Tusk: rządy w rękach jednej rodziny będą niekorzystne
Donald Tusk chce przez najbliższe dwa tygodnie przekonywać Polaków, aby wybrali "równowagę, harmonię i optymizm, a nie radykalne zapędy i agresywność". Jest przekonany, że wyborcy dojdą do wniosku, iż "koncentracja całej władzy w rękach jednej partii, czy wręcz jednego układu rodzinnego może być dla Polski niekorzystna".
09.10.2005 | aktual.: 09.10.2005 22:53
Jego zdaniem, z badań wynika, że może uzyskać poparcie elektoratu każdego z jego dzisiejszych kontrkandydatów.
Dzisiaj - i co do tego nie ma wątpliwości - głosowali na mnie także ci, którzy dwa tygodnie temu poparli Prawo i Sprawiedliwość. Dlatego będę prosił (o głos) z wiarą i pokorą każdego polskiego wyborcę - tego, który głosował dzisiaj na Andrzeja Leppera, na Marka Borowskiego, na Janusza Korwina-Mikke, na Jarosława Kalinowskiego, na Henrykę Bochniarz - zapowiedział Tusk.
Jak dodał, nie chce być złośliwy, ale wierzy, że uda my się też przekonać część wyborców Lecha Kaczyńskiego, że to nie Kaczyński, ale on będzie lepszym i bezpieczniejszym dla Polski prezydentem.
Według kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta Donalda Tuska, rząd PiS-PO powstanie po rozstrzygnięciu wyborów prezydenckich, czyli po 23 października.
Tusk przypomniał, że rozmowy dotyczące tworzenia rządu prowadzą kandydat PiS na premiera Kazimierz Marcinkiewicz i kandydat PO na wicepremiera Jan Rokita.
Ani ja, ani Lech Kaczyński nie będziemy wskazywać daty, kiedy zakończą się te rozmowy. Rozum podpowiada, że trudno będzie w ciągu najbliższych dni je zakończyć. Ale w tym nie ma nic dziwnego. Pamiętajmy, że dopiero 19 października prezydent Kwaśniewski desygnuje pana Marcinkiewicza do tworzenia rządu - powiedział Tusk.
Cztery dni później - dodał - rozstrzygną się wybory prezydenckie. Tak naprawdę my nie marnujemy czasu. Na razie niech(negocjatorzy) cicho i spokojnie rozmawiają, będzie oficjalne desygnowanie pana Marcinkiewicza i po kilku dniach powstanie rząd - powiedział kandydat PO na prezydenta.