Trybunał rozprawiający się z demonami Jugosławii kończy pracę. Sędziowie dosłownie mierzyli się z koszmarem
Szokujący dramat kończy pracę trybunału ścigającego zbrodniarzy wojennych z byłej Jugosławii. Chorwacki generał usłyszał wyrok i wypił truciznę. Przez salę sądową w Hadze przewinęła się grupa największych potworów, których zrodziła Europa po drugiej wojnie światowej.
Trudno wyobrazić sobie bardziej przerażające zakończenie pracy sądu, który od 1993 r. sądził ludzi odpowiedzialnych za koszmary wojny w byłej Jugosławii. Slobodan Praljak, jeden z dowódców chorwackich w Bośni – Hercegowinie przed kamerami popełnił samobójstwo, gdy sąd potrzymał wyrok 20 lat więzienia za jego udział w czystkach etnicznych. – Sędziowie! Nie jestem przestępcą wojennym. Odrzucam i potępiam ten wyrok – powiedział 72-letni Praljak po opróżnieniu szklanej ampułki z trucizną. Pomimo szybkiej interwencji medyków Chorwata nie udało się uratować.
Historia Slobodana Praljaka potwierdza twierdzenie, że największych okrucieństw podczas wojen, a szczególnie wojen domowych, dopuszczają się "żołnierze amatorzy". Przeraża łatwość, z jaką ludzie kulturalni i wykształceni przeobrażają się w krwiożercze bestie.
Praljak nigdy nie chciał być żołnierzem. Miał trzy fakultety. Był inżynierem-elektrykiem, filozofem – socjologiem oraz reżyserem z dyplomem Kademii Sztuk Pięknych w Zagrzebiu. Pracował jako nauczyciel w szkole średniej, uczył filozofii oraz był reżyserem teatralnych i telewizyjnym.
Do wojska wstąpił, gdy Chorwaci z bronią w ręku stanęli do walki o niepodległość na gruzach rozpadającej się Jugosławii w 1991 r. Utworzył nawet oddział złożony z artystów i intelektualistów. Szybko awansował i uzyskał stopień generalski. Trudno zrozumieć jak to się stało, że tak wykształcony i wrażliwy człowiek miał udział w zniszczeniu słynnego mostu w Mostarze, jednego z najbardziej znany zabytków byłej Jugosławii. On sam temu zaprzeczał, podobnie jak zarzutom o okrutne traktowanie jeńców. Dawni żołnierze Praljaka nadal cenią swojego byłego dowódcę za niesztampowe myślenie.
Psychiatra, kombinator, polityk i zbrodniarz
Wojskowym nie jest także Radowan Karadźić, jeden z najbardziej znanych zbrodniarzy skazanych w Hadze. Serb jest psychiatrą z dyplomami z Sarajewa, Danii i Nowego Jorku. Już w połowie lat 80. wszedł w konflikt z prawem z powodu nadużyć finansowych. Rozpad Jugosławii dał mu szansę na wybicie się na szczyty lokalnej polityki. Został pierwszym prezydentem Republiki Serbskiej na terneie Bośni i Hercegowiny.
Razem z generałem Ratko Mladiciem i prezydentem Seribii Slobodanem Milosewiciem bezwzględnie dążył do zbudowania serbskiego państewka. Zrezygnował ze stanowiska po oskarżeniu go o zbrodnie wojenne i ukrywał się w stolicy Serbii. Pod fałszywym nazwiskiem leczył zaburzenia seksualne. Ujęty i przekazany do Hagi został dopiero w 2008 r. Trybunał skazał go na 40 lat więzienia za zbrodnie przeciwko ludzkości oraz rolę w masakrze w Srebrenicy. Polityk odwołał się od wyroku.
Pod koniec listopada 2017 r. trybunał na karę dożywocia skazał byłego dowódcę wojsk serskich w Bośni Ratko Mladicia uznanego za winnego ludobójstwa, zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. To akurat przykład zawodowego żołnierza, którzy z bezlitosną systematycznością dokonywał czystek etnicznych, czym zasłużył sobie na przydomek „Rzeźnika Bośni”. W Srebrenicy uspakajał kobiety mówiąc, że nikomu nic się nie stanie w czasie, gdy jego żołnierze mordowali tysiące złapanych muzułmanów, mężczyzn i chłopców.
Lista post-jugosłowiańskich potworów, którzy zostali doprowadzeni przed oblicze sędziów w Hadze nie byłaby pełna bez jednego z głównych architektów rzezi Bałkanów, prezydenta Serbii Slobodana Miloszewicia. Największym "dziełem" tego byłego polityka komunistycznego był plan zbudowania Wielkiej Serbii obejmującej terytoria odebrane Chorwatom i Bośniakom. Jego przemówienie wygłoszone w 1987 r. w Kosowym Polu uważane jest za punkt zwrotny w historii serbskiego nacjonalizmu, który następnie doprowadził do krwawego rozpadu Jugosławii.
W 2001 r. Miloszević trafił do aresztu w Hadze, a trybunał przedstawił mu 66 zarzutów związanych z wojnami w Chorwacji, Bośni i Kosowie. Polityk nie doczekał wyroku. Zmarł w więzieniu na atak serca.
Znowu jest nadzieja, że to już ostatni raz
Wojna, która wybuchła po rozpadzie Jugosławii kosztowała życie setek tysięcy ludzi. W sumie Trybunał rozpatrzył 161 spraw przeciwko Serbom, Bośniakom, Chorwatom i Kosowarom oskarżanym o zbrodnie popełnione po rozpadzie Jugosławii. Byli wśród nich nie tylko ludzie z pierwszych stron gazet, ale także żołnierze i zbrodniarze niższego szczebla. Większość spraw zakończyła się wyrokiem skazującym. Tylko 18 razy oskarżeni zostali uniewinnieni, a 37 spraw umorzono z powodu wycofania aktu oskarżenia lub śmierci podejrzanego – tak jak w przypadku Miloszewicia.
Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii oficjalnie kończy pracę 31 grudnia 2017 r. Miło byłoby wierzyć, że już nigdy więcej nie będzie potrzeby rozprawiania się w Europie z demonami, którym czoła stawiali sędziowie w Hadzie. Takie same nadzieje wyrażano, gdy w 1949 r. w Norymberdze kończyły się procesy zbrodniarzy nazistowskich.