Tusk się tłumaczy. Mówi o człowieku z bronią na granicy
- Czy, gdyby przez granicę przeszedł człowiek z bronią i w mundurze białoruskich służb, mówiąc, że chce azylu, to mamy go przyjąć? - pyta Donald Tusk. W rozmowie z portalem wyborcza.pl premier ocenił, że "nieprzyjęcie wniosku od tych, którzy powołują się na prawo azylu, w pewnych okolicznościach, jest uzasadnione".
Premier Donald Tusk w rozmowie z portalem wyborcza.pl poruszył temat bieżącej sytuacji na granicy z Białorusią oraz polityki migracyjnej Polski.
Szef rządu poinformował, że obecnie na granicy polsko-białoruskiej codziennie pojawia się od 60 do 120 osób próbujących nielegalnie przekroczyć granicę. Jak dodał, wcześniej sytuacja była o wiele gorsza, bo sięgała 600 osób. Premier podkreślił, że spadek liczby nielegalnych imigrantów, którzy próbują sforsować granicę to wynik działań służb i wojska.
- Nieprzyjęcie wniosku od tych, którzy powołują się na prawo azylu w pewnych okolicznościach, jest uzasadnione. Czy, gdyby przez granicę przeszedł człowiek z bronią i w mundurze białoruskich służb mówiąc, że chce azylu, to mamy go przyjąć? - zapytał retorycznie premier, odnosząc się do hipotetycznej sytuacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na pytanie, co by było, gdyby był to dezerter, Tusk odparł: - A jeśli wiemy, że to nie jest dezerter? Przecież wiemy, kto podstawia autobusy w Moskwie i Mińsku, wiemy, kto organizuje loty czarterowe z krajów bliskowschodnich. Nie możemy udawać sami przed sobą, że tego nie widzimy.
Premier zwrócił uwagę, że odzyskanie kontroli nad granicami jest obecnie kluczowym zadaniem, zarówno dla Polski, jak i całej Unii Europejskiej.
- Problemem dla polskiej i europejskiej demokracji nie jest samo hasło "odzyskać kontrolę". Naszym problemem jest to, że w wielu miejscach ktoś odstąpił od oczywistego obowiązku, jakim jest pilnowanie bezpieczeństwa terytorium i granicy własnego państwa - ocenił Tusk.