Trzaskowski pokazał dystans? "Karmi trolle i hejterów"
Rafał Trzaskowski, podobnie jak wcześniej Andrzej Duda czy Barack Obama, postanowił pokazać, że nie przejmuje się obraźliwymi wpisami na swój temat. Tyle że pokazywanie dystansu to niestety zachęta dla kolejnych chętnych do bezkarnego obrażania.
Tolerując, daje się im drugie życie i umacnia w przekonaniu, że to, co robią ma sens, że kogoś to rusza. Umacnianie hejterów w przekonaniu, że można to robić, że można bezkarnie obrażać, napisać każde obrzydlistwo nie ponosząc za to żadnej kary. Choć to nie oznacza, że wobec fali hejtu jesteśmy, czy powinniśmy być bezradni.
Wręcz odwrotnie. Powinniśmy z całą stanowczością walczyć z mową nienawiści, ujawniać autorów takich wpisów i piętnować to, co robią pod przykryciem. I nie, nie ma to nic wspólnego z ograniczaniem swobody wypowiedzi. Każdy ma prawo powiedzieć to, co myśli i czuje. Ale też każdy powinien mieć szansę brać za swoje słowa odpowiedzialność. Wolność słowa kończy się bowiem wraz z anonimowością, tak jak bohaterstwo kończy się z wraz założeniem kominiarki i zasłonięciem twarzy. Skoro ktoś jest w stanie pisać, tylko pod przykryciem, to sam przyznaje się do tego, że z otwartą przyłbicą nigdy by tego nie zrobił. Że wśród innych nigdy by tak się nie wypowiedział.
Tak jak nie rozumiem przyzwolenia na kibolstwo i wpuszczanie chuligaństwa na stadiony - bo kluby ucierpią i stracą swoich wiernych fanów - tak nie rozumiem, dlaczego twórcy portali takich jak chociażby Twitter, pozwalają na tworzenie anonimowych, niezweryfikowanych kont. Dlatego na swoich kanałach od lat jestem wierny zasadzie: "chcesz do mnie pisać, chcesz mnie obrażać? Pokaż swoją twarz i pisz pod swoim nazwiskiem". Od lat jestem też wierny zasadzie, że nie wchodzę w interakcję z tymi, którzy piszą do mnie z anonimowych kont. Z doświadczenia wiem, że ma to ogromną zaletę. Bez karmienia trolii i hejterów, szybko im się ta działalność nudzi. Szybko tracą wenę i przestają mnie swoimi wpisami zasypywać.
Szokuje i zadziwia mnie tylko to, jak wiele osób chętnie śledzi anonimowe, chamskie i obraźliwe konta. Z ciekawości? Z przekonania? A może dlatego, że pokazują dokładnie to, co sami myślą, a jeszcze boją się na głos powiedzieć? Walka z hejtem zaczyna się od nas samych. Każdy ma wybór, czy będzie wspierał anonimową i bezkarną działalność, czy też się od takiej działalności będzie odcinał.
Internet i jego powszechność miała dać nam większą demokrację i szersze pole do debaty. Dał szersze pole, ale do tego, by innych bezkarnie obrażać, a debata jest coraz węższa i bardziej brutalna. Zwłaszcza w social mediach. I nic nie poprawi się na lepsze, jeśli wciąż będzie można zabierać głos kryjąc się za anonimowością, fałszywymi kontami podpisanymi jedynie nickami.
Zobacz też: Biedroń do Kacprzaka: kim pan jest, żeby decydować?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl