Znów skradziono zwłoki z grobu. "Może chodzić o praktyki satanistyczne, ale nie tylko"
Od dwóch lat na Pomorzu giną zwłoki. Ktoś kradnie je, wyciągając z grobów i do tej pory pozostaje nieuchwytny. Osoby lub grupy osób szuka powołana przez Komendę Wojewódzką Policji w Gdańsku ekipa śledczych, ale jak dotąd nie słyszymy o żadnych sukcesach. Zapytaliśmy więc ekspertów, dlaczego ktoś dopuszcza się w ogóle tak potwornej rzeczy? Robi to dla zysku, jest chory psychicznie, a może jest to element praktyk okultystycznych?
25.09.2017 | aktual.: 17.01.2018 13:40
W nocy z 18 na 19 września zarządca cmentarza w Pierwoszynie (woj.pomorskie) zauważył zdewastowany nagrobek. Sprawcy uszkodzili płytę, a następnie wyjęli i ukradli żeńskie zwłoki. Kobieta była pochowana w 2005 roku. Policjanci przyznają, że łączą tą sprawę z podobnymi przypadkami z przeszłości. - Chodzi tutaj o dwie kradzieże i dwa usiłowania. Sprawy te łączymy ze względu na sposób działania i miejsce. Mamy kilka hipotez - mówi WP podkom. Michał Sienkiewicz z pomorskiej policji.
Na świecie znane są przypadki osób, które kradły ludzkie zwłoki. W Polsce najgłośniejsza była sprawa Edmunda Kolanowskiego - seryjnego mordercy i nekrofila. W latach 70. i 80. mieszkaniec Poznania wykopywał i profanował ciała skradzione z grobów. Udowodniono mu również okaleczanie zwłok kobiet poprzez wycinanie piersi i narządów płciowych. W 1985 roku sąd skazał go na karę śmierci, a wyrok przez powieszenie wykonano 28 lipca 1986 w areszcie przy ul. Młyńskiej w Poznaniu.
"Były nawet satanistyczne grupy, które się tym zajmowały"
- Powodów, dla których ktoś decyduje się na wykopanie zwłok może być wiele. Pierwszy to kradzież na tle rabunkowym, jakie przypisujemy tak zwanym "hienom cmentarnym". Inne to przypadki na tle psychopatologicznym, czyli na przykład szeroko pojęta nekrofilia. W tym wypadku nie musi chodzić wyłącznie o praktyki seksualne ale nawet fascynację śmiercią, zwłokami czy obrządkiem pogrzebowym - mówi w rozmowie z WP Jan Gołębiowski, autor licznych publikacji na temat profilowania nieznanych sprawców przestępstw, psycholog kryminalny i wykładowca SWPS.
Jak dodaje, wiele osób ma też specyficzne zaburzenia i czuje potrzebę wypełnienia jakiejś misji. Ta wizja tworzy się w ich umysłach i dowiedzieć się o niej można wyłącznie poprzez zapytanie o nią danej osoby. - W tych urojeniach mieszczą się też te okultystyczno-religijne. Niektórzy nie są więc chory psychicznie, a zajmują się na przykład praktykami satanistycznymi. Najczęściej są to młodzi ludzie, ale nie zawsze. Były nawet satanistyczne grupy, które się tym zajmowały i ludzkich szczątków potrzebowały do różnych dziwnych praktyk - mówi Gołębiowski.
Czy osobę z takimi zaburzeniami można jakoś rozpoznać?
Często słyszy się o dziwnych i groźnych zachowaniach osób z zaburzeniami psychicznymi. Czy tacy ludzie czymś szczególnym się wyróżniają i możemy ich łatwo rozpoznać? - Już w XIX wieku włoski psychiatra Cesare Lombroso uważał, że ogólnie przestępców można poznać po cechach wyglądu takich jak wielkość głowy. Przy ostrych zaburzeniach czasami widać, że dana osoba się wyróżnia, ale nie zawsze. Osoby w stanach psychotycznych czy chore psychicznie mają czasami inne spojrzenie, na przykład pełne niepokoju. Zdecydowanie bardziej miarodajna jest jednak obserwacja konkretnych zachowań jak na przykład zainteresowań. Takie osoby często przejawiają zainteresowania okultyzmem, anatomią czy sprawami funeralnymi. Takie oznaki mówią nam znacznie więcej niż sam wygląd danej osoby - przyznaje Gołębiowski.
"Nie można też wykluczyć celów merkantylnych"
Istnieje również możliwość, że kradzieże na Pomorzu przeprowadzane są w celach rabunkowych. - Trudno powiedzieć dlaczego ktoś robi coś tak strasznego, ale nie można też wykluczyć celów merkantylnych. Może z jakiegoś powodu potrzebują kości - stwierdza w rozmowie z WP Brunon Hołyst, profesor nauk prawnych specjalizujący się w zagadnieniach kryminalistyki i kryminologii. - Samo zjawisko zbezczeszczania zwłok jest dobrze znane i wynika często z uczuć nienawiści czy chęci zemsty. Z drugiej strony sprawa z Pomorza dotyczy zwłok wykopanych po ponad 10 latach. Sprawcy musieli więc wiedzieć, że nie znajdą tam raczej ciała, a kości. Może właśnie ich potrzebowali - dodaje profesor.