Tylko w WP. Ewa Kopacz uderza w PiS. Mamy odpowiedź z partii rządzącej
"Nie będę kozłem ofiarnym. Jeśli PiS chce wojny, to będzie ją miało" - oznajmiła była premier Ewa Kopacz, komentując wezwanie jej do prokuratury ws. katastrofy w Smoleńsku. Pod adresem partii rządzącej wystosowała szereg oskarżeń. Spotkały się one ze stanowczą reakcją senatora PiS Jana Marii Jackowskiego.
"PiS cynicznie wykorzystuje Smoleńsk, żeby przykryć swoje kłopoty wizerunkowe po tragicznej śmierci Igora Stachowiaka we wrocławskim komisariacie. Szef MSW nie potrafi się z tego wybronić, dlatego uruchamia się scenariusz z ekshumacjami. Sypie się teoria zamachu, widzieliśmy kompromitację pana Berczyńskiego. Trzeba więc uderzyć w Kopacz, żeby odciągnąć uwagę opinii publicznej od problemów PiS" - stwierdziła była premier w rozmowie z "Newsweekiem".
To nie wszystko. "Czasem mam wrażenie, że część polityków PiS próbuje tym jazgotem zagłuszyć własne wyrzuty sumienia. Ktoś wsadził tych wszystkich ludzi do jednego samolotu, ktoś kazał lądować pomimo fatalnych warunków pogodowych" - podkreśliła Kopacz.
"Bezczelność"
Do oskarżeń byłej premier odniósł się w rozmowie z nami senator PiS Jan Maria Jackowski, który oznajmił, że słowa Kopacz "odbiera w kategoriach bezczelności i próby zminimalizowania własnej, ewidentnej odpowiedzialności".
"Pani Kopacz kłamała, okłamywała opinię publiczną i rodziny ofiar ws. identyfikacji i pochówku ich najbliższych" - stwierdził Jackowski.
O poszczególne wątki wypowiedzi byłej premier nie zdążyliśmy zapytać. Senator uprzedził nas stwierdzeniem: "To cały mój komentarz".
Zobacz również: Ewa Kopacz o identyfikacji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej
Pojechała do Moskwy
Ewa Kopacz była przesłuchiwana w prokuraturze w charakterze świadka w ubiegłym tygodniu. Śledztwo dotyczy m.in. nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy.
W czasie, gdy doszło do katastrofy smoleńskiej, Kopacz pełniła funkcję ministra zdrowia. Po katastrofie, wraz z zespołem ekspertów, pojechała do Moskwy, by uczestniczyć w identyfikacji ofiar. Część bliskich ofiar zarzucała jej później, że na miejscu nie dopilnowano prac strony rosyjskiej.