RegionalneTrójmiastoPolicja użyła siły na Marszu Równości w Gdańsku. Prokuratura: działali zgodnie z prawem, sprawa do umorzenia

Policja użyła siły na Marszu Równości w Gdańsku. Prokuratura: działali zgodnie z prawem, sprawa do umorzenia

Policjanci, którzy w maju 2016 roku w Gdańsku ochraniali Marsz Równości, działali zgodnie z prawem - orzekła prokuratura i umorzyła śledztwo w tej sprawie. Policja użyła wówczas siły wobec kilku agresywnych osób: zatrzymano m.in. córkę miejscowej radnej PiS.

Policja użyła siły na Marszu Równości w Gdańsku. Prokuratura: działali zgodnie z prawem, sprawa do umorzenia
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Warżawa

11.01.2017 | aktual.: 11.01.2017 15:26

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O umorzeniu postępowania, w którym badano prawidłowość działania policji przy zabezpieczeniu Marszu poinformowała Tatiana Paszkiewicz, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, prowadzącej śledztwo w tej sprawie.

Śledztwo prowadzono pod kątem art. 231 par. 1 kodeksu karnego, czyli przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy.

Paszkiewicz wyjaśniła, że prokuratorzy poddali analizie zarówno przygotowania policji do zabezpieczenia manifestacji, jak i działania funkcjonariuszy w trakcie trwania Marszu. Szczegółowo przeanalizowano m.in. interwencję policji w okolicy Placu Zebrań Ludowych, gdzie zebrał się tłum i dochodziło do agresywnych zachowań.

Paszkiewicz przypomniała, że policja podjęła wówczas decyzję o użyciu środków przymusu bezpośredniego i w konsekwencji zatrzymano m.in. trzy osoby. - Ustalono, że podjęte wówczas przez funkcjonariuszy Policji decyzje i działania były zgodne z obowiązującymi przepisami tj. Ustawą o Policji, Ustawą o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej, a także przepisami wewnętrznymi Policji, jak również prawidłowe i uzasadnione okolicznościami - poinformowała Paszkiewicz.

- Uznano, że podejmowane przez funkcjonariuszy publicznych czynności nie wyczerpały ustawowych znamion przestępstwa - podsumowała rzecznik.

Dodała, że decyzja w tej sprawie była oparta o materiał dowodowy, na który złożyły się zeznania świadków, uzyskane dokumenty oraz zapisy zabezpieczonych nagrań, na których utrwalono działania policji.

Śledztwo w tej sprawie gdańska prokuratura okręgowa wszczęła z urzędu dwa dni po zajściach. Jak wówczas poinformowano, zdecydowano się na to po analizie przekazów medialnych dotyczących przebiegu manifestacji.

Śledztwo ws. córki gdańskiej radnej PiS za udział w zbiegowisku o charakterze chuligańskim

Wśród osób, które policja zatrzymała po interwencji w pobliżu Placu Zebrań Ludowych była 20-letnia dziś Maria K. - córka gdańskiej radnej PiS. Marii K., podobnie jak innym wówczas zatrzymanym, postawiono zarzuty związane z udziałem w zbiegowisku o charakterze chuligańskim. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz.

Dwa dni po zajściu minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak oceniał, że nieakceptowalny był "fakt brutalnego potraktowania przez policję młodej kobiety, która, nic nie wskazywało na to, że jest agresywna, powalenie na ziemię tej pani, skrępowanie, przyciskanie do ziemi".

Komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk zlecił przeprowadzenie kontroli dotyczącej działań gdańskich policjantów. Kilka dni po manifestacji, informując o wstępnych wynikach kontroli Szymczyk mówił, że "policjanci zachowali się profesjonalnie, jeśli chodzi o kwestię ustalenia sprawcy przestępstwa i zatrzymania". Podkreślał, że zatrzymanie było zasadne, bo "istniało duże prawdopodobieństwo, że osoba zatrzymana mogła dopuścić się przestępstwa".

- Wątpliwości dotyczą jedynie realizacji pewnych procedur i algorytmów w kwestii zatrzymania tej osoby. Chodzi o współmierność użytych środków przymusu bezpośredniego - mówił nadinsp. Szymczyk. Komendant zwracał też wówczas uwagę, że Maria K. została zwolniona i nie złożyła zażalenia ani na fakt zatrzymania, ani na jego sposób.

Postępowanie wyjaśniające, które przeprowadziła KWP Gdańsk wykazało, że policjanci ochraniający 21 maja gdański Marsz Równości, działali zgodnie z prawem.

Trójmiejski Marsz Równości. Doszło do starć między policją a narodowcami

21 maja ulicami Gdańska przechodził Trójmiejski Marsz Równości zorganizowany głównie przez środowiska LGBT. Równolegle obywała się też kontrmanifestacja, w której brali udział m.in. działacze środowisk narodowych i prawicowych. Kontrmanifestanci zablokowali ulicę, którą - zgodnie z planem, miał przejść Marsz. Policja kilkakrotnie wzywała ich przez megafony do rozejścia się.

W trakcie próby odblokowania ulicy a także później doszło do kilku starć między policją a grupami działaczy środowisk narodowych. W funkcjonariuszy, wyposażonych w kaski i tarcze, rzucano m.in. kamieniami i butelkami. Kilka najbardziej agresywnych osób, w tym Marię K. zatrzymano w dniu marszu i postawiono im zarzuty związane z udziałem w zbiegowisku o charakterze chuligańskim. W kolejnych tygodniach i miesiącach policja ustaliła personalia kilku innych osób, które brały udział w zajściach i im także postawiono zarzuty związane z udziałem w zbiegowisku o charakterze chuligańskim. W sumie w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Rejonową Gdańsk-Wrzeszcz podejrzanych jest 10 osób.

W czerwcu 2015 r. Maria K. razem z matką i ojcem próbowała zatrzymać gdański marsz środowisk LGBT. Rodzina blokowała przejście manifestantów siadają na środku jezdni. Z kolei w 2014 r., w gdańskim lokalu, w którym odczytywano sztukę "Golgota Picnic" Maria K. rozpyliła aerozol o cuchnącej woni. K. skazano za ten czyn na miesiąc ograniczenia wolności i 20 godzin prac społecznych: sąd drugiej instancji potwierdził winę K., ale odstąpił od wymierzenia kary.

Gdańskpispolicja
Komentarze (34)