Po wielu latach musi wyprowadzić się z mieszkania, które sam wyremontował. Znowu będzie bezdomny?
Kilkanaście lat temu 40-letni mieszkaniec Gdańska zamieszkał w małym lokalu miejskim, który wyremontował po pożarze. On i jego chora partnerka i dorastająca córka mają opuścić mieszkanie z powodu braku wentylacji.
Sławomir Masa ma 40 lat. Pochodzi z problematycznej rodziny, która zmagała się z kryzysem bezdomności. W młodości przez 6 lat nie miał gdzie mieszkać. Krótki czas spędził w więzieniu za pobicie funkcjonariusza. Po wyjściu na wolność zmienił swoje życie i wyszedł na prostą. Poznał kobietę, z którą jest nadal.
- Stałem się innym człowiekiem. Rodzina mnie zmieniła i jest dla mnie najważniejsza - mówi.
Mężczyzna mógł zamieszkać w miejskim lokalu w Gdańsku Wrzeszczu. Mieszkanie wcześniej spłonęło w pożarze. Warunkiem wprowadzenia się był remont.
Prysznic w kuchni
Lokal jest niewielki, ma nieco ponad 20 m2. To jeden pokój (niespełna 11 m2), ciasna toaleta, w której mieszczą się jedynie sanitariat i pralka oraz kuchnia, w której oprócz mebli kuchennych jest kabina prysznicowa. Gdy ktoś z niej korzysta, ściany kabiny są zasłonięte ręcznikami, które dają myjącemu się namiastkę prywatności.. W pokoju jest jedno łóżko.
Partnerka Sławomira jest poważnie chora. Niebawem po latach bycia razem biorą ślub. Mają dwunastoletnią córkę. Sławomir pracuje i jest jedynym żywicielem rodziny. Lokal odnawiał sam.
Muszą się wyprowadzić. Będzie eksmisja?
Po kilkunastu latach mieszkania w lokalu we Wrzeszczu, Sławomir Masa wystąpił o uregulowanie jego stanu prawnego. Zawnioskował też o przyznanie nowego lokalu komunalnego, który spełni potrzeby trzyosobowej rodziny.
Z Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Gdańsku przyszło niedawno pismo z negatywną odpowiedzią. Powodem jest niewywiązanie się z kapitalnego remontu określonego w umowie z 2005 roku.
Mężczyzna miał skontaktować się z urzędnikami, by ustalić ostateczny termin opróżnienia lokalu. W przypadku niezastosowania się do tego nakazu, Gdańskie Nieruchomości rozpoczną procedurę eksmisyjną.
- Przez te lata włożyłem w remont ponad 70 tys. zł z własnych pieniędzy. Chcą mnie znowu wpędzić w bezdomność - mówi Sławomir Masa.
Urząd odpowiada. Brak wentylacji w mieszkaniu
Gdańscy urzędnicy przypominają, że umowa na remont mieszkania zakładała konkretne prace, z których - ich zdaniem - mieszkaniec się nie wywiązał. Wizja lokalna miała wykazać nieprawidłowości.
- Zastrzeżenia budził nie tylko zakres prac, m.in. brak stałego źródła ogrzewania lokalu oraz sposobu wentylacji, ale także braki w wymaganej dokumentacji, m.in. w opinii kominiarskiej - mówi Joanna Bieganowska z Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
- W odpowiedzi na wniosek o odbiór prac mieszkaniec poinformowany został o konieczności wykonania wszystkich prac w lokalu zgodnie z postanowieniami zawartej umowy oraz o konieczności uzupełnienia braków w dokumentacji technicznej. Poinformowany został również, że procedura odbiorowa przeprowadzona może zostać po ich uzupełnieniu - dodaje urzędniczka.
Mężczyzna został obciążony kosztami z powodu przekroczenia pierwotnego terminu ukończenia remontu.
Szansa na umowę
Jak dodaje, bez ukończenia remontu zgodnie z umową nie można było dopełnić formalności związanych z meldunkiem rodziny. Jest jednak szansa.
- Mając na względzie wieloletnie zamieszkiwanie w lokalu, wywiązywanie się z miesięcznych opłat oraz właściwą eksploatację, moglibyśmy wrócić do sprawy zawarcia z panem umowy najmu, jeśli dokończy remont lokalu i uzyska z Gdańskich Nieruchomości potwierdzenie, że remont został wykonany prawidłowo - mówi Joanna Bieganowska.
"Karygodne podejście miasta"
Sławomir Masa przekonuje, że montaż wentylacji nie był możliwy.
- Jak mam zrobić coś, czego nigdy wcześniej tam nie było? Kominiarze wielokrotnie tu byli. Ludzie dostają wyremontowane mieszkania socjalne, zaniedbują je i nie mają problemów. Ja wyremontowałem sam, za własne pieniądze, przekroczyłem termin i mam problemy - mówi mieszkaniec.
Rodzinę wspiera Aleksandra Kulma, przewodnicząca Rady Dzielnicy Wrzeszcz Dolny, która pomogła mu napisać odwołanie od decyzji urzędowej. W piśmie wnioskują do urzędników o zmianę zdania oraz przyznanie lokalu, który spełniałby potrzeby trzyosobowej rodziny.
- Brak wentylacji nie stanowił problemu dla Gdańskich Nieruchomości. Nic sobie z tego nie zrobiły i przez 15 lat pan Sławek z rodziną jakoś sobie radził. Problemem jest metraż, brak komfortu życia i choroba jego partnerki. Nie ma tu mowy o prawie do intymności i prywatności córki. Wszystko jest tam zrobione. Sam wymienił okna i instalacje. Podejście miasta jest karygodne - mówi radna.