ŚwiatTweet, który rozpętał burzę. Kim są kongresmenki, którym Trump kazał "wracać do swoich krajów"

Tweet, który rozpętał burzę. Kim są kongresmenki, którym Trump kazał "wracać do swoich krajów"

Pochodzą z imigranckich środowisk, są młode, radykalne i robią dużo szumu. Wkurzają zarówno prawicę, jak i starszych kolegów we własnej partii. Oto kongresmenki, które stały się celem rasistowskiego ataku Donalda Trumpa.

Tweet, który rozpętał burzę. Kim są kongresmenki, którym Trump kazał "wracać do swoich krajów"
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Oskar Górzyński

16.07.2019 | aktual.: 16.07.2019 20:42

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Już trzeci dzień Ameryka żyje wpisem na Twitterze, który jej prezydent zamieścił jako komentarz do materiału, który zobaczył w swoim ulubionym programie śniadaniowym "Fox and Friends" w telewizji Fox News. Materiał dotyczył czterech lewicowych członkiń Kongresu: Alexandrii Ocasio-Cortez, Rashidy Tlaib, Ayanny Pressley i Ilhan Omar, znanych w mediach jako "ekipa" (the squad). Trump miał dla nich kilka słów porady.

"To ciekawe widzieć jak 'progresywne' demokratyczne kongresmenki, które przybyły z krajów, których państwa są kompletnymi i totalnymi katastrofami, najgorszymi, najbardziej skorumpowanymi i najbardziej niekompetentnymi na świecie, teraz zajadle mówą narodowi amerykańskiemu, największemu i najpotężniejszemy narodowi na ziemi, jak powinno funkcjonować państwo. Dlaczego nie wrócą do swoich krajów i nie pomogą naprawić ich totalnie zepsutych i przesiąkniętych przestępczością miejsc, z których pochodzą?" - napisał Trump.

Tweet natychmiast wywołał burzę i oskarżenia o rasizm - również ze strony światowych liderów takich jak Theresa May czy premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern. Choćby dlatego, że trzy z czterech członkiń "ekipy" były urodzone w Stanach Zjednoczonych. Wyjątkiem była jedynie Ilhan Omar - uchodźczyni z Somalii, która swój kraj opuściła w wieku 9 lat.

Czym lewicowe polityczki zasłużyły sobie na taki gniew prezydenta? Lista jest długa, bo choć wszystkie cztery to debiutantki w Kongresie, to od początku robią wokół siebie dużo hałasu.

Socjalistki, skandalistki, imigrantki

Nieformalną przywódczynią grupy "demokratycznych socjalistek" jest 29-letnia Alexandria Ocasio-Cortez, urodzona w Nowym Jorku i mająca portorykańskie korzenie (Portoryko jest częścią USA) polityk, która już na początku zasłynęła odważnymi pomysłami. Już w pierwszych dniach podniosła temat 70-procentowej stawki podatkowej dla najbogatszych. Potem była jedną z pomysłodawczyń "nowego zielonego ładu" projekt radykalnej transformacji gospodarki USA. W internecie furorę zrobiła zaś jej przesłuchanie na forum Kongresu, w którym obnażyła mechanizmy pozwalające na całkiem legalną korupcję i "kupowanie" kongresmenów przez wielkie korporacje i grupy interesu.

Rachida Tlaib to urodzona w Detroit córka imigrantów z Palestyny, która rozgłos zdobyła już kilka godzin po objęciu mandatu, kiedy podczas zamkniętej imprezy zapowiedziała, że zabierze się za impeachment "matkoj...cy" w Białym Domu. Znana jest też ze swojego poparcia dla ruchu BDS nawołującego do bojkotu i nakładania sankcji na Izrael. Tym politykom, którzy ją za to krytykowali, zarzuciła że "zapomnieli, który kraj reprezentują".

Podobne emocje ze względu na swoje poglądy co do Izraela budzi Ilhan Omar. Omar w listopadzie została pierwszą kongresmenką urodzoną w Somalii. Kiedy Omar i Tlaib spotkały się z krytyką Republikanów, Omar skomentowała to słowami hiphopowej piosenki "It's all about the Benjamins" ("Benjaminy" to potocznie studolarówki). Zasugerowała w ten sposób, że poparcie Republikanów dla Izraela to efekt pieniędzy wydawanych przez izraelskie lobby.

Spięcia na lewicy

Komentarze te uczyniły z "ekipy" bardzo popularny obiekt ataków Republikanów oraz prawicowych mediów. Ale śmiałość i niewyparzony język debiutantek budzi też duże wątpliwości wśród bardziej umiarkowanych członków ich własnej partii. W ostatnim czasie członkinie "ekipy" starły się z władzami partii w sprawie imigracji i ochrony granic. Punktem zapalnym jest też impeachment, bo partyjny mainstream wcale nie jest skory do postawienia formalnych zarzutów prezydentowi.

Frustracje wywołane przez grupę były na tyle duże, że liderka Demokratów w Kongresie Nancy Pelosi otwarcie skrytykowała partyjne koleżanki. Zwróciła uwagę, ze w Kongresie mają tylko cztery głosy i stwierdziła, że ich wpływ ogranicza się do ich "baniek" w mediach społecznościowych.

Szokujące komentarze Trumpa pomogły jednak zasypać różnice wewnątrz Demokratów. Pelosi wzięła młodsze koleżanki w obronę. A Ocasio-Cortez i jej ekipa ponowiła swoje wezwania do usunięcia Trumpa.

Usunąć okupanta

- Zawsze będę nazywała go okupantem, bo on jedynie zajmuje miejsce w Białym Domu. Nie utożsamia gracji, empatii i uczciwości, których wymaga jego urząd - powiedziała w odpowiedzi Trumpowi Ayanna Pressley, członkini "ekipy" z Massachussetts.

Ilhan Omar dodała natomiast, że z ust Trumpa wylewa się "ściek".

- Już najwyższy czas przestać pozwalać temu prezydentowi kpić z naszej konstytucji. Czas na impeachment - zaznaczyła.

Mimo to Trump nie ma zamiaru zmieniać swojego podejścia. O czterech debiutantkach tweetuje codziennie od niedzieli, zarzucając im nienawiść do Ameryki, antyizraelskie poglądy, a nawet komunistyczne zapędy. We wtorek zaś ponowił swoją sugestię z pierwszego tweeta.

"Jeśli nienawidzicie naszego kraju i nie jesteście tu szczęśliwe, możecie się wynieść!" - napisał Trump.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (40)