Przedstawia się pani w mediach społecznościowych, jako obamolożka, specjalistka od prezydentury Baracka Obamy. To jest człowiek, który dostał Pokojową Nagrodę Nobla na początku swojej prezydentury. Mówiło się, że to nagroda na zachętę. Teraz tę nagrodę, o tym coraz głośniej się mówi, chciałby dostać Donald Trump. Kto pani zdaniem, bardziej zasługiwał na tę nagrodę, która bardziej byłaby uzasadniona, ta dla Obamy, czy ta dla Trumpa? - z takim pytaniem Paweł Pawłowski, prowadzący program "Newsroom WP", zwrócił się do swojego gościa Magdaleny Górnickiej-Partyki, ekspertki ds. amerykańskiego marketingu politycznego.
- Może to będzie kontrowersyjne, a wydaje mi się, że żadna - odpowiedziała ekspertka. - Faktycznie Barack Obama dostał tę nagrodę na zachętę, zresztą sam przyznawał później, że był bardzo zaskoczony. Pamiętajmy jednak, że to były trochę inne czasy, wszyscy myśleli, że już zmierzamy ku wiecznemu pokojowi i rozbrojeniu jądrowemu, współpracy i wolnemu handlowi. To były zupełnie inne czasy pod względem stosunków międzynarodowych. Myślę, że gdybyśmy powiedzieli tamtym nam, jak się zmieni polityka zagraniczna przez kolejne lata, to nikt z nas by nie uwierzył. Natomiast Donald Trump bardzo mocno się domaga tej nagrody, on miał dzwonić do ministra norweskiego w tej sprawie. Ciągle rośnie lista tych wojen, które miał zakończyć w ciągu tych miesięcy: mówił, że sześć, teraz w niedzielę powiedział, że już siedem. Ale ciągle brakuje mu klejnotu koronnego, czyli zakończenia wojny w Ukrainie, żeby móc się o tę nagrodę Nobla ubiegać, czy wręcz jej domagać. Pamiętajmy, że nagroda ta przyznawana jest w październiku, więc zostało już mu niewiele czasu, żeby coś osiągnąć, stąd mu się tak bardzo śpieszy - stwierdziła Magdalena Górnicka-Partyka.
- Więc ten pośpiech, ten pokój - można powiedzieć - za wszelką cenę, to efekt tego, że Trump liczy na nagrodę Nobla już w tym roku? - dopytywał prowadzący program.
- To jest przecież wielkie osiągnięcie, zdobyć nagrodę Nobla w pierwszym roku prezydentury - stwierdziła ekspertka. - Trump za Obamą nie przepada, ta jego nagroda bardzo go boli, stąd chce powtórzyć jego sukces i zdobyć tę nagrodę w pierwszym roku. Ale musi zakończyć wojnę w Ukrainie do połowy września, żeby liczyło się to do nagrody pokojowej przyznawanej w październiku. Czasu jest bardzo mało, więc będzie naciskać na Putina lub będzie oferował Putinowi tyle, ile zechce, by do tego pokoju za wszelką cenę doszło - oceniła ekspertka.