Tusk ws. doniesień o Nawrockim. "Przyprawia mnie o mdłości"
Donald Tusk skomentował doniesienia ws. dokumentu, z którego wynika, że Nawrocki zobowiązał się do dożywotniej opieki nad starszym mężczyzną. - Ja nie czuję się zaskoczony, raczej jestem bardzo zdeprymowany (...). Każda nowa informacja przyprawia mnie o mdłości - powiedział.
Podczas konferencji prasowej premier Donald Tusk został zapytany o najnowsze doniesienia portalu interia.pl ws. Karola Nawrockiego. Ujawniono zapisy dokumentu, w którym szef IPN zobowiązał się do dożywotniej opieki nad starszym mężczyzną. Zobowiązanie obejmowało dostarczanie wyżywienia, ubrania, mieszkania, zapewnienie pomocy w chorobie oraz opłacenie kosztów pogrzebu.
- Co tu jeszcze trzeba więcej mówić? - odparł Tusk. - Ja nie czuję się zaskoczony, raczej jestem bardzo zdeprymowany. Jestem premierem polskiego rządu i w polskim państwie takie osoby nie powinny ani pełnić urzędu jak Prezesa Pamięci Narodowej. Już na pewno nie powinny ubiegać się o najwyższe zaszczyty państwowe, najwyższe godności, takie jak prezydentura. Pan Nawrocki jest decyzją Jarosława Kaczyńskiego zgodnie z własną autodefinicją, więc niech oni się tłumaczą - kontynuował premier.
Dodał, że nie będzie już więcej tego komentować. - Każda nowa informacja przyprawia mnie o mdłości - podsumował.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PSL dało się oszukać Nawrockiemu? "Uczmy się na błędach"
Dalej dziennikarze dopytywali o nieścisłości w wypowiedziach Nawrockiego. Zwrócono uwagę, że kandydat na prezydenta popierany przez PiS sam właściwie zaprzeczył temu, co jest ujawnione w tym dokumencie. Nawrocki mówił podczas wywiadu z Bogdanem Rymanowskim, że wyprowadził się do Warszawy i nie miał tak regularnych wizyt u pana Jerzego. Podkreślono także, że Nawrocki przekazał kwotę 120 tys. zł panu Jerzemu w całości, jednak później mówił, że przekazywał te pieniądze w ratach.
- Nie tak dawno jeszcze kłamstwo udowodnione dyskwalifikowało nie tylko w Polsce, ale i na świecie w kampaniach wyborczych kandydatów do urzędu prezydenta. Oczywiście świat się niestety w tej sprawie zmienił na gorsze i dzisiaj kłamstwo niekoniecznie dyskwalifikuje kandydata. Oczywiście formalnie nikt nie będzie dyskwalifikował kandydatury pana Nawrockiego, ale dobrze byłoby, żeby wszyscy w Polsce wiedzieli, że prawda się go nie trzyma. Z pewnością z punktu widzenia wyborców jest dość istotna ułomność, niezdolność mówienia prawdy - powiedział premier.
- Niestety, z przykrością muszę powiedzieć, że kłamanie nie jest najgorszą stroną pana Karola Nawrockiego - podsumował.
Dlaczego Jerzy Ż. trafił do domu pomocy społecznej?
Nawrocki, jak sam przyznał np. w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim, od ubiegłego roku nie miał kontaktu z Jerzym Ż. Tłumaczył to właśnie objęciem funkcji prezesa Instytutu Pamięci Narodowej i przeprowadzką do Warszawy. Mimo to, Nawrocki twierdzi, że starał się pomagać Jerzemu Ż. poprzez przekazywanie środków finansowych i zakupy przez rodzinę i znajomych.
- Jest nasza, pewna honorowa, szlachetna umowa, że i pochowam Jerzego Ż., niech żyje jak najdłużej, i zgodnie z tym, co ustaliliśmy, będę dbał o to, jak będzie już w niebie, bo tego ode mnie oczekiwał. To szlachetna umowa dwóch mężczyzn, a dbałem od niego od wielu lat - przyznał Nawrocki na kanale Rymanowski Live. O spisaniu umowy zobowiązującej do dożywotniej pomocy nie wspomniał.
Opiekunka, która z ramienia MOPR-u zajmowała się mężczyzną między wiosną 2022 a 2023 rokiem, w rozmowie z portalem Onet stwierdziła, że żył on "wyłącznie dzięki pomocy państwa". - Dostawał zasiłek z opieki społecznej, tzw. zasiłek stały, który jest przeznaczony dla osób bez wypracowanych lat do emerytury - niecałe 1000 zł. (...) Bez przydziału z MOPR i bez dokonywanych przeze mnie zakupów nie miałby jedzenia - mówiła kobieta.
Ostatecznie Jerzy Ż. trafił do domu opieki społecznej. Przebywa tam od ponad roku.