Ponad 21 proc. mieszkańców Pomorza zagrożonych ubóstwem? "Wyniki niewiele mówi o rzeczywistości"
• GUS: Co piąty mieszkaniec regionu północnego zagrożony ubóstwem
• Geografia polskiej biedy od lat pozostaje bez zmian
• Chmielowski: Państwo powinno wycofać się z rynku pracy
Jak wynika z najnowszych danych GUS Północ kraju ma obok południowo-wschodniej Polski jeden z najwyższych wskaźników zagrożenia ubóstwem. Szacuje się, że problem ten może w przyszłości dotyczyć nawet 21,2 proc. mieszkańców regionu. W samym województwie pomorskim średnia stopa bezrobocia wynosi 9 proc. i jest poniżej średniej krajowej (9,6 proc.) Najwięcej bezrobotnych jest w powiatach nowodworskim (23,7 proc.) oraz człuchowskim (18,9). Jak odczytywać dane GUS?
- Obliczanie jednego wskaźnika zagrożenia ubóstwem dla trzech województw północnych, dodam, że bardzo różnych, zaowocowało uzyskaniem wyniku, który niewiele mówi o rzeczywistości. Różnice pomiędzy Województwem Pomorskim a Warmińsko-Mazurskim czy nawet Kujawsko-Pomorskim są bardzo duże, oba te województwa są wyraźnie biedniejsze i mają mniejszy potencjał niż Pomorskie. "Region północny", dla którego powstał wskaźnik zdaje się wykrojony dość autorytarnie, równie dobrze jego granice mogłyby być inne, np. Pomorskie liczone razem z Zachodniopomorskim, wynik też wtedy byłby inny - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Marcin Chmielowski z Fundacji Wolności i Przedsiębiorczości.
Geografia polskiej biedy od wielu lat pozostaje na niezmienionym poziomie. Najwyższy odsetek osób skrajnie ubogich mieszka w woj. Warmińsko-Mazurskim (14,8 proc.), Świętokrzyskim (12,2 proc.) oraz Podlaskim (10,9 proc.). Dla porównania najlepiej żyje się mieszkańcom Dolnośląskiego, Śląskiego oraz Mazowieckiego. Pomorze zajęło w tym zestawieniu piąte miejsce z wynikiem 6,5 proc.
Ubogo nie zawsze znaczy to samo. Obecnie w Polsce za materialną granicę ubóstwa uznaje się sytuację, gdy jedna osoba musi utrzymać się przez rok za mniej niż 3,2 tys. euro. Dla porównania w sąsiadujących z nami Czechach i Słowacji próg ten ustawiono na poziomie 4,5 tys i 4 tys. euro rocznie, w Dani - 16,6 tys., a w Luksemburgu nawet na 20,5 tys. rocznie. Jaka jest libertariańska recepta na rozwiązanie tego problemu?
- Dalece idąca deregulacja rynku pracy, odbiurokratyzowanie działalności gospodarczej i możliwie jak największe wycofanie się państwa z tej strefy aktywności - wylicza Chmielowski. I dodaje - nie oznacza to oczywiście rewolucji. Wszelkich zmian należy dokonywać stopniowo i ze szczególną troską o biednych, którzy są bardziej wrażliwi na rynkowe zawirowania niż ludzie bogatsi.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .