"Trzy mandaty i siedem procent". Kolejny spór w Nowej Lewicy. W tle znane nazwiska
Mimo coraz słabszych wyników w kolejnych wyborach, Lewica jest jedyną formacją, w której trwają otwarte spory o miejsca na listach wyborczych przed wyborami do PE. - Może będziemy mieli pięć procent, może siedem. Jeśli się nie ogarniemy, w czerwcu będzie dramat - mówi jeden z działaczy.
Doszło nawet do tego, że członek klubu parlamentarnego atakuje publicznie jednego z liderów formacji. Trwa też dyskusja o miejscach na listach dla byłych premierów. Nie wszyscy popierają ich start.
Uderzenie w Biedronia
Ubiegły tydzień, kilka dni przed drugą turą wyborów samorządowych. W Wirtualnej Polsce opisujemy kulisy rozmów dotyczących "jedynek" Lewicy na listach do Parlamentu Europejskiego. W większości przypadków znacznych różnic zdań nie ma, ale jeśli już są, to stają się publiczne i wywołują poważne konflikty.
Tak jest ze Śląskiem. Tam - z numeru pierwszego na liście - chcą kandydować zarówno Łukasz Kohut z Nowej Lewicy, jak i Maciej Konieczny z koalicyjnej partii Razem.
Sytuacja jest o tyle ciekawa, że europoseł Robert Biedroń - jeden ze współprzewodniczących Nowej Lewicy - woli oddać śląską "jedynkę" Koniecznemu. Biedroń miał zaakceptować takie rozwiązane podczas rozmów z partią Razem o rozdziale tzw. miejsc biorących, przyjmując, iż formacja kierowana przez Adriana Zandberga i Magdalenę Biejat powinna mieć co najmniej szansę na jeden mandat europosła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ale Łukasz Kohut z innym politykiem Nowej Lewicy - 33-letnim senatorem Maciejem Kopcem - na taki stan rzeczy się nie godzą. I twierdzą, że Biedroń chce oddać "jedynkę" na śląskiej liście partii Razem, licząc na to, że w konsekwencji miejsce w PE przypadnie kandydującemu z numeru jeden na Dolnym Śląsku wiceministrowi Krzysztofowi Śmiszkowi.
Tak działa bowiem ordynacja wyborcza do PE, gdzie mandaty "przepływają" do okręgów, w którym głosuje najwięcej wyborców.
Słowem: Łukasz Kohut, z punktu widzenia Biedronia, miałby jedynie "podbić" ogólnokrajowy wynik Lewicy, ale mandat miałby przypaść Śmiszkowi. Takie motywy przypisują Biedroniowi politycy jego własnej formacji. I to publicznie.
Pierwszy Biedronia skrytykował publicznie Kopiec.
"Od 5 lat Robert Biedroń nie odbył ani jednego spotkania z Nową Lewicą w śląskim, skąd Wiosna [była partia Biedronia, już nieistniejąca - red.] ma polityków w Sejmie, Senacie i PE. Próbuje autorytarnie zarządzać listą teraz, gdy chodzi o PE. Cel? Sprowadzenie Lewicy w PE do trio: Biedroń, Śmiszek, Scheuring-Wielgus" - napisał na portalu X senator Nowej Lewicy.
Wcześniej - wymieniając nieliczne, ale jednak znaczące zwycięstwa kandydatów Lewicy na prezydentów Włocławka, Będzina, Świdnicy czy Częstochowy - Kopiec stwierdził, że Lewica "wygrywa tam, gdzie w wybory nie wtrąca się centrala i warszawocentryzm".
Słowem: Kopiec (wiceprzewodniczący klubu Lewicy), we współpracy z Kohutem, zaatakował własnych liderów - w tym Biedronia. Oskarżył go o to, że bardziej niż wynik Lewicy interesuje go wprowadzenie do Parlamentu Europejskiego Krzysztofa Śmiszka (prywatnie partnera) oraz bliską sobie wiceminister Joannę Scheuring-Wielgus. Pożalił się również, że Biedroń usunął go z wewnętrznych grup dyskusyjnych frakcji.
Co ciekawe, kandydowania Scheuring-Wielgus z Poznania nie chce - jak słyszymy - lokalna liderka struktur Nowej Lewicy, posłanka Katarzyna Ueberhan, która sama w Wielkopolsce chce być "jedynką".
Publiczna jatka na X
Jak słyszymy nieoficjalnie, Biedroń tego typu sugestiami - zwłaszcza Kopca - jest oburzony. Ani on, ani wiceminister Śmiszek do momentu publikacji tekstu nie odpowiedzieli na prośbę o rozmowę.
Czy europoseł i współprzewodniczący Nowej Lewicy podejmie działania wobec krytyki Kohuta? Jak słyszymy, żaden wniosek w tej sprawie do sądu partyjnego nie trafił. Sprawą nie zajmuje się również klub parlamentarny Lewicy. Co ciekawe, szefowa klubu Anna Maria Żukowska na portalu X kilka dni temu promowała Kohuta, pisząc, że "będzie w PE dobrze reprezentował zarówno Polskę, jak i swoją małą ojczyznę".
Na te wyrazy poparcia dla Kohuta zareagowała Paulina Matysiak, posłanka klubu Lewicy, członkini partii Razem. Nie kryła zdziwienia. "Aniu, o czym Ty piszesz? Przecież to wy już dawno przyszliście do Razem z propozycją jedynki na Śląsku. Bo wam najbardziej zależy na Warszawie i Wrocławiu. Traktujmy siebie poważnie" - apelowała do Żukowskiej.
Politycy Razem w rozmowie z Wirtualną Polską twierdzą, że władze Nowej Lewicy ustaliły wcześniej, że "jedynka" na liście wyborczej na Śląsku przypadnie właśnie partii Razem. Takie rozwiązanie miał zaproponować Robert Biedroń.
Wedle naszej wiedzy ostateczne decyzje w tej sprawie zapadną w piątek 26 kwietnia na Zarządzie Krajowym Nowej Lewicy, w porozumieniu z pozostałymi partiami koalicyjnymi - Razem, PPS i Unią Pracy. Dzień później zaś - w sobotę - Lewica ogłosi "jedynki" na konwencji inaugurującej kampanię do Parlamentu Europejskiego.
Wśród nich, jak ogłosił w TVP Info Robert Biedroń, mają być m.in. byli premierzy z SLD: Włodzimierz Cimoszewicz i Marek Belka (dotychczas nienachalnie utożsamiający się z lewicą). Cimoszewicz, jak słyszymy, mógłby być kandydatem z zachodniopomorskiego i lubuskiego, a Belka - z łódzkiego.
Nie ma pewności, że politycy ponownie dostaliby się do PE (w 2019 r. kandydowali z list Koalicji Europejskiej). Kandydowanie Cimoszewicza może być dla niego zakończeniem politycznej kariery.
Odmłodzić Lewicę
Współprzewodniczący Nowej Lewicy wywołał deklaracją dotyczącą byłych premierów zdenerwowanie znacznej części zwolenników Lewicy, a także zirytował polityków partii Razem (i niektórych członków lewicowych młodzieżówek). Ci bowiem uważają, że lewica powinna stawiać w Polsce na nowe twarze, które będą chciały budować przyszłość tej formacji, a nie na byłych premierów. Liderzy lewicy twierdzą jednak, że trzeba grać na różnych fortepianach i "doświadczenie łączyć z młodością".
Na kandydowaniu byłych premierów ma zależeć Włodzimierzowi Czarzastemu. Z pragmatycznych powodów: współprzewodniczący Nowej Lewicy uważa, że bez znanych nazwisk na listach, Lewica osiągnie jeszcze gorszy wynik niż w wyborach samorządowych. A to byłaby katastrofa.
- Celem jest minimum 7 procent. To i tak katastrofalny wynik, ale jeśli znowu będzie mniej, ludzie na poważnie zaczną domagać się rozliczeń - twierdzi jeden z działaczy.
Jak rozwiąże się ten spór? Wicemarszałek Czarzasty nie chce mówić o kulisach. - Jest czas układania list, a partie lewicowe, które układają listy, są cztery. W związku z tym pojawiają się sytuacje, w których te rożne partie mają różne zdania w tej sprawie - mówi Wirtualnej Polsce.
Jak przyznaje, faktycznie "do wyjaśnienia pozostaje lista na Śląsku". - Sprawy wewnątrzpartyjne są zawsze wyjaśniane w gremiach partyjnych - ucina współprzewodniczący Nowej Lewicy.
Według informacji WP śląskie struktury Nowej Lewicy ostrzegają centralę, że jeśli ta - wbrew ich rekomendacji - postawi nie na Łukasza Kohuta, a na Macieja Koniecznego z Razem, to działacze NL... przestaną zbierać podpisy pod listami wyborczymi. - To będzie kompromitacja - twierdzo rozmówca z NL.
Dyskusje między politykami Nowej Lewicy i Razem (obie formacje tworzą wspólny klub Lewicy w Sejmie, choć Razem nie jest w rządzie, a Nowa Lewica - owszem) są interesujące o tyle, że Lewicy - jak wynika z aktualnych analiz, o których jako pierwsi pisaliśmy w Wirtualnej Polsce - przypadną maksymalnie trzy mandaty w Parlamencie Europejskim.
Rywalizacja idzie więc o trzy tzw. miejsca biorące na listach wyborczych. Według naszych informacji od osób związanych z Lewicą, miejsca biorące - na dziś - będą dotyczyć "jedynek" w Warszawie, Poznaniu i Katowicach. Z szansą na Wrocław.
Jak pisaliśmy w WP, partia Razem proponuje na listy czterech z dziewięciu parlamentarzystów: Paulinę Matysiak (potencjalny numer jeden w woj. kujawsko-pomorskim), Dorotę Olko (numer dwa w Warszawie), Marcelinę Zawiszę (numer dwa w woj. dolnośląskim i opolskim) oraz wspomnianego Macieja Koniecznego.
- Nie chcemy się spierać. Nie oczekujemy niczego ponad naszą miarę i nie gramy ponad poziom. Chcemy startu takiego, z którego wszystkie strony będą usatysfakcjonowane - przekonuje rozmówca z partii Razem.
Kierować kampanią do PE będzie minister Katarzyna Kotula z Nowej Lewicy. Do momentu publikacji nie odpowiedziała na naszą prośbę o rozmowę.
Oprócz sporów o personalia przed Lewicą inne wyzwania. Przykład? W klubie nie ma jednomyślnego stanowiska wobec forsowanego przez KO i Trzecią Drogę programu "Mieszkanie na start" (czyli kredytu 0 proc.). O konflikcie w tej sprawie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu w Wirtualnej Polsce.
Jak pokazują sondaże (w tym dla "DGP" i RMF), większość Polaków sprzeciwia się dopłatom do kredytów. Szefowa klubu Lewicy Anna Maria Żukowska przyznała jednak niedawno w Polskim Radiu 24, że poprze program. O ile oczywiście zajmie się nim rząd, a projekt trafi pod głosowanie w Sejmie.
Co do tego nie ma dziś pewności. Odpowiedzialny za mieszkalnictwo wiceminister Krzysztof Kukucki z Lewicy niebawem odejdzie z rządu na fotel prezydenta Włocławka.
AKTUALIZACJA: Po publikacji WP okazało się, że Łukasz Kohut będzie kandydował do PE z list Koalicji Obywatelskiej. Jest skonfliktowany z władzami Nowej Lewicy - przede wszystkim z Robertem Biedroniem.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl