RegionalneTrójmiastoNietykalny jak Sławoj Leszek Głódź. "Musieliśmy wypić karnego i dopiero nas puszczał"

Nietykalny jak Sławoj Leszek Głódź. "Musieliśmy wypić karnego i dopiero nas puszczał"

Jest jak z teflonu. Tak przynajmniej mówią o nim ci, którzy z nim pili. W polskim Kościele jest nie do ruszenia, mimo że od wielu lat wiadomo, jak traktuje podwładnych. Abp Sławoj Leszek Głódź nie pierwszy raz ma kłopoty z powodu znęcania się nad współpracownikami. Kolejny raz wyjdzie z nich zapewne obronną ręką.

Nietykalny jak Sławoj Leszek Głódź. "Musieliśmy wypić karnego i dopiero nas puszczał"
Źródło zdjęć: © Forum | Darek Delmanowicz
Magda Mieśnik

- Wie pani, kiedy pierwszy raz usłyszałem, jak on zwraca się do młodych księży, którzy mu usługiwali? Ponad 15 lat temu. W czasie uczty, bo inaczej nie można tego nazwać, co chwilę łapał za kieliszek. Picie przerywał tylko po to, by rzucić niewybrednym żartem o polityku, którego nie lubił, albo żeby kogoś skląć – mówi nam osoba z kręgów polityki, która bywała w rezydencji abp. Głódzia.

TVN24 ujawniła zarzuty, jakie padają pod adresem abp. Głódzia ze strony innych księży. – Przemoc, niszczenie, destrukcja – mówi jeden z duchownych. Do tego ubliżanie, publiczne poniżanie i psychiczne znęcanie się. Takie zarzuty znajdują się w listach do watykańskiego nuncjusza w Polsce.

To nie pierwsze takie doniesienia na temat gdańskiego metropolity. Sześć lat temu niemal identyczne pojawiły się w publikacji "Wprost". Księża w rozmowie z tygodnikiem wyznali, że byli dręczeni przez abp. Głódzia. Duchowny miał im grozić m.in. zniszczeniem kariery.

- Podczas pijackich biesiad wysyłał jednego z księży do miasta na poszukiwania odpowiedniego gatunku kiełbasy, kazał nalewać alkohol, krzycząc: "Co ty, k..., nawet nalać nie potrafisz!". Rano na kacu wzywał go, żądając "actimelka" i krzycząc: "Bądź moim actimelkiem!" - tak duchowni opisywali zachowanie metropolity gdańskiego.

Zarówno duchowni, jak i politycy, którzy bywają w gdańskiej rezydencji arcybiskupa, od razu zastrzegają, że mogą porozmawiać wyłącznie anonimowo. – On ma takie wpływy, że zesłaliby mnie do jakiejś wiejskiej parafii. Po co mi to? Mogę tylko powiedzieć, że wszystko, co o nim piszą, to tylko część prawdy. Reszta jest jeszcze gorsza. Wszyscy jednak wiemy, że nic mu nie grozi. Będzie żył w luksusie tak jak do tej pory – mówi nam jeden z księży.

Mimo oskarżeń duchownych abp Głódź nie poniósł żadnych konsekwencji. O jego majątku krążą legendy. Co miesiąc otrzymuje między 10 a 17 tys. zł emerytury. Na stałe mieszka w rezydencji w Gdańsku. Ma jednak także olbrzymie ranczo we wsi Bobrówka na Podlasiu. To 20-hektarowa posiadłość, której strzeże olbrzymia kuta brama z posągami lwów. Na działce stoją widoczne z ulicy paśniki. Nieraz donoszono, że abp. Głódź ma na terenie rancza hodowlę danieli.

Nieopodal znajduje się drugi pałac arcybiskupa. To odnowiony budynek starej szkoły, który duchowny odkupił od gminy za 60 tys. zł. Teraz jest warty kilka razy więcej. Mieści się tam m.in. ośrodek Caritasu.

Nie od dziś wiadomo, że to za sprawą abp. Głódzia ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski miał kłopoty z równowagą w czasie uroczystości katyńskich w Charkowie. Tłumaczył je później bólem nogi, po latach przyznał, że pił tam alkohol. Prawdę ujawnił znany antyterrorysta w książce "Jerzy Dziewulski o kulisach III RP" , który zdradził, że to abp. Leszek Sławoj Głódź zaproponował Kwaśniewskiemu, by się napili.

- On ma taka głowę, że nigdy nie potrafiliśmy się zorientować, jak dużo wypił. Nic po nim nie widać. Gdy czuliśmy, że kolejny kieliszek skończy się bardzo źle, tłumaczyliśmy, że musimy wracać do Warszawy, bo trwa posiedzenie Sejmu. Musieliśmy wtedy wypić karnego i dopiero nas puszczał – mówi nam polityk bywający u metropolity.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (945)