Jest właścicielem składu węgla. Po słowach prezesa go "olśniło"
Importowany węgiel bywa mokry, ma niską kaloryczność i gdyby nie uchylenie przepisów o jakości opału, w ogóle nie zostałby dopuszczony do obrotu w Polsce. - Normalnie nie mógłbym sprzedawać takiego syfu klientom, ale po słowach prezesa Kaczyńskiego mnie olśniło - mówi jeden z właścicieli składów węgla.
- Po przesianiu indonezyjskiego węgla z jednej tony uzyskaliśmy 180 kg opału, ale te ziarenka nie miały więcej niż 5 mm. Mają niską kaloryczność, zaledwie 22 megadżule na kilogram i 20 proc. popiołu. Przy spalaniu daje to mniej ciepła. Właściciel lekko docieplonego 150-metrowego domu będzie musiał puścić kominem nie pięć, ale siedem ton takiego węgla i będzie narzekać, że i tak musi chodzić w kalesonach - tłumaczy właściciel składów węgla z woj. warmińsko-mazurskiego.
Po aferze pod tytułem "nie ma węgla" zaczyna się kolejna: "to nie nadaje się do palenia, a kosztuje ponad 3000 zł". W internecie już roi się od relacji na temat słabej jakości importowanego opału.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- To właściwie jest miał, nie groszek, i do tego wilgotny, który wymaga suszenia na placu. Przy cenie przekraczającej 3000 zł za tonę to skandal. Normalnie nie mógłbym sprzedawać takiego syfu klientom, ale po słowach prezesa Kaczyńskiego mnie olśniło. To dlatego Ministerstwo Klimatu i Środowiska odstąpiło w czerwcu i sierpniu od wymagań jakościowych dla paliw stałych - tłumaczy dalej przedsiębiorca.
Przypomnijmy, że Jarosław Kaczyński, który w sobotę przemawiał w Nowym Targu, usłyszał pytanie o drogi gaz i węgiel. Jeden z uczestników spotkania skarżył się też prezesowi na przepisy antysmogowe, które "uderzają w najbiedniejszych, ograniczając palenie drewnem". - Trzeba w tej chwili palić wszystkim poza oponami czy podobnymi szkodliwymi rzeczami, bo Polska musi być ogrzana - odparł prezes partii Prawo i Sprawiedliwość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Cała Europa oszczędza. "Polskim politykom te słowa nie przechodzą przez gardło"
Ostrzega klientów, by sprawdzali, czy to się da rozpalić
Rozmówcy WP potwierdzają, że przy braku porządnego węgla z polskich kopalni rynek zalany jest opałem o fatalnej jakości. Właścicielka składów węgla z woj. dolnośląskiego: - Węgiel z Indonezji i Australii ma od 22-23 megadżuli i nie spełnia wymagań jakościowych. Dla porównania, polskie ekogroszki mają 26-28 megadżuli. Długo trzymają temperaturę, rzadziej trzeba dosypywać do pieca - tłumaczy.
- Co gorsza, krążą oferty na miał węglowy, którym palenie w domach było zabronione od 2020 roku. Teraz ostrzegam klientów, żeby przestawiali domowe instalacje grzewcze na niższą kaloryczność albo zachęcam do kupienia kilku worków na próbę, czy ten opał da się spalić w ich domowym piecu - dodaje rozmówczyni.
31 sierpnia Polska Grupa Górnicza wprowadziła miał węglowy do sklepu internetowego. Tona kosztuje około 1100 zł, a sam produkt nie spełnia kryteriów jakościowych (kaloryczności i zawartości popiołu). To odpowiedź spółki na problemy z dostępnością innych gatunków węgla. Wcześniej wprowadzono limit zakupu workowanego ekogroszku - po jednej tonie na klienta.
Wbrew słowom Jarosława Kaczyńskiego, na tle jakości dostępnego opału, opony wcale nie wypadają najgorzej. Wartość opałowa zużytej opony wynosi 30 megadżuli/kg. Cementownie w Polsce wykorzystują je jako opał, spalając rocznie ponad dziewięćdziesiąt tysięcy ton zużytych opon (dane Stowarzyszenia Producentów Cementu). Problem w tym, że w domowych piecach osiągane są niższe temperatury. Pocięte opony topią się, zatykając ruszt i dochodzi do emisji większej ilości trujących związków. W internecie już pojawiły się jednak oferty zakupu "gumowego ekogroszku".
Cała Polska w siwym dymie
Spalanie opału najgorszego sortu jest już możliwe, ponieważ 27 czerwca Ministerstwo Klimatu i Środowiska opublikowało rozporządzenie uchylające normy jakościowe paliw stałych. Zgodnie z ustawą, taka zmiana była możliwa tylko na 60 dni. Dlatego 28 sierpnia weszło w życie kolejne rozporządzenie, które będzie obowiązywać na kolejne 60 dni. I tak dalej, aż do końca sezonu.
Ministerstwo uzasadniało wprowadzenie rozporządzeń tym, że chce w ten sposób uspokoić nastroje Polaków związane z wojną w Ukrainie, zwiększyć podaż i ustabilizować ceny węgla na rynku. Rządzący mają w planach zniesienie norm jakość za jednym zamachem i to do stycznia 2023, poprzez wrzutkę artykułu do nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym.
- Nie rozumiem tej wypowiedzi i jestem bardzo zaskoczony takim podejściem. (...) To, co padło z ust prezesa, jest nieformalnym przyzwoleniem na palenie wszystkiego. Nie można palić oponami, ale można palić pozostałymi materiałami łatwopalnymi. Wiele osób zrozumie, że można robić, co się chce - komentował słowa Kaczyńskiego Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski