Tusk czy Trzaskowski. Dylematy, których nie ma PO, ale mogą mieć wyborcy
Po wygranych wyborach kandydatem na premiera będzie Donald Tusk - powtarzają zgodnie politycy tej partii. Jednak według sondaży wyborcy bardziej ufają Rafałowi Trzaskowskiemu. Analizujemy, czy lider PO mógłby - w ślad za Jarosławem Kaczyńskim - zarządzać partią z tylnego siedzenia. Tak, by w wyborach twarzą Platformy został Trzaskowski.
Kiedy w 2015 r. Jarosław Kaczyński wskazał Beatę Szydło jako kandydatkę PiS na premiera, politycy Platformy Obywatelskiej natychmiast nazwali ją "marionetką", która będzie zarządzana z tylnego siedzenia. To argument, który powraca od lat, również w przypadku Mateusza Morawieckiego. Z tego punktu widzenia zejście Donalda Tuska na drugi plan i postawienie na Rafała Trzaskowskiego jako przyszłego premiera, brzmi jak polityczna fikcja.
Tyle tylko, że przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, wyborcy w sondażach jasno wskazują, że bardziej ufają Trzaskowskiemu.
– Zapowiadanie, że to Tusk na pewno zostanie premierem może zniechęcić do głosowania tych, którzy zastanawiają się, czy w ogóle wziąć udział w wyborach – mówi w rozmowie z WP dr hab. Renata Mieńkowska-Norkiene. Według politolożki "deklaracja Tuska, że nie zostanie premierem po wyborach, albo deklaracja Trzaskowskiego, że chce być szefem rządu, zadziałaby korzystnie dla opozycji".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polityk kpił z Trzaskowskiego. "Pan nie wierzy w to, co mówi, mam nadzieję?"
Inne zdanie ma prof. dr hab. Rafał Chwedoruk, który uważa, że wiele partii chciałoby mieć dylemat, sprowadzający się do tego, którego ze swoich polityków bardziej wyeksponować.
- Po zwycięstwie opozycji, a to obecnie najbardziej prawdopodobny scenariusz, osoba, która zostanie premierem, będzie zmuszona do podejmowania trudnych decyzji budżetowych. Mówiąc brutalnie, Rafał Trzaskowski może nie mieć interesu w tym, żeby zostać premierem, bo to mogłoby podważyć jego szanse w wyborach prezydenckich. A na dziś byłby ich faworytem – dodaje ekspert.
Prezydencką ścieżkę dla Trzaskowskiego widzi też Tomasz Grodzki. - Po wygranych wyborach Donald Tusk jest naturalnym kandydatem na premiera, a Rafał Trzaskowski powinien startować w wyborach na prezydenta Polski – mówił marszałek Senatu w Wirtualnej Polsce.
Tusk mobilizuje żelazny elektorat PiS
Mieńkowska-Norkiene przekonuje, że w wyborach, w których o zwycięstwie mogą zdecydować pojedyncze głosy, to Rafał Trzaskowski ma większe szanse na poszerzenie elektoratu.
- To niemal niemożliwe, że ktoś, kto głosował kiedyś na PiS, teraz zagłosuje na Tuska. W przypadku Trzaskowskiego szanse są nieco większe. Szacuję je na 5 proc. Widzę potencjał m.in. wśród niezadowolonych konserwatywnych nauczycieli, zawiedzionych samorządowców w mniejszych miejscowościach, policjantów, konserwatywnych, ale emancypujących się kobiet – mówi ekspertka.
Politolożka zwraca również uwagę, że Tusk ma zdecydowanie większy elektorat negatywny, a TVP i media rządowe dbają, by jego taki wizerunek był wtłaczany w głowy odbiorców. – Tusk mobilizuje do głosowania żelaznych wyborców PiS-u. To, co może najbardziej zaszkodzić Kaczyńskiemu, to pozostanie w domach tych, którzy wcześniej ich poparli. Trzaskowski z kolei mógłby zyskać poparcie szerszej grupy wyborców opozycji, bo jest kojarzony jako bardziej progresywny. A dramat wyborców opozycji polega na tym, że politycy, na których mogą głosować, są od nich znacznie bardziej konserwatywni.
- Wszystko to, co wydarzyło się po przegranych o włos wyborach prezydenckich, nie zadziałało na niekorzyść Trzaskowskiego. To oznacza, że jego potencjał wciąż jest bardzo duży. Co bardzo ważne jest na szczycie zaufania społecznego. Chodzi o zagospodarowanie tego dodatkowego ułamka wyborców, czego moim zdaniem nie będzie w stanie zrobić Tusk – dodaje Mieńkowska-Norkiene.
Według niej o fakcie, że PiS widzi ten potencjał, świadczą ostatnie ataki. Choćby przy okazji konkursu Ministerstwa Edukacji i Nauki, w którym środki na siedziby dostało wiele organizacji związanych z obozem władzy, Przemysław Czarnek atakował właśnie prezydenta Warszawy. - PiS w niego uderza, bo widzą, że Trzaskowski może stwarzać zagrożenie - przekonuje rozmówczyni WP.
Inne partie opozycyjne grają na Trzaskowskiego?
Prof. Rafał Chwedoruk uważa jednak, że dla Platformy wybór między Tuskiem a Trzaskowskim nie jest kluczowym problemem. – To raczej politycy innych partii opozycyjnych będą próbowali to wykorzystać, że PO ma dwóch polityków, z których jeden jest bardzo popularny, ale nie ma własnego dużego zaplecza, a drugi jest trochę mniej popularny, ale kontroluje partię.
Potwierdzać mogą to słowa Adriana Zanderga. – Myślę, że Donald Tusk nie będzie premierem – stwierdził w Polsat News. Politycy partii Razem to grupa najbardziej sceptyczna wokół lidera Platformy i jego najbliższych współpracowników. Nieco łagodniej o sprawie w programie "Tłit" Wirtualnej Polski mówił szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski.
- Premierem będzie ten, kogo wyznaczy PO jako największa partia opozycyjna – zadeklarował. Na pytanie, kto byłby lepszy, odpowiedział tak: Trzaskowski jest nowszy, fajniejszy, cieplejszy, daje poczucie, że łatwiej będzie wygrać wybory. Donald Tusk ma więcej doświadczenia, jest trudniejszym przeciwnikiem dla PiS – podkreślał.
Najpierw Trzaskowski musi się określić
Prof. Chwedoruk widzi jednak scenariusz, w którym to Platforma może zdecydować o wysunięciu Trzaskowskiego na pierwszy plan.
– Nie jest to najbardziej prawdopodobna opcja, ale jeśli sondaże PO staną w miejscu lub zaczną lekko spadać, a Platforma i Lewica będą startowały osobno, to Trzaskowski może być bardziej eksponowany. Dla młodszej części elektoratu będzie on łatwiejszy do zrozumienia i bliższy lewicy niż Donald Tusk. Pozytywnie zadziała też czynnik pokoleniowy - dodaje ekspert.
Politolog nie wierzy, żeby ewentualny konflikt na linii Tusk-Trzaskowski był kluczowym problemem.
– PO stoi przed szansą powrotu do władzy. Jej ograniczenie ze względu indywidualnych ambicji, przy takiej profesjonalizacji polityki, nie wydaje mi się najbardziej realnym scenariuszem - dodaje.
Renata Mieńskowska-Norkiene zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. – Przede wszystkim to sam Trzaskowski najpierw powinien ogłosić, że chce się liczyć w tych wyborach. Na razie mówi coś półgębkiem, ale nic nie deklaruje wprost - podkreśla. Bez jasnej deklaracji Platforma Obywatelska do wyborów będzie powtarzała, że nie ma o czym dyskutować.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski