Twarz PiS: nie wiem, dlaczego nie jestem rozchwytywany
Czasy "ładnych buzi" w PiS się skończyły. Po przegranych wyborach prezydenckich partyjni liberałowie zostali rozliczeni i zepchnięci na boczny tor. Pora na nowe rozdanie w PiS. Jesienną kampanią samorządową pokierują politycy utożsamiani z konserwatywnym skrzydłem partii. Na pierwszy plan wysuwa się Adam Lipiński, bohater afery taśmowej i Krzysztof Jurgiel, były minister rolnictwa, który zasłynął wysłaniem po ojca Rydzyka służbowego samochodu. Krzysztof Jurgiel przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie ma dostępu do mediów, ale na PR mu nie zależy, bo jest od ciężkiej, codziennej roboty. Zapewnia, że wie, jak się wygrywa, nawet z Włodzimierzem Cimoszewiczem.
06.10.2010 | aktual.: 02.11.2010 15:36
Zobacz reakcje polityków na nową obsadę PiS w kampanii samorządowej - wideo
WP: Agnieszka Niesłuchowska: "To nie żart! Oni pokierują kampanią. Wygląda na to, że PiS naprawdę poważnie myśli, jak przegrać wybory samorządowe". Tak pisał o panu i Adamie Lipińskim "Fakt". Media chyba za panem nie przepadają.
Krzysztof Jurgiel: Trudno mi to ocenić, różnie mnie oceniają. Jedne pokazują w pozytywnym świetle, inne, ze względów ideologicznych, starają się zrobić ze mnie osobę niekompetentną, nie potrafiącą realizować zadań. Funkcjonuję w polityce od 30 lat. Byłem senatorem, posłem, prezydentem Białegostoku, przewodniczącym sejmiku województwa podlaskiego, więc dziwią mnie takie opinie. Tym bardziej, że w wyborach parlamentarnych w 1997 roku zdobyłem w swoim okręgu więcej głosów niż Włodzimierz Cimoszewicz, były premier. Takie liczby nie biorą się znikąd. Potrafię prowadzić kampanie, szczególnie lokalne i wiem jak przekonywać do siebie ludzi.
WP: O swoich doświadczeniach szeroko opowiadał pan we własnej gazetce "Nasza Ziemia”. Tabloidy donosiły, że jest pan samochwałą i zamiast zajmować się problemami regionu, reklamuje się za publiczne pieniądze.
- To złośliwość, a nawet zazdrość ze strony mediów. Co roku wydaję takie opracowanie o swoich działaniach w sejmie i nie widzę w tym nic dziwnego. Ludzie mnie wybrali, więc oczekują informacji jak działam jako ich przedstawiciel. To chyba normalne, że chcą wiedzieć, czy śpię, czy coś robię. Nie mam dostępu do mediów, więc postanowiłem dotrzeć do ludzi za pomocą własnej gazety.
WP: Dlaczego nie może się pan przebić do mediów?
- Parę razy występowałem w programach publicystycznych i ludzie z mojego środowiska pozytywnie mnie odbierali. Nie wiem dlaczego nie jestem rozchwytywany przez media. To pytanie do dziennikarzy.
WP: Paweł Olszewski z PO stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską, że nie jest pan elokwentny, mało energiczny i trudno mu sobie wyobrazić pana jako osobę, która odpowiada za pion programowy PiS w wyborach samorządowych.
- Nie zabiegam usilnie o występowanie w mediach, ważniejsza dla mnie jest ciężka praca. To zwykli ludzie mnie za nią rozliczą.
WP: Wyborcy jednak muszą poznać swojego kandydata, oswoić się z nim, także obserwując go w mediach. Pana jednak tam nie znajdą.
- Jestem koordynatorem siedmiu zespołów specjalistycznych, które mają swoje kompetencje. Moim zadaniem jest prowadzenie zespołu akcji bieżącej, który ustala zadania dla poszczególnych zespołów, monitoruje ich realizację i przebieg kampanii. Położyliśmy nacisk na to, by merytoryczne zadania realizowali fachowcy z poszczególnych dziedzin.
WP: Dlaczego nie było widać pana w wyborach prezydenckich? Kazimierz Marcinkiewicz, w którego rządzie był pan ministrem, mówił w rozmowie z Wirtualną Polską przed wyborami prezydenckimi: "Cały zakon PC schowany z tyłu, z zakazem publicznego wypowiadania się, nawet w mediach lokalnych, wyjdzie dopiero jesienią i pokaże, kto naprawdę rządzi w PiS”. Co pan na to?
- Marcinkiewicz przestał być dla mnie autorytetem, więc jego oceny są dla mnie najmniej ważne. W kampanii prezydenckiej wykonywałem ciężką, codzienną robotę mobilizując klub do pracy, organizując spotkania z wyborcami, nadzorując rozdawanie ulotek i innych akcji np. busowych itp. Może nie było to błyskotliwe, ale ważne. Na pierwszym planie były inne osoby i one pokazywały się w mediach.
WP: Zabraniano panu występów w mediach?
- Nie byłem blokowany, robiłem po prostu inne rzeczy, które przełożyły się na wynik wyborów.
WP: Jak się panu współpracowało z Joanną Kluzik-Rostkowską? Podobała się panu strategia łagodnego oblicza prezesa PiS?
- Nie było problemów ze współpracą.
WP: Ale praca Kluzik-Rostkowskiej najwyraźniej nie spodobała się prezesowi PiS. Podsumowując kampanię mówił w wywiadzie dla "Newsweeka”, że obsadzenie w sztabie „ładnych buzi” nie przyniosło rezultatu.
- Prezes ma prawo do własnej oceny.
WP: A jak ocenia pan z perspektywy czasu tę kampanię? Była dobra, można było coś zmienić?
- Zawsze można coś zmienić. Kampania przyszła niespodziewanie, poprzedziła ją tragedia, na którą nikt nie był przygotowany. Plan kampanii powstawał szybko. Wynik nie był wcale najgorszy.
WP: Wzrost poparcia był spektakularny.
- Nie wiem, czy to wynik prowadzonej kampanii. Polska jest od dawna podzielona na dwie części. PiS ma swój elektorat, więc nie przeceniałbym samej działalności medialnej niektórych osób i jej wpływu na wynik kampanii. Wyborcy wiedzą na kogo chcą głosować i poparcie wynikało z ich wcześniejszych przekonań.
WP: Na sondaże nie wpłynęła przemiana Jarosława Kaczyńskiego?
- To był trudny okres, mało czasu upłynęło od tragedii, która mogła mieć wpływ na decyzję wyborców.
WP: Od faktów pan jednak nie ucieknie. Wielu ekspertów w dziedzinie marketingu chwaliło strategię a ludziom podobało się, że w wypowiedziach Jarosława Kaczyńskiego nie dominuje agresja, komentarze są bardziej wyważone.
- Nie uważam, że obecny ton wypowiedzi prezesa jest agresywny, że stawianie twardo spraw, które wymagają wyjaśnienia jak np. katastrofa smoleńska, jest niewłaściwy. To, co się dzieje ostatnio, jest po prostu nie do przyjęcia. W normalnym kraju żaden rząd nie utrzymałby się po takich zaniedbaniach i rolą ludzi kierujących partiami jest głośne mówienie o tym. Szkoda, że media nie zauważają, że złożyliśmy ostatnio ponad 60 projektów ustaw, ukończyliśmy program dla samorządu, który ogłosimy 16 października, że mamy 16 programów samorządowych w województwie. Jesteśmy partią programową i zachęcam media do zadawania pytań w tym zakresie. WP: Zdaniem Joanny Kluzik-Rostkowskiej, w regionie nie widać realnych działań, za to nadal na pierwszym planie jest temat Smoleńska.
- Jeśli tak mówi to widać, że nie jest zorientowana. Podkreślam: 16 województw dostarczyło programy samorządowe, które dotyczą edukacji, rolnictwa, zdrowia. Napływają programy miast i gmin, oparte na rozpoznaniu problemów poszczególnych regionów i pomysłów na rozwiązanie ich. Ciekaw jestem, która inna partia przedstawi tyle, co my.
WP: Ostatnio jednak głośno jest o innej sprawie – krytycznym wobec Rosji artykule Jarosława Kaczyńskiego skierowanym do europejskich polityków i dyplomatów. Politologowie oceniają, że PiS-owi łatwiej wywoływać konflikty, serwować tematy, które wyborcy "łykną”, niż zajmować się realnymi problemami, jak np. sprawą kondycji finansów publicznych. Wybieracie łatwiejszą drogę?
- Ja myślę, że ostatnio głównie Palikotem się zajmowaliśmy i też mógłbym zapytać: dlaczego? My chcemy debatować na temat przyszłości kraju i mówimy, że to, co proponuje PO nam nie odpowiada. Nie chcemy Polski dwóch prędkości. Będziemy o tym rozmawiać w czasie kampanii.
WP: Musicie chyba jednak zacząć od dyskusji wewnątrz partii i zadbać o dyscyplinę we własnych szeregach, aby nie dochodziło do sytuacji, która dzieje się we Wrocławiu. Wiesław Kilian, jeden z pana partyjnych kolegów oficjalnie poparł kandydata na prezydenta z ramienia PO – Sławomira Piechotę. Takich przypadków może być więcej.
- W każdej partii do nich dochodzi i nie da się im zapobiec w przyszłości. Podstawą do zawierania koalicji w samorządzie będzie jednak program a nie indywidualne wizje. Jeśli ktoś złamie statut, odpowiednie organy partyjne dokonają oceny jego zachowania. Nie ma w tym nic dziwnego.
WP: W jaki sposób będziecie walczyć o miasta, w których większą popularnością cieszy się PO?
- Będziemy walczyć na argumenty i fakty, a nie na hasła. Powiemy głośno, co nasi konkurenci zrobili źle, ale nie będziemy negować wszystkiego, co zostało zrobione. Pokażemy obszary, które powinny się rozwijać, co robić, aby nie zadłużać miast i wydawać pieniądze w sposób właściwy.
WP: Kampania prezydencka Grzegorza Napieralskiego, pokazała jednak jak ważny jest PR. Przekonał się zresztą o tym również PSL, którego kandydat - Waldemar Pawlak osiągnął bardzo słaby wynik. Po wyborach PSL zapowiedział szkolenia dla samorządowców z tego zakresu. W PiS szkoleń nie będzie?
- Nie wiem, na ile takie szkolenia pomogą PSL. Nie da się przecież oszukać rolników mówiąc w telewizji, że jest dobrze, gdy produkcja rolna nie jest opłacalna. Żaden marketing nie przemówi do człowieka, który mieszka na wsi i wie, że za tonę pszenicy mógł kiedyś więcej kupić, a teraz mniej. Nawet gdy polityk stanie na głowie, nie przekona go. Spotkania trzeba realizować wcześniej, a nie w ostatniej chwili.
WP: Czyli szkoleń nie będzie?
- Nie przewidujemy zatrudniania ekspertów od marketingu i szkoleń w tym zakresie, bo nie są nam one potrzebne. Nasi ludzie są znani mieszkańcom od lat, więc najlepiej przekonywać do siebie ludzi mówiąc, co się do tej pory dla nich zrobiło. To bardziej przekonujące niż ładna ulotka. Chcemy jednak przedstawić nowe spojrzenie na samorząd i pod koniec miesiąca otworzymy Akademię Samorządności. W ramach tego przedsięwzięcia będą odbywać się spotkania informacyjno-dyskusyjne dla samorządowców na temat funkcjonowania samorządów.
WP: Jarosław Kaczyński będzie aktywnie uczestniczył w kampanii?
- Tak. Oczywiście pojawi się na konwencjach w wielu miastach. Prezes będzie również prezentował nasze spojrzenie na samorząd.
WP: Będziecie korzystać z doświadczeń kampanii prezydenckiej? Zaprosicie Pawła Poncyljusza, Joannę Kluzik-Rostkowską i Elżbietę Jakubiak do współpracy?
- Myślę, że jak każdy członek partii będą pracować w kampanii, ale jaka będzie forma ich pracy jeszcze nie wiem. Na razie nie wypowiadali się na temat rodzaju swojej aktywności.
WP: Nie będzie wam jednak łatwo, bo wystawiacie kandydatów, którzy są ludziom mało znani. Tak jest np. z Czesławem Bieleckim, który wystartuje na prezydenta stolicy.
- Jedyną osobą, która naszym zdaniem ma szansę wygrać, był pan Bielecki, więc na niego postawiliśmy. To kandydat, który ma przygotowanie, wizję rozwoju Warszawy, zna problemy miasta i twierdzi, że ma zespół współpracowników, którzy mu pomogą. To dobry kandydat, który podejmie debatę merytoryczną z Hanną Gronkiewicz-Waltz. Mam nadzieję, że przekona wyborców do większości punktów swojego programu. Nie wnikam w jaki sposób będzie docierał do ludzi, to sprawa jego sztabowców.
WP: Co jeśli nie uda się PiS uzyskać satysfakcjonującego wyniku w wyborach samorządowych? Nie obawia się pan, że podzieli losy kolegów krytykowanych za wiosenną kampanię?
- Od wielu lat funkcjonuję w PiS i nigdy nie miałem tego typu problemów. Swoje zadania zawsze wykonywałem w sposób oddany i nie mam powodów, aby się martwić, że ktoś w sposób specjalny będzie dokonywał krytyki lub rozliczeń moich działań. Śpię spokojnie.
Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska
Krzysztof Jurgiel zasiada w sejmie od 1997 roku. Był również senatorem, ministrem rolnictwa i rozwoju wsi w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza a także prezydentem Białegostoku. W 2009 roku startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale nie zdobył mandatu eurodeputowanego.