Rząd pojawił się na miejscu kataklizmu po trzech dniach. Gdzie była opozycja?
Państwo polskie zaspało - zgodnie twierdzą opozycja, samorządowcy i mieszkańcy terenów spustoszonych przez żywioł. Samorządowcy i mieszkańcy zakasali rękawy i ruszyli do pracy. A co robi opozycja? Ogranicza się jedynie do krytykowania rządu?
17.08.2017 | aktual.: 18.08.2017 13:44
- Musimy nagłaśniać to, co się tam dzieje. Taka jest nasza rola. W sensie decyzyjnym nic nie możemy zrobić - mówi WP pomorski poseł Grzegorz Furgo.
Poseł opowiada, że był w spustoszonym przez wichurę regionie już w sobotę. - To księżycowy krajobraz, aż łzy się do oczu cisną, jak po wojnie - mówi poseł. Dodaje, że kompletnie nie rozumie, dlaczego nie ogłoszono na tym terenie stanu klęski żywiołowej. - Co jeszcze musi się stać, by pomóc tym ludziom? - pyta się Furgo.
Nie korci pana, by razem z kolegami pojechać np. do Rytla, zakasać rękawy i pomóc w "zamiataniu liści"? - pytamy kolejnego pomorskiego posła PO, przewodniczącego klubu parlamentarnego tego ugrupowania, Sławomira Neumanna.
- Pewnie, że korci. Tylko że natychmiast pojawiłyby się komentarze, że się lansujemy na tragedii tych ludzi - odpowiada Neumann. - Naszym zadaniem jest mobilizowanie rządu do pomocy. Uważam, że po to się bierze władzę, by sobie radzić w takich sytuacjach, jak ta. Niestety, rzeczywistość pokazuje, że ta władza kompletnie sobie nie radzi.
Skoro rząd sobie nie radzi, to może trzeba mu pomóc... - mówimy.
- Pomagamy - zapewnia Neumann. - Organizujemy zbiórkę wody, paliwa, zbieramy piły motorowe. Agnieszka Pomaska zawiozła wczoraj też agregat prądotwórczy - dodaje. Na uwagę, że posłanka utknęła po drodze w piasku, tak jak minister obrony Antoni Macierewicz, szef klubu parlamentarnego PO przyznał, że nie tylko ona. - Wczoraj moi znajomi pojechali z pomocą i też utknęli. Ale jechali prywatnym autem, a nie wojskowym ze służbowym szoferem za kierownicą. Jak słyszę, że MON oddelegował 60 żołnierzy do usuwania skutków wichury w powiecie chojnickim, a potem widzę ministra Macierewicza, który grzęźnie w błocie i mieszkańcy muszą mu pomagać z tego błota się wydostać. No, pusty śmiech mnie bierze...
Zwracamy uwagę, że jednak minister do Rytla przyjechał. Przyjechała też premier Beata Szydło i minister środowiska Jan Szyszko.
Zobacz także
- Tak, cztery dni po wichurze! - obruszył się Neumann. Pytamy więc co w tym czasie robili posłowie z PO. - Już w sobotę rozmawialiśmy z kolegami z samorządów - odpowiada. - Ja byłem starostą, tutaj, na Pomorzu. Wielu samorządowców to moi koledzy z tamtych czasów. W niedzielę pojechałem zobaczyć, jak to wygląda. Wiem, że na miejscu był też Grzegorz Furgo i Stanisław Lamczyk. Wczoraj pojechała Agnieszka Pomaska. Na własne oczy widziałem, co tu się wydarzyło. Jak wczoraj, usłyszałem od wojewody, że nie będzie wzywał wojska "do zamiatania liści", to pomyślałem, że facet zwariował po prostu - dodaje.
Równie oburzony wypowiedzią wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha jest poseł Grzegorz Furgo. - Kompletnie się skompromitował. Powinien natychmiast wsiąść w samochód, pojechać np. do Dziemian. Obejrzeć jak wygląda sytuacja, a potem wrócić i podać się do dymisji - stwierdził. - Ale może lepiej niech tam nie jedzie, ci ludzie, którzy od soboty tam pracują, "zamiatają liście", jak określił to wojewoda, mogliby mu krzywdę zrobić - dodał.
Posłowie opozycji bardzo krytycznie oceniają rząd. Także posłanka Nowoczesnej Ewa Lieder uważa, że państwo "zaspało". - Na całe szczęście ta tragedia pokazała moc samorządu - mówi w rozmowie z WP. - Okazało się, że nie armia, nie administracja rządowa, ale właśnie samorząd to w Polsce najsilniejsza struktura. Nie wolno tego zmarnować - dodaje.
Bardzo pochlebnie o samorządowcach wypowiadają się także politycy PO. Zwracają jednak uwagę na fakt, że nie można zrzucać całej odpowiedzialności na ich barki.
- My tu na Pomorzu potrafimy się organizować, ludzie sobie pomagają, przyjeżdżają z sąsiednich mniej zniszczonych miejscowości i zabierają się do pracy. Organizują zbiórki. Nic dziwnego, że samorządowcy też tak działają - mówi WP poseł Neumann. - Marszałek województwa organizuje pomoc finansową, prosi o pomoc samorządowców, wiem, że taką pomoc obiecał już Sopot i Gdańsk - dodaje.
Poseł zwraca jednak uwagę na fakt, że to wszystko działania symboliczne, takie jak ich pomoc dla poszkodowanych. - Tam potrzebny jest ciężki sprzęt, którym dysponuje wojsko. Trzeba przywrócić dopływ energii elektrycznej, trzeba pomóc tym ludziom wrócić do normalnego życia. Rząd powinien szybciej wypłacić pomoc finansową, wpłynąć na firmy ubezpieczeniowe, by szybciej działały - wylicza Neumann.
- Nie byłam w miejscowościach, przez które przetoczył się żywioł - przyznaje posłanka Nowoczesnej Ewa Lieder. - Ale nie chodzi moim zdaniem o to, by pchać się tam, jeśli nie ma się do zaoferowania konkretnej pomocy. Ja nie umiem rąbać drewna, ale mogę pomagać w inny sposób - stwierdza. Opowiada, że razem z innymi politykami swojego ugrupowania z Pomorza jako wolontariusz pomaga PCK, odbierają telefony od potrzebujących, zbierają pieniadze. - Udało się już dzięki nam kupić kaski, agregaty prądotwórcze, paliwo i wodery - wylicza. Organizują też zbiórkę pieniędzy na wyprawki szkolne dla dzieci. - Na razie nikt się tym nie zajął, a przecież za dwa tygodnie te dzieci muszą iść normalnie do szkoły - opowiada WP.
Zobacz także: Premier i minister obrony w miejscowości Rytel
O konkretnej pomocy, ale ze strony rządu, mówi też poseł Furgo. - Tam ludzie nie mają czasu na słuchanie polityków i uczestniczenie w konferencjach, oni oczekują konkretnych deklaracji, a nie gospodarskich wizyt - mówi WP. - Jeśli ta pomoc od rządu szybko nie napłynie, i nie mówię tutaj o 60 żołnierzach, bo to jakiś żart, to tragedia tych ludzi będzie z dnia na dzień coraz większa. Meteorolodzy zapowiadają kolejne burze. A kawałek folii zamiast dachu, to żadne zabezpieczenie - mówi WP. - Jeśli tylko na to stać nasze państwo, to nie mam słów - dodaje.