"Trzynastka" Marcinkiewicza i Giertycha
Wracają do gry
"Trzynastka" Marcinkiewicza i Giertycha
Kazimierz Marcinkiewicz, Roman Giertych i Michał Kamiński wychodzą z cienia i zakładają m.in. z konserwatywnymi posłami PO Instytut Myśli Państwowej. Czy think-thank przerodzi się w partię polityczną? Niewykluczone.
Kilka tygodni temu Kazimierz Marcinkiewicz mówił w rozmowie z Wirtualną Polską, że "bezsensowne starcie między PO a PiS, zawładnęło polską sceną polityczną, a Polska rozwijałaby się szybciej, gdyby te partie przestały zajmować się tylko sobą". Mówił też, że coraz więcej osób dostrzega tę bylejakość, dlatego już niedługo dojdzie do przegrupowań.
Dodał, że jeśli pojawi się na horyzoncie jakaś ciekawa inicjatywa, rozważy ją...
Choć w przedstawionej w sobotę deklaracji założycielskiej Instytutu, politycy podkreślają, że nie chcą być przybudówką żadnej formacji ani zalążkiem nowej partii, życie może zweryfikować początkowe postanowienia.
Kim są osoby, które będą wspierają byłego premiera, ministra edukacji i spin doktora PiS w budowaniu IMP? Przedstawiamy 13 nazwisk, które tworzą nowy polityczny "team".
Premier z Gorzowa
Zanim Jarosław Kaczyński wytypował go na premiera, był mało znanym politykiem. Skromny nauczyciel fizyki z Gorzowa powoli i konsekwentnie wspinał się na szczyt politycznej kariery. Był posłem, wiceministrem edukacji w rządzie Hanny Suchockiej, a po wygranej PiS w 2005 roku - przez dziewięć miesięcy kierował radą ministrów.
Odszedł z polityki sześć lat temu. Po wyprowadzce z Alej Ujazdowskich, bezskutecznie ubiegał się o fotel prezydenta stolicy. Gdy przegrał z Hanną Gronkiewicz-Waltz, rozpoczął pracę jako doradca p.o. prezesa banku PKO BP Sławomira Skrzypka. Kilka miesięcy później rozpoczął pracę w EBOiR, gdzie zasiadał w Radzie Dyrektorów jako reprezentant Polski. W 2008 roku został zatrudniony w londyńskim oddziale banku inwestycyjnego Goldman Sachs w związku z planowanymi w Europie Środkowo-Wschodniej inwestycjami.
Ostatecznie Marcinkiewicz rozstał się Goldman Sachs i założył własną firmę doradczą. Jak wielokrotnie podkreślał, wielki biznes pochłonął go bez reszty i nie zamierza wrócić do polityki. Czy na pewno?
O tym, że Marcinkiewicz, Giertych i Kamiński czekają na właściwy moment, by z impetem powrócić na scenę polityczną, mówiło się od dawna. Wszystko wskazuje na to, że przechodzą do realizacji swojego planu.
Były spin doktor PiS
Michał Kamiński, obecnie europoseł i czołowy polityk PJN, kiedyś - prawa ręka Lecha Kaczyńskiego i współautor kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego w 2010 roku. Zna polityczną kuchnię od podszewki.
To wytrawny gracz i - jak mówi o nim Kazimierz Marcinkiewicz - nieprzeciętny politycznym PR-owiec: "nie znam drugiego tak przebiegłego, inteligentnego i nowoczesnego specjalisty od PR" - chwalił Kamińskiego Marcinkiewicz.
"To ludzie znani z ostrego języka i walenia cepem"
Instytut ma być - jak zapowiada Roman Giertych - miejscem poważnej debaty politycznej. Czy takim będzie? Adam Hofman z PiS ma poważne wątpliwości: - to ludzie znani z ostrego języka i walenia cepem, a nie z myślenia o konstrukcji państwa - stwierdził w Radiu Zet.
Roman Giertych, były szef Ligi Polskich Rodzin i Młodzieży Wszechpolskiej, minister edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a obecnie adwokat i obrońca Michała Tuska, słynie z ostrego języka i procesów wytaczanych politycznym przeciwnikom (ostatnio w rozmowie z Wirtualną Polską zapowiedział pozwanie do sądu o. Tadeusza Rydzyka).
Jak sam o sobie mówi - nie boi się nikogo, nawet Donalda Tuska, o którym w wywiadzie dla WP.PL wypowiadał się per "poseł Tusk". Pytany, czy nie boi się konsekwencji, odpadł: "od słodzenia premier ma rzeszę urzędników".
Mistrz ciętej riposty
W gronie ojców założycieli Instytutu, którego celem jest sprowadzenie dyskusji politycznej na poważne tory jest... Stefan Niesiołowski, jeden z największych fighterów Platformy Obywatelskiej. Przeciwnicy Niesiołowskiego, uważają, że jego akces w takim przedsięwzięciu to kpina.
Wszak, nie kto inny jak Niesiołowski, nazywa przeciwników politycznych cymbałami (o Antonim Macierewiczu), młotkami (o Arkadiuszu Mularczyku), prostakami (o Joachimie Brudzińskim). Czy teraz zmieni swój język?
Oszczędny jak Jarosław Jagiełło
Kim są pozostali członkowie Instytutu?
Jarosław Jagiełło pochodzi z Łodzi. Jak przypominał "Wprost", swoją przygodę z polityką zaczynał w łódzkim ZChN, królestwie Stefana Niesiołowskiego: "w prywatnych rozmowach z innymi posłami Jagiełło często żartuje, że nie było mu wtedy dane nosić teczki za "Niesiołem". Ta rola była zarezerwowana dla Mirosława Orzechowskiego, późniejszego polityka LPR i wiceministra edukacji".
Na Wiejską trafił w 2005 roku. "Podczas kampanii poprzedzającej te wybory zaczął współpracować z Lipińskim. O Jagielle trudno jednak powiedzieć, by korzystał z jego protekcji. Na Wiejską dostał się dzięki dobrej kampanii. Prowadził ją w swoim okręgu od poniedziałku do piątku, a w soboty i niedziele pomagał Lipińskiemu w sztabie PiS. Jagiełło wydał na swoją kampanię wszystkie pieniądze. Jak mówi jedna z sejmowych anegdot, był do tego stopnia oszczędny, że podczas warszawskich weekendów nocował w swoim samochodzie" - piszą dziennikarze "Wprost".
Przez dwie kadencję był posłem PiS. Gdy po raz trzeci dostał się do sejmu, zrezygnował z legitymacji partyjnej i został posłem niezrzeszonym.
Największy konserwatywny radykał PO
Jacek Żalek jest prawnikiem z Białegostoku. To największy konserwatywny radykał Platformy Obywatelskiej, przeciwnik aborcji i in vitro. Zasłynął z kontrowersyjnych wypowiedzi, których partyjni koledzy długo mu nie zapomną. Postulował, aby aborcja została całkowicie zakazana, a kobieta, która jej dokonuje, była traktowana jak dzieciobójczyni, nawet w sytuacjach, w których obecne prawo dopuszcza aborcję.
Od pewnego czasu mówi się o tym, że niesforny poseł jest na wylocie. - Jacek musi powściągnąć język i przestać opowiadać historie typu, że z embrionów robi się kremy do twarzy. Jeśli tego nie zrobi, nie będzie mógł czuć się bezpiecznie - powiedział TVP Info jeden z posłów.
Żalek wiele zawdzięcza Bronisławowi Komorowskiemu, kierował jego podlaskim sztabem w wyborach prezydenckich. Ceni go tak bardzo, że w jednym z wywiadów zaproponował, by na polskim tronie znów zasiadł król. W roli monarchy upatruje, rzecz jasna, Bronisława Komorowskiego.
Jan Filip Libicki
Z wykształcenia jest historykiem, pierwsze kroki w polityce stawiał pod koniec lat 80. w ZChN. Później zasilał szeregi Przymierza Prawicy, PiS, Polski Plus, PJN. Od 2011 roku jest senatorem Platformy Obywatelskiej.
Prawdziwą burzę wywołał swoim stwierdzeniem w Onecie, że "homoseksualizm to realizowanie swojej seksualności niezgodnie z naturalnym porządkiem rzeczy oraz pewne wynaturzenie". W odpowiedzi na te słowa Robert Biedroń, poseł Ruchu Palikota stwierdził, że Libicki powinien się leczyć: - Nie można zaprzeczać, że ziemia krąży wokół słońca. Z faktami nie da się dyskutować. W przypadku senatora Libickiego jest to chyba jakiś problem umysłowy. Ale dzisiaj się homofobie leczy. Są specjalne terapie dla ludzi, którzy mają takie poglądy - podkreślał w rozmowie z Natemat.pl.
Działacz opozycyjny, twórca KPN
Swoje poparcie dla Instytutu wyraził także Leszek Moczulski - dziennikarz, historyk, polityk, działacz opozycji w okresie PRL, wielokrotnie aresztowany i więziony z przyczyn politycznych.
Współzałożyciel Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, założyciel i lider Konfederacji Polski Niepodległej, kandydat w wyborach prezydenckich w 1990, poseł. Po upadku AWS wycofał się z polityki.
Podczas wyborów prezydenckich w 2010 roku zadeklarował poparcie dla Bronisława Komorowskiego. Krytycznie wypowiadał się o Jarosławie Kaczyńskim, którego w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" nazwał "obrotowym komunistą": - albo jest antykomunistą, albo jest... trudno to nawet określić" - mówił. Dodał, że zna szefa PiS odkąd "zajął się on opozycją tak widocznie, tzn. gdzieś od przełomu 1988-1989".
- W imieniu tych ludzi, którzy walczyli o niepodległość mogę powiedzieć, że wykorzystywanie w celach wyborczych "obrotowego" takiego antykomunizmu jest czymś, co oburza - powiedział "GW" Moczulski.
Osiem lat temu sąd lustracyjny stwierdził, że Leszek Moczulski w latach 1969-1977 był tajnym współpracownikiem SB i otrzymywał za to wynagrodzenie. Sam Moczulski odpierał zarzuty, przekonując, że dokumenty na jego temat były sfałszowane. Sprawa dotarła do Strasburga. Trybunał orzekł, że proces lustracyjny Moczulskiego naruszał prawo do rzetelnego procesu poprzez ograniczenie prawa do obrony. W następstwie Sąd Najwyższy uchylił orzeczenia stwierdzające, że Leszek Moczulski współpracował z SB, a jego sprawa trafiła do ponownego rozpoznania.
Jest autorem książek historycznych i politycznych.
Tomasz Szyszko - były minister łączności
Były minister łączności w rządzie Jerzego Buzka (po roku kierowania resortem został zdymisjonowany za to, że "w sposób niewystarczający sprawował nadzór nad podległym mu ministerstwem), poseł. Za pierwszym razem dostał się do sejmu z lit ZChN, za drugim - z ramienia AWS. Od lat na politycznym oucie.
W ramach protestu odszedł z PiS
Jest ojcem Jana Filipa Libickiego. Od lat działa w polityce. Trzykrotnie zasiadał w polskim parlamencie (z ramienia AWS, a potem PiS), raz - w Parlamencie Europejskim (PiS). Marcin Libicki z PiS odszedł wraz synem, w ramach protestu przeciw decyzji podjętej przez komitet polityczny PiS. Partia uznała, że europoseł nie dostanie powtórnie pierwszego miejsca na liście do PE. Jak wówczas spekulowano, Libicki nie otrzymał rekomendacji w związku z zarzutami o jego rzekomą współpracę ze służbami PRL. Libicki wielokrotnie zaprzeczał, że współpracował z SB, a sąd uznał jego oświadczenie lustracyjne za prawdziwe.
Trzy lata temu przystąpił do formacji Polska Plus, której został wiceprezesem. Później popierał PJN, ugrupowaniu, do którego należał jego syn.
Góral z krwi i kości
Andrzej Gąsienica-Makowski dwukrotnie zasiadał w sejmie. Od lat jednak skupia się na pracy w samorządzie, jest radnym i starostą powiatu tatrzańskiego.
Przez sześć lat kierował Związkiem Podhalan i lokalnym ugrupowaniem Jedność Tatrzańska. Przystąpił również do Chrześcijańskiego Ruchu Samorządowego.
W 2011 rozważał wystartowanie w wyborach do senatu, ale zrezygnował. Powodem, jak mówił, były niedokończone wyzwania w powiecie: przejęcie budynku starostwa i jego remont, budowę sali wielofunkcyjnej, realizacja zakopianki, prace nad jakością produktu kurortu tatrzańskiego, a także plany starań o tatrzańską olimpiadę zimową wspólnie ze Słowakami.
Zrzekł się mandatu i zniknął ze sceny politycznej
Kilka lat temu Zbigniew Chrzanowski (na zdjęciu) nagle zniknął ze sceny politycznej i wyjechał z rodziną do USA. Wcześniej był wiceministrem rolnictwa w gabinecie Jerzego Buzka i posłem (SKL i PO). W 2004 roku zrzekł się mandatu posła. Tłumaczył, że jest rozczarowany sceną polityczną, ponieważ nie został wpisany na listę kandydatów Platformy do PE. Mówił też, że zamierza zaangażować się w biznes.
"Gazeta Wyborcza" sugerowała za "Tygodnikiem Siedleckim", że wyjazd Chrzanowskiego do USA miał charakter ucieczki. "Poseł wyjechał nagle z Polski, wraz z całą rodziną, na dzień przed śmiercią Marka Karpia. Swój spory majątek przekazał bratu w zarządzanie. Dopiero po wylądowaniu w USA zrzekł się mandatu poselskiego. (...) Chrzanowski nikogo nie uprzedził - informowała gazeta za "Tygodnikiem Siedleckim".
Chrzanowski mówił, że artykuł w "GW" bardzo go dotknął i tłumaczył, że choć wyjechał z kraju, nie ukrywam się przed nikim: "Ja przecież byłem tu już wcześniej, robiłem interesy w branży budowlanej. Nikomu żadnego świństwa nie zrobiłem i pewnie dlatego podczas urlopu latem w Stanach znajomi zaproponowali mi dobry kontrakt. Miałem dwa tygodnie by podjąć decyzję i zdecydowałem się jechać".
Chrzanowski podkreślał, że był już w 1989 roku w USA, i prowadził tam firmę budowlaną, działał też politycznie w środowisku polonijnym. Wrócił do Polski w 1996 roku i wspólnie z bratem hodował trzodę chlewną i prowadził 60 hektarowe gospodarstwo rolne niedaleko Makowa Mazowieckiego.
Wśród polityków, którzy podpisali się pod deklaracją założycielską IMP jest także Wojciech Bosak. Były działacz LPR. W 2005 roku z listy partii Romana Giertycha startował w wyborach do sejmu, bezskutecznie. Rok później został radnym sejmiku małopolskiego, a następnie zasiadł w fotelu wicemarszałka województwa.
Przez cztery miesięcy piastował stanowisko podsekretarza stanu w resorcie budownictwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W 2009 roku dostał się do TVP na stanowisko dyrektora biura zarządu i spraw korporacyjnych. W 2010 roku zmienił barwy partyjne, i wystartował w wyborach samorządowych z list PO. Został wybrany na radnego powiatu krakowskiego.