie i codziennie dojeżdża do stolicy.
"Polacy byli w pociągu, w którym wybuchły bomby; na szczęście większość znajdowała się w dalszych wagonach" - powiedziała działaczka polonijna ze Stowarzyszenia "Orzeł Biały" Janina Reguła. "Na razie z Alcali znamy jedną Polkę, która zginęła, ale dopóki wszystkie ciała nie zostaną zidentyfikowane, nie będziemy mieli pewności" - dodała.
"Jesteśmy przerażeni, zaszokowani tym, co się stało. Do tej pory Alcala de Henares było spokojnym miasteczkiem. Teraz okazało się, że to tutaj znaleziono furgonetkę z detonatorami i kasetą w języku arabskim, to tutaj wczoraj wsiadali do pociągu terroryści, którzy podłożyli bomby" - powiedziała Janina Reguła.
"Polacy, którzy jechali pociągiem, gdzie wybuchły bomby, wciąż są w szoku, mimo iż byli w dalszych wagonach i nic im się nie stało, że zdołali uciec" - opowiada pani Janina. - "Do tej pory jednak nie mogą o tym opowiadać. Jedna z Polek słuchała radia, miała słuchawki w uszach i nie słyszała eksplozji. Dopiero gdy coś nią targnęło i zobaczyła rozrzucone części ludzkich ciał, doznała szoku".
Ci, którzy byli świadkami zdarzenia, wciąż są w takim stresie, że nie mogą o tym opowiadać. Według Janiny Reguły, większość Polaków wyjechała do pracy nieco przed eksplozją lub trochę po niej. Wielu z nich, dojeżdżając do pracy, korzysta także z połączeń autobusowych lub jest dowożona na budowy samochodami firm budowlanych.
Większość Polaków z Alcali pracuje w Madrycie. Mężczyźni najczęściej na budowach, kobiety zaś jako opiekunki do dzieci, jako pomoce domowe lub w sklepach.
Dzieci uczęszczają do szkół w Alcali. Na miejscu prowadzone są także dwie polskie szkoły polonijne, w tym jedna pod kierunkiem najstarszej organizacji polonijnej w Hiszpanii "Orła Białego".
"W piątek większość pojechała do pracy, ale głównie autobusami i samochodami firm" - powiedziała Janina Reguła. - "Muszą jechać do pracy, bo boją się ją stracić, ale ci, którzy byli świadkami masakry, pozostali w Alcali".
Organizacja polonijna jest przygotowana do udzielenia pomocy potrzebującym rodakom - zapewniła pani Janina. "Mamy także w pogotowiu 10 tłumaczy do dyspozycji władz hiszpańskich" - dodała. - "Nie wiemy, czy będzie więcej ofiar zamachów wśród Polaków z Alcali. Wielu Polaków mieszka po 8 lub 10 osób w jednym mieszkaniu, bez rodzin, i nie zawsze wiadomo, gdzie przebywa każdy z nich".
W piątek rano przywieziono do Alcala de Henares 68 trumien. Trumny z Polką z Alcali, zidentyfikowaną ofiarą masakry, wśród nich nie było.