Tylko 9 proc. Polaków przyznaje się do bycia ofiarą mobbingu
„Jesteś głupi. Do niczego się nie nadajesz”. 4,5 tys. prowadzonych spraw i 508 zasądzonych prawomocnie zadośćuczynień – to bilans przypadków dotyczących mobbingu w ostatnich pięciu latach. Według danych Eurofund tylko 9 proc. Polaków przyznało się, że było ofiarą przemocy w miejscu pracy, gdy średnia europejska wynosi 14 proc. Dlaczego Polacy boją się zgłaszać przypadki naruszenia swoich pracowniczych praw?
Na początek teoria. Według polskiego prawa mobbing to zachowanie wymierzone w pracownika, mające na celu zaniżenie samooceny, przydatności zawodowej lub ośmieszenie. Zazwyczaj ma długotrwały i uporczywy charakter. Mobbingu może dopuszczać się nie tylko pracodawca, ale również bezpośredni przełożony lub współpracownik.
W praktyce wygląda to dużo gorzej. „Jak ty wyglądasz?”, „Kim ty jesteś?” - na tego typu komentarze narażeni byli od lutego 2007 roku do czerwca 2009 roku urzędnicy jednego z wydziałów białostockiego urzędu miejskiego. Sprawa zakończyła się w kwietniu tego roku prawomocnym wyrokiem skazującym. Odpowiedzialna za nielegalny proceder kierowniczka została skazana na pół roku ograniczenia wolności, z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej pracy na cele społeczne po 20 godz. miesięcznie. Ma też zapłacić pięciu osobom po 500 zł nawiązki, zaś dwóm kolejnym odpowiednio: 1,5 tys. zł oraz 8 tys. zł
Ze statystyk wynika, że wyłącznie w 2014 r. do sądu wpłynęło 1,8 tys. spraw. Rozpatrzono tylko 997 z nich i przyznano 103 odszkodowania i zadośćuczynienia. To mniej niż 6 proc. wszystkich zgłoszonych spraw. Według raportu opublikowanego w lutym przez Europejską Fundację na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy średnio 14 proc. mieszkańców Wspólnoty padło ofiarą przemocy w miejscu pracy. Tylko 9 proc. Polaków deklaruje, że jest ofiarą mobbingu. Czyżby w Polsce pracodawcy przestrzegali prawa bardziej niż gdzie indziej?
- Z mojej praktyki wynika, że przypadki mobbingu można podzielić umownie na dwa rodzaje. Biurowy, na który powołują się lepiej wykształceni i bardziej świadomi swoich praw pracownicy. W takich przypadkach mobbing przybiera subtelniejsze formy, a pracodawcy bronią się często, zarzucając pracownikowi, że wyolbrzymia fakty, że sam dopuścił się niedociągnięć. Przez to pracownikowi jest dużo trudniej przekonać sąd, że dolegliwości, których doznawał, stanowiły mobbing - mówi Wirtualnej Polsce Dawid Zdebiak, radca prawny z Kancelarii „Gujski Zdebiak”. - Drugi rodzaj to bardziej wyrazisty i jednoznaczny mobbing, polegający na jawnej, często publicznej, przemocy psychicznej wobec pracownika, krzyku, wymyślaniu, a nawet ubliżaniu, ciągłym podważaniu kompetencji. Zdarza się, że wykształcone lub mniej świadome swoich praw osoby są w stanie tolerować nawet takie przejawy mobbingu. Na ogół brak sprzeciwu wynika z lęku przed problemami na rynku pracy - dodaje.
Na początku maja do dyrekcji Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku wpłynęły dwa zawiadomienia o stosowaniu mobbingu i dyskryminacji przez jednego z pracowników placówki. Mobbing miał polegać na stałym, publicznym krytykowaniu pracy. Czynione zarzuty miały mieć charakter ogólnikowy i aluzyjny. Zgłaszający problem pracownicy nigdy nie dowiedzieli się wprost, co robią niewłaściwie.
- Sprawa jest cały czas w toku. Jak do tej pory komisja nie podjęła żadnych konkretnych ustaleń. Decyzji należy spodziewać się na początku września – mówi Wirtualnej Polsce Natalia Gromow, rzecznik prasowy biblioteki.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .