Sieroty z Aleppo, które trafią do Polski to "dorośli mężczyźni"? Sprawdziliśmy
Od kilku dni polski internet wrze w obawie, że do Polski sprowadzone zostaną dzieci z Aleppo, które potem "okażą się 30-letnimi mężczyznami". To jeden z częściej spotykanych głosów. Ale czy uzasadniony?
Udawanie nastolatków przez dorosłych uchodźców nie jest niczym nowym. Od miesięcy mierzą się z tym zjawiskiem m.in. Wielka Brytania i Szwecja, gdzie wielu nielegalnych imigrantów celowo zaniża swój wiek. Takie oszustwo zapewnia im łatwiejsze procedury uzyskania zgody na pobyt, a czasami nawet darmową służbę zdrowia i nieodpłatne mieszkanie w centrum miasta.
Jak informował niedawno brytyjski dziennik "Daily Mail", fałszerstwa tego typu zostały już udowodnione wielu osobom. M.in. dzięki wykorzystaniu systemu rozpoznawania twarzy firmy Microsoft stwierdzono, że wielu imigrantów podających się za niepełnoletnich miało w rzeczywistości "ponad 20 lat, a niektórzy z nich byli nawet blisko 40".
Również z informacji duńskich służb imigracyjnych wynika, że trzy czwarte uchodźców podających się tam za osoby nieletnie miało więcej niż 18 lat.
Obawy polskich internautów w związku z tym mogą wydawać się zasadne. Wielu z nich rozpowszechniało w ostatnich dniach w sieci zdjęcia z hasztagiem "sierotki", udowadniając na różne sposoby, że zapewnienia polityków o sprowadzaniu do kraju małych dzieci często okazują się znacząco mijać z prawdą.
"Te dane są wstrząsające"
Właśnie takim oszustwom chciał zapobiec urząd miasta Sopotu, który zwrócił się do premier Beaty Szydło z prośbą o - jak napisano w dokumencie - wyznaczenie osoby, która na poziomie rządowym poprowadziłaby proces sprowadzenia dzieci. Właśnie ta osoba miałaby nadzorować sprawdzanie tożsamości i zapewniać, że do Polski przyjadą faktycznie małoletni i potrzebujący ratunku Syryjczycy.
- 19 grudnia ub. r. Rada Miasta na wniosek mieszkańców wyraziła gotowość do przyjęcia uchodźców z Aleppo. W związku z tym prezydent Sopotu Jacek Karnowski wystosował pismo do premier Beaty Szydło z prośbą o pomoc - informuje Wirtualną Polskę Magdalena Jachim, rzeczniczka Urzędu Miasta.
Dodaje również, że zaangażowanie Sopotu nie wzięło się znikąd. - Polska Misja Medyczna, z którą współpracujemy, przedstawiła nam wstrząsające dane. Wynikało z nich, że tylko w ciągu dwóch tygodni, w dwóch szpitalach na 40 zabiegów chirurgicznych 20 było amputacjami kończyn, głównie u dzieci.
"Chcemy pomóc i zmienić wizerunek Polski"
- Między innymi właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na zwrócenie do PMM z prośbą o informacje. Oni nawet w tej chwili są tam na miejscu w Syrii i działają z lokalnymi szpitalami. Oszacowali nawet koszty utrzymania tych dzieci w Polsce. Zakładając np. 6-tygodniowy pobyt, kosztowałoby to ok. 20 tys. zł na dziecko. Pewnie będą to koszty nieco wyższe, ale nadal chyba osiągalne dla polskich miast - podkreśla Jachim.
Również Jacek Karnowski zapewnił w poniedziałek, że "ma już deklaracje konkretnych osób, które chcą pokryć te koszty". - Są to kwoty symboliczne, a możemy zmienić wizerunek Polski jako kraju niesolidarnego i zamkniętego - ocenił.
UNICEF: liderem jest Turcja
- W Syrii poszkodowanych na skutek konfliktu jest około 6 mln dzieci, a kolejne 2 mln 300 tys. znajduje się już poza krajem - mówi WP Monika Kacprzak z UNICEF Polska. Wcześniej w podobne akcje ewakuowania syryjskich dzieci z terenów ogarniętych wojną zaangażowały się m.in. takie kraje jak Liban, Jordania czy Irak.
- Zdecydowanym liderem jest jednak Turcja, która gości u siebie ok. 1 mln 200 tys. dzieci-uchodźców - dodaje Kacprzak.
Chociaż formalnie oba kraje są w stałym konflikcie, na przyjęcie 100 osieroconych dzieci z Syrii zdecydował się także Izrael. Jak podawało ministerstwo spraw wewnętrznych tego kraju, zostały one rozlokowane głównie w rodzinach arabskich.
Rzeczniczka UNICEF Polska potwierdza, że "faktycznie zdarzają się przypadki nieprawidłowości i celowego zaniżania wieku osób ubiegających się o pomoc". - Weryfikacją tych danych powinny się już jednak zajmować służby poszczególnych państw i to one powinny zagwarantować przestrzeganie prawa w tym zakresie - ocenia.
Na wideo zamieszczonym we wrześniu ubiegłego roku w sieci o pomoc prosili również najmłodsi zainteresowani. 47 dzieci uwięzionych w sierocińcu we wschodnim Aleppo wystąpiło w filmiku, w którym apelowały o umożliwienie im ewakuacji. Niektóre z nich z powodu ran i odwodnienia były wówczas w stanie krytycznym.
Ogólnie pomoc mieszkańcom Syrii jest bardzo trudna - dużo trudniejsza, niż choćby pomoc uchodźcom poza granicami kraju. Często wynika to z faktu, że konwoje z pomocą humanitarną nie mają zgody władz syryjskich na wjazd do niektórych części kraju. Nie ulega jednak wątpliwości, że los wielu z uwięzionych tam dzieci jest dramatyczny i to do obywateli każdego z państw należy odpowiedź na pytanie: "Czy chcemy im pomóc i jak wiele jesteśmy w stanie w tym celu zrobić?".