Tryńcza. Pogrzeb ostatniej z ofiar. Jej brat apeluje
Na czwartek w Tryńczy zaplanowano pogrzeb ostatniej z ofiar wypadku, w którym życie straciło pięć młodych osób. Brat tragicznie zmarłej Klaudii apeluje w rozmowie z WP o wstrzymanie się z dalszym komentowaniem całej sprawy, do momentu wyjaśnienia przyczyn wypadku przez policję. Co jeszcze mówi?
04.01.2018 | aktual.: 04.01.2018 13:15
Pogrzeb pierwszych dwóch ofiar - sióstr Ani (16 l.) i Dominiki (18 l.) - odbył się we wtorek. - Nigdy nie widziałem tak wielkiego pogrzebu. To straszna tragedia - mówił WP wujek nastolatek, pan Jan. W środę rodzina i znajomi pożegnali Sławomira (24 l.) i Bogdana (27 l.). - Znałem ich od urodzenia. To byli świetni koledzy. Pracowici i pomocni - wspomniał Zdzisław Kulpa, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej Ubieszyn, w której pracę młodzi mężczyźni często się angażowali. Na godz. 13 w czwartek zaplanowano z kolei ostatnie pożegnanie Klaudii (19 l.).
"Wyjaśnianie sprawy pozostawmy policji"
Przypomnijmy, że cała piątka zaginęła 25 grudnia. Przez kilka dni nie udawało się ustalić, co mogło się wydarzyć. W końcu śledczy wyciągnęli z pobliskiej rzeki Wisłok osobowe daewoo tico, w którym znaleziono ciała. Internet szybko zalała fala spekulacji o tym, co mogło być przyczyną tragedii. Znajomy ofiar zdradził w rozmowie z WP, że auto było własnością jednego z młodych mężczyzn, a część użytkowników sieci zaczęła obwiniać o całe zdarzenie 24 i 27-latka. Niesłusznie.
- Znam obu chłopaków od podstawówki i nie wyobrażam sobie, że oni mieliby się przyczynić do wypadku. Spędziłem z nimi dużo czasu, zresztą historia jest tak długa, że brakłoby czasu na opowiadanie - mówi nam brat Klaudii. - Prawdą jest to, że były wtedy złe warunki atmosferyczne i mogło dojść po prostu do jakiejś pomyłki podczas kierowania, ale to pozostawmy policji, która wyjaśnia okoliczności zdarzenia - dodał. Podkreślił również, że "do wyjaśnienia całej sprawy, gazety i media nie powinny drążyć, co było przyczyną tragicznej śmierci całej piątki".
Debata wokół stanu drogi
Wszystko wskazuje na to, że jadąc wspólnie samochodem, młodzi ludzie zjechali po prostu z drogi i wpadli do rzeki. Wisłok ma w tym miejscu ok. 3 m głębokości. Samochód leżał na dnie do góry kołami. Ma wgniecenia na dachu i masce, co może świadczyć, że po zjechaniu ze skarpy auto koziołkowało. Po wypadku często pojawiało się również pytanie o stan drogi, z której auto zjechało wprost do wody.
- To nie jest zwykła droga, po której jeżdżą samochody. To teren zalewowy, gdzie średnio co trzy lata wylewa Wisłok. W związku z tym nie odbywa się tam zwykły ruch, a raczej jeżdżą rowery, czy chodzą ludzie z kijkami. Często wykorzystują ją też np. rolnicy wracający z kukurydzą - wyjaśnił WP wójt Tryńczy Ryszard Jędruch. W miejscu, gdzie doszło do tragedii nie ma ostrego zakrętu, a gdyby zbocze między drogą i rzeką chciano odgrodzić barierkami, musiałyby się one ciągnąć kilometrami. Co więcej, niezbędna byłaby specjalna zgoda Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie.
Wyniki badań toksykologicznych w najbliższych tygodniach
Tryńcza to niewielka gmina wiejska w województwie podkarpackim. Większość mieszkańców zna się osobiście lub z widzenia, więc niespodziewana śmierć piątki młodych ludzi dotknęła tam wszystkich. Ryszard Jędruch poinformował, że "każda z ofiar chodziła do okolicznych szkół lub była ich absolwentem". - Stąd właśnie decyzja o wprowadzeniu trzech dni żałoby i zamykaniu w tym czasie szkół do godziny 12 - powiedział. Wszystkie pogrzeby wyznaczono na godz. 13, więc każdy znajomy, kolega czy nauczyciel, mógł wziąć w nich udział.
Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Przemyślu. Decyzją prokuratora szybko odbyła się sekcja zwłok. Ustalono, że bezpośrednią przyczyną zgonów było utonięcie. Zostały też pobrane próbki do zbadania alkoholu i innych substancji w ciałach ofiar. Wyniki tych badań poznamy w najbliższych tygodniach.