Premier z Gorzowa
Zanim Jarosław Kaczyński wytypował go na premiera, był mało znanym politykiem. Skromny nauczyciel fizyki z Gorzowa powoli i konsekwentnie wspinał się na szczyt politycznej kariery. Był posłem, wiceministrem edukacji w rządzie Hanny Suchockiej, a po wygranej PiS w 2005 roku - przez dziewięć miesięcy kierował radą ministrów.
Odszedł z polityki sześć lat temu. Po wyprowadzce z Alej Ujazdowskich, bezskutecznie ubiegał się o fotel prezydenta stolicy. Gdy przegrał z Hanną Gronkiewicz-Waltz, rozpoczął pracę jako doradca p.o. prezesa banku PKO BP Sławomira Skrzypka. Kilka miesięcy później rozpoczął pracę w EBOiR, gdzie zasiadał w Radzie Dyrektorów jako reprezentant Polski. W 2008 roku został zatrudniony w londyńskim oddziale banku inwestycyjnego Goldman Sachs w związku z planowanymi w Europie Środkowo-Wschodniej inwestycjami.
Ostatecznie Marcinkiewicz rozstał się Goldman Sachs i założył własną firmę doradczą. Jak wielokrotnie podkreślał, wielki biznes pochłonął go bez reszty i nie zamierza wrócić do polityki. Czy na pewno?
O tym, że Marcinkiewicz, Giertych i Kamiński czekają na właściwy moment, by z impetem powrócić na scenę polityczną, mówiło się od dawna. Wszystko wskazuje na to, że przechodzą do realizacji swojego planu.