Twierdził, że chcą go dorwać? "Półsłówkami mówił o zagrożeniu"

"Smutni panowie", miliardy złotych związane z ustawą hazardową, zyski na giełdzie, tajemnicza postać Pawła Bednarza, aż wreszcie śmierć na prostej drodze. Czy poseł Kukiz'15 Rafał Wójcikowski padł ofiarą walki o gigantyczne pieniądze? To pytanie, jakie postanowiliśmy zadać jego kolegom i osobom, które rozmawiały z nim zaledwie kilka dni przed śmiercią.

Twierdził, że chcą go dorwać? "Półsłówkami mówił o zagrożeniu"
Źródło zdjęć: © Forum
Patryk Osowski

Rafał Wójcikowski był osobą bardzo inteligentną. Znajomi cenili go za spostrzegawczość i dociekliwość, bo jak podkreślają, "doktorat z nauk ekonomicznych ze specjalnością ekonometria Rafał zrobił zaledwie w rok". W Sejmie VIII kadencji zasiadł m.in. w Komisji Finansów Publicznych, gdzie zajmował się ustawą hazardową. Chociaż już wcześniej interesowały się nim różne "szemrane" osoby, dopiero wtedy zrobiło się naprawdę poważnie.

- Rozmawialiśmy dokładnie 5 dni przed jego śmiercią. Chodziło o handel automatami do gry. Normalne spotkanie, ale na koniec rozmowy powiedział mi: "Tylko że to jest wejście na kruchy lód i może pourywać nam nogi". To były jego ostatnie słowa. Parę dni później już nie żył - mówi Wirtualnej Polsce publicysta Rafał Otoka-Frąckiewicz.

Obraz
© PAP

"Półsłówkami mówił nam o zagrożeniach"

W środowisku czasami mówiono o Wójcikowskim "dziobak". Chodziło o typ osoby, która po zainteresowaniu się jakimś tematem, dogłębnie go rozpracowuje i drąży, aż wyjaśni wszelkie nieścisłości. - Pamiętam naszą ostatnią rozmowę. Trochę się wtedy posprzeczaliśmy i cholernie źle się z tym czuję, ale wtedy też padały zdania o ustawie hazardowej - mówi WP poseł Kukiz'15 Jarosław Porwich.

Czy Wójcikowski miał informacje warte dla pewnych osób miliony złotych? - Jestem daleki od teorii spiskowych, ale na pewno coś już wiedział. Skąd to wiem? Bo podczas rozmowy miał na twarzy ten swój charakterystyczny uśmiech dający do zrozumienia, że ma asa w rękawie. Cieszył się tym - dodaje Porwich.

Kim jest Paweł Bednarz? Kolejny zbieg okoliczności?

Wójcikowski zajmował się tematem ustawy hazardowej razem z dwoma innymi posłami Kukiz'15. Jeden z nich, Tomasz Rzymkowski, zapewnia nas, że "już dawno wszyscy trzej mieli wątpliwości co do kształtu tej ustawy i sensu proponowanych w niej rozwiązań". - Nowa regulacja jest bardzo dziwna. To się po prostu nie spina finansowo. Koszty są ogromne i wszyscy musimy za nie płacić - ocenia.

W sprawie śmierci posła Wójcikowskiego, Tomasz Rzymkowski wskazuje na jeszcze jeden tajemniczy wątek. Chodzi o prezesa Fundacji Dobrego Pasterza Pawła Bednarza. To osoba, która często kręci się po Sejmie lub w jego okolicach, zaczepia i prowokuje niektórych posłów. We wrześniu ubiegłego roku próbował nawet zakłócić konferencję wicemarszałka Ryszarda Terleckiego (PiS), a potem zaatakował pracownika biura prasowego tej partii.

- Paweł Bednarz to bardzo dziwna postać i nie rozumiem jak to możliwe, że po wypadku Rafała (Wójcikowskiego - red.) o 6 nad ranem, jako pierwszy pojawił się na miejscu i podobno próbował go nawet reanimować - mówi WP Rzymkowski. O co dokładnie chodzi? W rozmowie z portalem polskieradio.pl Bednarz stwierdził, że gdy pojawił się przypadkiem na miejscu wypadku, Wójcikowski jeszcze żył. Mężczyzna twierdzi, że próbował ratować posła Kukiz'15, ale uniemożliwili mu to ratownicy medyczni, którzy przy okazji popełnili kilka błędów, o czym dokładnie pisaliśmy TUTAJ.

Rzymkowski podkreśla jednak, że w ostatnich miesiącach przed śmiercią Wójcikowskiego, nie słyszał od swojego kolegi, aby się czegokolwiek obawiał. - Nie słyszałem nic niepokojącego, ale temat faktycznie jest bardzo enigmatyczny. Rafał był osobą skrytą, ale kryształowo uczciwą i można go przytaczać jako wzór - podsumował.

Straszyli, że zrobią krzywdę jego rodzinie

Przypomnijmy, że o groźbach i zastraszaniu Wójcikowski mówił też kilka dni przed śmiercią. 14 stycznia podczas jednego ze spotkań, na którym były obecne kamery, przyznał, że "interesują się nim pewni smutni panowie". - Ja swój majątek zrobiłem na Giełdzie Papierów Wartościowych. Dopóki nie przekroczyłem określonej wartości aktywów to nikt się mną nie interesował, a po przekroczeniu określonej kwoty i po zainteresowaniu się spółkami pewnych smutnych panów to aż nadto zaczęli się interesować - mówił Wójcikowski. Nieznani mężczyźni mieli go straszyć tym, że wiedzą, gdzie mieszka jego rodzina.

Wszystko w rękach prokuratury

Wiele tajemniczych wątków pojawia się również podczas samego momentu wypadku. Chodzi tu m.in. o wypadnięcie z auta Wójcikowskiego akumulatora, czy poluzowane przewody hamulcowe. Te nieścisłości i różne sprzeczne teorie wyjaśnia Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Chociaż wielokrotnie próbowaliśmy skontaktować się z jej pracownikami, nikt nie podniósł słuchawki. Wiemy jednak, że w nocy z poniedziałku na wtorek w miejscu wypadku na drodze S8 przeprowadzony został kolejny eksperyment procesowy. Wzięli w nim udział biegli z Krakowa, których celem było odtworzenie całego przebiegu wypadku.

Rafał Wójcikowski zmarł 19 stycznia ok godz. 6.30. Na drodze S8 w powiecie skierniewickim stracił panowanie nad autem i uderzył w barierki. Chwilę później w pobliżu samochodu zatrzymał się Renault Kangoo. Podróżujący autem chcieli udzielić pomocy poszkodowanemu. Wówczas w osobówkę uderzył bus Ford Transit.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wypadekkukiz'15rafał wójcikowski
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (116)