Polska"Tusk jest jak Lepper, może się sparzyć"

"Tusk jest jak Lepper, może się sparzyć"

Klub Lewicy chce przekonać PO, by wycofała się z niektórych poprawek do nowej ustawy medialnej, przyjętych w zeszłym tygodniu przez Senat. SLD nie podobają się zapisy dotyczące finansowania mediów i wpisanie do katalogu ich zadań obowiązku wspierania chrześcijańskiego systemu wartości. Platforma sugeruje, że może się wycofać.

22.06.2009 | aktual.: 22.06.2009 16:43

We wtorek w tej sprawie spotykają się szef SLD i przewodniczący klubu Lewicy Grzegorz Napieralski oraz przewodniczący klubu PO Zbigniew Chlebowski.

W niedzielę poseł Lewicy Ryszard Kalisz zapowiedział w Radiu Zet, że jeżeli senackie poprawki nie zostaną usunięte z ustawy medialnej, jego klub "z wielką przykrością" poprze ewentualne weto prezydenta.

Chodzi m.in. o poprawkę zakładającą, że KRRiT określając w projekcie budżetu kwotę na media publiczne, nie jest związana żadnym limitem.

W wersji przyjętej przez Sejm KRRiT obowiązywało minimum w wysokości ok. 880 mln złotych (czyli tyle ile media publiczne uzyskały z abonamentu w 2007 roku). Zgodnie z ustawą medialną (zarówno w wersji uchwalonej przez Sejm, jak i po poprawkach Senatu) ostateczną decyzję w sprawie wysokości funduszy dla mediów publicznych podejmuje Sejm, a rekomendacja KRRiT dotyczy tylko projektu budżetu.

- Donald Tusk trochę zachowuje się jak Andrzej Lepper: gdzie tylko można populistycznie krzyknąć, tam krzyczy. Raz już się sparzył na ustawie o partiach politycznych, więc aby nie sparzył się drugi raz, bo dzisiaj Polacy mu tego nie wybaczą - ostrzegał w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie Napieralski.

Jak zaznaczył, będzie namawiał Chlebowskiego, by PO pozostała w "koalicji medialnej". "W grudniu zeszłego roku doszło do porozumienia między PSL, Platformą i SLD, został przygotowany projekt, nad którym pracowaliśmy wiele miesięcy" - przypominał szef Sojuszu.

Jego zdaniem, zmiany w Senacie zwłaszcza te dotyczące finansowania mediów to wycofanie się PO z jednego z najważniejszych ustaleń między partiami.

- To może doprowadzić do upadku lub prywatyzacji Telewizji Polskiej, Polskiego Radia, na co my się absolutnie nie możemy zgodzić. Jeżeli ktoś chce zniszczyć media publiczne, to niech dalej taką politykę uprawia - podkreślił szef Sojuszu.

Tymczasem marszałek Sejmu Bronisław Komorowski uważa, że cały problem jest pozorny. - Dotychczasowy zapis w ustawie, która wyszła z Sejmu do Senatu nie stwarzał 100% gwarancji sztywnego poziomu finansowania mediów publicznych - powiedział dziennikarzom.

Jak zaznaczył najważniejsze będą zapisy, jakie znajdą się w ustawie budżetowej. Podkreślił, że wcale nie jest powiedziane, że będą to propozycje gorsze dla mediów publicznych niż te, które były zapisane jako wstępne sugestie w ustawie medialnej przed zmianami Senatu.

- Po drugie, decyzje Senatu są decyzjami Senatu, a ta ustawa wraca do Sejmu, gdzie będzie dyskutowany ostateczny jej kształt - zwrócił uwagę Komorowski.

Przypomniał również, że ustawa nie była propozycją rządową, a poselską (a to właśnie rządowi, a dokładniej ministrowi finansów nie podobał się przepis mówiący o 880 mln zł dla mediów publicznych).

- Wydaje mi się, że należy się liczyć z mocnym stanowiskiem klubów poselskich - ocenił Komorowski. Jak dodał odnosi wrażenie, że PO nie upiera się przy zapisie, który zakłada, że KRRiT określając w projekcie budżetu kwotę na media publiczne nie jest związana żadnym limitem.

- To jest decyzja Senatu, a nie klubu sejmowego, więc tutaj otwiera się pole do debaty - podkreślił marszałek.

Zapowiedział, że w zależności od tego jaki będzie miała przebieg ta debata będzie "wcześniej, albo później" kierował nowelizację wraz z poprawkami Senatu pod głosowanie w Sejmie.

Część mediów i polityków komentujących poprawki Senatu mylnie interpretuje, że to Senat odebrał mediom publicznym gwarancje otrzymywania corocznie określonej kwoty z budżetu państwa. Tymczasem brak takich gwarancji obowiązywał już w tekście uchwalonym przez Sejm.

To Sejm bowiem przyjął rozwiązanie, że kwotę na media określa Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w projekcie ustawy budżetowej. Projekt budżetu podlega zaś ocenie parlamentu, który w żaden sposób nie jest związany wnioskiem KRRiT. Uwagę zwracało na to m.in. Biuro Legislacyjne Senatu i to ono właśnie zaproponowało poprawkę (popieraną następnie przez PiS oraz senacką komisję finansów), by kwotę na media sztywno gwarantował budżet. Senat jednak tej poprawki nie przyjął.

Senacka poprawka w zakresie finansowania znosi natomiast (wpisane przez Sejm) minimum 880 mln zł, o które KRRiT miała wnosić w projekcie budżetu. Senat zniósł ten limit, co oznacza, że KRRiT może wnioskować w projekcie budżetu na media zarówno o mniejsze, jak i większe pieniądze.

Lewicy nie podoba się też zapis o wpisaniu do katalogu zadań mediów publicznych obowiązku wspierania chrześcijańskiego systemu wartości.

- Polska jest państwem świeckim - dla wierzących i niewierzących; dla wierzących w religię rzymskokatolicką, dla wyznawców religii prawosławnej i nie zapisujmy żadnej religii w tej ustawie, niech telewizja będzie dla wszystkich - mówił szef Sojuszu. - Te dwa zapisy są do nas nie do przyjęcia - dodał Napieralski.

Jeżeli nie dojdzie do porozumienia między ugrupowaniami Lewica może podtrzymać ewentualne weto prezydenta. Do jego odrzucenia potrzeba w Sejmie większości 3/5 głosów - koalicja PO-PSL nie ma tylu posłów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)