Trump idzie na wojnę z CIA? Były oficer grozi wyciekiem kompromitujących informacji
Prezydent-elekt Stanów Zjednoczonych po raz kolejny prześmiewczo skrytykował amerykańskie służby, na których czele stanie. Eksperci ostrzegają, że konflikt z agencjami wywiadowczymi może się źle skończyć, zarówno dla niego samego, jak i dla całego kraju. Już teraz pojawiają się pogłoski o "hakach" na nowego prezydenta.
04.01.2017 | aktual.: 04.01.2017 17:33
"Briefing 'wywiadu' na temat tak zwanego 'rosyjskiego hakingu' został przełożony na piątek, być może potrzeba im więcej czasu na zebranie dowodów w sprawie. Bardzo dziwne!" - napisał na Twitterze Trump we wtorkowy wieczór. Prezydent-elekt tym samym po raz kolejny poddał w wątpliwość doniesienia amerykańskich służb o rosyjskim udziale we włamaniu się na serwery e-mail Partii Demokratycznej i opublikowaniu ich zawartości podczas kampanii wyborczej. Zaś jego użycie cudzysłowu to kolejny znak lekceważącego lub wręcz kpiącego stosunku do agencji, nad którymi już za dwa tygodnie obejmie władzę.
Wiele wskazuje na to, że to celowy zabieg. Jak podała telewizja CNN, briefing z udziałem Dyrektora Wywiadu Narodowego (DNI, sprawującego nadzór nad wszystkimi 17 tajnymi służbami) Jamesa Clappera i szefa CIA Johna Brennana wcale nie został przełożony, lecz od początku zaplanowany na piątek. Trump już wcześniej wielokrotnie podważał autorytet służb i szczególnie ich oceny dotyczące operacji rosyjskich hakerów podczas kampanii wyborczej. Kpił, że stoją za nią "ci sami ludzie, którzy mówili że Saddam ma broń masowego rażenia", sugerował też, że na temat akcji hakerskich zna się lepiej i ma lepsze informacje niż amerykański wywiad. Prezydent-elekt wielokrotnie rezygnował z codziennych briefingów przygotowywanych przez służby.
Zachowanie Trumpa, który wydaje się stawać po stronie Rosji zamiast rodzimych służb, budzi szerokie zdziwienie wśród ekspertów. Co stoi za tak nieracjonalnym politycznie ruchem? Teorii jest wiele. Jedni uważają, że chodzi o wstęp do przeprowadzenia czystki w służbach. Inni - o ich podporządkowanie i okazanie dominacji. Jeszcze inna teoria zakłada, że robi to po prostu efekt impulsywnej natury nowego prezydenta.
Niezależnie jednak od motywacji, skutki otwartego konfliktu z potężnymi agencjami mogą być opłakane.
- CIA jest szczególnie ważną i autonomiczną władzą wykonawczą. To agencja, którą trudno zmieniać z zewnątrz i dla której ostre zmiany oznaczałyby wielkie ryzyko utrudnienia pracy, a nawet ryzyko dla bezpieczeństwa kraju - powiedział WP Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, amerykanista z Wojskowej Agencji Technicznej. - Postępowanie szefa władzy wykonawczej wymaga woli współpracy, zrozumienia i ostrożności. Wchodzenie w konflikt ze służbami jeszcze przed objęciem rządów przez Trumpa zapowiada duży problem i słabość jego prezydentury - dodaje.
Ale skutki tego konfliktu mogą być bolesne także dla niego samego. Coraz więcej sygnałów wskazuje na to, ze społeczność wywiadowcza jest wściekła zachowaniem Trumpa. Były Dyrektor Centrali Wywiadu Michael Hayden nazwał jego wypowiedzi "nie do przyjęcia". Z kolei były oficer Narodowej Agencji Bezpieczeństwa John Schindler ostrzegł Trumpa, że "wypowiadanie wojny szpiegom to zawsze zły pomysł". Dodał potem, że to szczególnie nieroztropne w przypadku miliardera, na temat którego posiadają niewygodne dla niego informacje. Szczególnie zaś na temat jego związków z Rosją. "Społeczność wywiadowcza ma wiedzę na temat bardzo niesmacznych rzeczy o Trumpie i rosyjskich służbach wywiadowczych. Widziałem część z nich, słyszałem więcej od zaufanych osób. Należy spodziewać się bardzo szkodliwych przecieków" - napisał na Twitterze Schindler.
To nie jedyne pogłoski o kompromitujących materiałach na temat nowego prezydenta, będących rzekomo w posiadaniu służb. W listopadzie lewicowy portal Mother Jones zacytował byłego oficera amerykańskiego wywiadu, według którego rosyjska FSB uzyskała materiały pozwalające na szantażowanie prezydenta-elekta. Donald Trump był w Rosji co najmniej dwukrotnie i, jak mówią eksperci, ze względu na swój status jest niemal pewne, że był wówczas pod obserwacją służb.
Trump jak dotąd zbywał wszystkie oskarżenia o związki z Rosją i wydaje się nie obawiać negatywnych reperkusji swojego lekceważenia służb. Być może nie bez powodu, bo po kampanii, w której złamał niemal każde obyczajowe i polityczne tabu, istnieje bardzo niewiele rzeczy, które mogłyby zaszkodzić jego notowaniom. I nowy prezydent jest tego w pełni świadomy.
- Mógłbym stanąć na środku Piątej Alei i kogoś zastrzelić, a i tak nie straciłbym żadnych głosów - powiedział podczas jednego z kampanijnych wieców. Być może już niedługo rzeczywistość zweryfikuje tę ocenę.