Turcja: zbiera się Rada Bezpieczeństwa Narodowego
• W stolicy Turcji zbiera się dzisiaj Rada Bezpieczeństwa Narodowego
• Po niej ma zostać ogłoszona ważna dla kraju decyzja
• Ma to związek z niedawnym nieudanym przewrotem wojskowym i czystkami, jakie od tego czasu prowadzą władze
O tym, że rada ma podjąć "ważną decyzję" mówił prezydent Turcji Recep Erdogan. Od czasu tej zapowiedzi media w całym kraju prześcigają się w domysłach, co to może oznaczać. Jak relacjonuje ze Stambułu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, na dziennikarskiej giełdzie dominują przede wszystkim zmiany w strukturze armii albo rozpisanie nowych wyborów.
Media wątpią, by prezydent chciał już teraz ogłosić przywrócenie kary śmierci. Od czasu puczu zarówno Recep Erdogan jak i inni politycy partii rządzącej otwarcie mówią, że taka kara zostanie wprowadzona, co wywołuje gromy ze strony Zachodu. Wpierw jednak formalną zgodę musiałby wydać turecki parlament.
Od czasu nieudanego przewrotu zatrzymano lub zwolniono z pracy co najmniej 35 tysięcy osób. Czystki dotknęły generalicję oraz innych żołnierzy, 9 tysięcy policjantów, 3 tysiące sędziów, 15 tysięcy nauczycieli, półtora tysiąca wykładowców akademickich i półtora tysiąca urzędników ministerstwa finansów. Wszyscy oni mieli rzekomo wspierać gulenistów czyli frakcję, oskarżaną przez władze o przeprowadzenie zamachu.
W ostatnich godzinach w Turcji odebrano też licencje kilku stacjom radiowym i telewizyjnym. W zamieszkach i starciach do jakich doszło w trakcie puczu w nocy z piątku na sobotę zginęły według tureckiego rządu 232 osoby, a półtora tysiąca zostało rannych.
Manifestacje zwolenników prezydenta
Tysiące zwolenników tureckiego prezydenta kolejną noc manifestowały na ulicach całego kraju. W Stambule, Ankarze czy Izmirze zebrali się ci, którzy popierają Recepa Erdogan i jego Partię Sprawiedliwości i Rozwoju AKP.
Od czasu piątkowego nieudanego przewrotu wojskowego każdego wieczoru organizowane są wiece poparcia dla Recepa Erdogana. Początkowo brali w nich udział także ci, którzy nie wspierają prezydenta, a chcieli jedynie wyrazić sprzeciw wobec puczu. Teraz jednak na demonstracje przychodzą już wyłącznie zwolennicy władz, a zgromadzenia są uznawane za wiece polityczne.