Tu‑154M pierwsze usterki miał 8 minut po starcie
Pierwsze zakłócenia w dopływie paliwa do silników samolotu pasażerskiego Tu-154M, który rozbił się w sobotę podczas awaryjnego lądowania na lotnisku Domodiedowo w Moskwie, wystąpiły osiem minut po starcie, gdy maszyna była na wysokości 6,5 tys. metrów.
05.12.2010 | aktual.: 05.12.2010 20:10
Ustalił to Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) w Moskwie, który wstępnie zbadał czarną skrzynkę z zapisem parametrów lotu z rozbitego Tupolewa. Rejestratora rozmów w kokpicie jeszcze nie odnaleziono.
Według MAK, wyłączenie pierwszego i trzeciego silnika nastąpiło na wysokości około 9 tys. metrów. Drugi silnik po okresie niestabilnej pracy odzyskał sprawność i funkcjonował do momentu lądowania Tu-154M.
Wcześniej podawano, że zawiodły wszystkie trzy silniki, a także generatory prądu i urządzenia nawigacyjne.
W katastrofie zginęły dwie osoby, a 83 zostały ranne. W szpitalach w Moskwie, Domodiedowie i Widnoje pozostają 54 osoby. Stan pięciorga rannych lekarze określają jako ciężki.
Wśród tych ostatnich są dwaj członkowie załogi - nawigator i inżynier pokładowy. Ranny jest też kapitan samolotu, 60-letni Zakarża Zakarżajew.
Zabici to brat prezydenta Dagestanu, republiki wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej, Gadżimurad Magomedow i matka sędziego Sądu Konstytucyjnego Rosji Roza Gadżijewa. Jednym z rannych jest minister sprawiedliwości Dagestanu Azadi Ragimow.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Komitet Śledczy FR za priorytetowe uznaje trzy hipotezy: błąd załogi, techniczną niesprawność samolotu przed startem oraz usterkę systemów pokładowych lub agregatów w czasie lotu.
Na pokładzie Tu-154M, który należał do Dagestańskich Linii Lotniczych, było 160 pasażerów i 9 członków załogi. Samolot leciał z Moskwy do Machaczkały, stolicy Dagestanu. Wśród pasażerów nie było cudzoziemców. Tupolew wystartował z lotniska Wnukowo o 14.08 czasu moskiewskiego (12.08 czasu polskiego). Rozbił się o 14.36 (12.36).
Piloci lądowali praktycznie na ślepo. Z powodu złych warunków pogodowych - niski pułap chmur - nie dostrzegli w porę progu pasa startów i lądowań; samolot zdołali posadzić dopiero w połowie pasa. W efekcie Tupolew wypadł z niego i wbił się w wał ziemny na krańcu lotniska. Samolot rozpadł się na trzy duże części.
Zdaniem ekspertów, to cud, że nie doszło do pożaru. Tu-154M nie mógł bowiem zrzucić paliwa i lądował z pełnymi bakami. MAK podał, że w momencie lądowania maszyna miała 19,5 tony paliwa.
Media ustaliły, że tym samym samolotem 17 listopada do Woroneża na towarzyski mecz z Rosją leciała piłkarska reprezentacja Belgii. Z powodu mgły Tupolew nie zdołał wtedy lądować i wrócił na lotnisko Wnukowo.
Jerzy Malczyk