Tusk nie dał się dopaść PiS-owi. Wassermann nie będzie zadowolona z przesłuchania byłego premiera
Nie udało się PiS-owi przygwoździć Donalda Tuska aferą Amber Gold. Komisja śledcza pod przewodnictwem Małgorzaty Wassermann przyjęła błędną taktykę i już na początku oddała pole byłemu premierowi. Właśnie zakończyła się pierwsza część przesłuchania.
Jego przebiegiem od początku byli zdziwieni nawet przychylni wobec PiS dziennikarze.
Zamiast dociskać, pytać o konkrety, dane, wyciągnąć "asa z rękawa", zaskoczyć Tuska na przesłuchaniu, popisać się wiedzą i refleksem, Małgorzata Wassermann - która wczoraj przegrała wybory prezydenckie w Krakowie - pozwoliła byłemu szefowi rządu na wiele. Tusk, zamiast zostać przygwożdżony przez członków komisji śledczej, był pytany o ocenę własnych rządów w kontekście Amber Gold, co dało mu dużą swobodę. Członkowie komisji z PiS - zestresowani, retorycznie agresywni - wielokrotnie dali się podejść Tuskowi. Wdawali się w pyskówki i niepotrzebne docinki. A na tym polu z Tuskiem przegra każdy. Albo prawie każdy.
Przewodnicząca Wassermann co prawda próbowała od początku być ofensywna i narzucić swoją "narrację", ale pytania o nadzór nad służbami nie wystarczyły, by zrobić Tuskowi krzywdę, nie mówiąc o położeniu byłego premiera na deski. "Może pan skorzystać z sytuacji i zaatakować rząd i PiS, ale ja liczę, że przyszedł pan tu, by wyjaśnić sprawę, że potrafi wczuć się pan w sytuację ludzi, którzy stracili wszystko" - stwierdziła przewodnicząca komisji. Chciała być jak prokurator, który przesłuchuje oskarżonego. Ale Tusk na narzucaną mu rolę zgodzić się nie chciał.
Ze spokojem - choć stanowczo - odpierał zarzuty o mówienie nieprawdy. "Zarzucanie kłamstwa, bez poważnego uzasadnienia, byłoby czymś tak nieprzyzwoitym, że nie podejrzewam panią przewodniczącą o tego typu intencje” - zwracał się do przewodniczącej. "Państwo stosują metody insynuacji (...) Mija się pani z prawdą, proszę to potraktować jako delikatną recenzję tego, co państwo robią. Twierdzenie, że w sprawie Amber Gold służby państwowe nic nie robiły, jest nieprawdziwe z gruntu, od początku do końca” - dodawał. Zrobił to po tym, jak Małgorzata Wassermann zaatakowała byłego szefa rządu: "Dalej pan nie rozumie, na czym polega nadzór nad służbami? Podawaliście nieprawdę zrozpaczonym ludziom! Pan tego nadal po 6 latach tego nie zrozumiał?”.
To nie brzmiało jak poważne pytania na poważnym przecież przesłuchaniu.
Tusk wbijał Wassermann szpile i przypomniał jej - w swoim stylu, między słowami - wczorajszą porażkę w wyborach prezydenckich w Krakowie. „Rozumiem, że jest pewna intencja polityczna, by powtarzać tę nieprawdziwą tezę w nieskończoność. Ja rozumiem, że kampania się skończyła i że nie ma naprawdę takiej potrzeby. Rozmawiajmy o faktach, a nie podawajmy nieprawdziwych tez, mających oczernić służby państwowe” - mówił były szef rządu.
A Wassermann traciła nerwy. Wydawała się być słabo do tego przesłuchania przygotowana. Wyręczał ją poseł Kukiz'15 Tomasz Rzymkowski, który jako jedyny zadawał wyłącznie celne, konkretne pytania, bez zbędnego emocjonalnego nacechowania.
Wassermann odpytywała Tuska z jego odczuć ("nie jestem u lekarza, tylko przed komisją śledczą", mówił Tusk, wzbudzając śmiech wśród dziennikarzy obecnych na sali) i imputowała mu nerwowość. A im częściej twierdziła, że Donald Tusk jest rzekomo zdenerwowany, tym bardziej miało się wrażenie, że jest to jedynie projekcja przewodniczącej. Bo to Wassermann traciła kontrolę, zwłaszcza na początku. Tuska czasem również ponosiły emocje - jak wtedy, gdy przewodnicząca komisji nazwała syna byłego premiera, Michała, "słupem".
Tusk sięgnął także po ciężki kaliber i wypomniał PiS brak odpowiednich działań ws. afer Get Back. "Prokuratura niezależna i niekontrolowana przesz władze może skuteczniej wykonywać swoje podstawowe funkcje.(…) To spójny przekaz i mogę to obudować faktami, że model o którym ja mówię i preferuję, niezależnej prokuratury, per saldo jest bardziej efektywny. Znamy sprawę GetBack. Gdyby przyjąć logikę [działania komisji] Amber Gold, to zgodnie ze sprawą Get Back, panowie premier Morawicki i jego ojciec powinni być przesłuchani, skazani i spaleni na stosie" - mówił były szef rządu.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Za Amber Gold też się PiS-owi dostało: "Nie zrobiliście nic, zero, a macie wszystkie instrumenty ustrojowe, żeby tę sprawę wyjaśnić" - wypominał Tusk.
Z przesłuchania robi się słaby spektakl, a członkowie komisji z PiS nie sprawiają wrażenia, że chcą cokolwiek dziś wyjaśnić.
W ciągu dwóch dni Małgorzata Wassermann poniosła dwie dotkliwe porażki. Wyborczą i polityczno-wizerunkową. I wydaje się, że już dziś żałuje przesłuchania byłego premiera.