Karol Guzikiewicz wyprasza ludzi ze św. Brygidy i z Sali BHP w Gdańsku. Zapowiada, że 4 czerwca popsuje Aleksandrze Dulkiewicz planowane obchody pierwszych wolnych wyborów. Jednocześnie zaprasza: - Nawet komuniści, LGBT i lewacy mogą złożyć pod pomnikiem kwiaty. Kim jest strażnik pomnika Poległych Stoczniowców?
Karol Guzikiewicz to twarz współczesnej Solidarności. Wiceszef tego związku zawodowego w Stoczni Gdańskiej. Ostatnio wsławił się słowami, że Aleksandra Dulkiewicz nie ma wstępu do św. Brygidy, bo usunęła, wraz z radnymi PO, pomnik prałata Jankowskiego w Gdańsku. W 2009 Guzikiewicz palił z kolegami kukłę Tuska w Warszawie. Doszło wtedy do starć z policją. W zeszłym roku Guzikiewicz szarpał się z działaczami KOD w Sali BHP. Teraz zapowiada blokadę placu Solidarności w Gdańsku od godz. 6 do 22 w rocznicę pierwszych, częściowo wolnych wyborów z 4 czerwca 1989 roku.
Kim jest człowiek, który rządzi placem Solidarności? Spotykamy się w siedzibie stoczniowej Solidarności na terenie Stoczni Gdańskiej. Siódme piętro budynku, który musiał być dumą PRL. Guzikiewicz prowadzi mnie do tablic wiszących na ścianach na korytarzu.
Karol Guzikiewicz (przy gablocie): O proszę: Gwiazda, Walentynowicz. I Bolek wisi. Nikogo nie gumkujemy.
Sebastian Łupak: O, rzeczywiście! Nie spodziewałbym się, że zostawi pan portret Lecha Wałęsy.
Karol Guzikiewicz: Ja nie jestem IPN. Ja nie rozstrzygam. Ktoś tu na tablicy dopisał "Bolek", to sam zmazywałem, bo on ma prawo do obrony. Ja bym mu pomógł nawet, bo on się sam obronić nie potrafi. A musi być ponowna autolustracja na wniosek samego Wałęsy: z jednej strony IPN, z drugiej Wałęsa. Najlepiej przed międzynarodową, bezstronną komisją, związana z komitetem noblowskim.
Trzeba to rozstrzygnąć za życia Wałęsy. Podpisał coś? Ja rozumiem, bo wtedy zabijano ludzi. Przystawili ci pistolet do głowy, to podpisałeś. Sam podpisałem lojalkę w stanie wojennym, że będę przestrzegał prawa, aby dostać się do pracy do stoczni. Więc apel do Wałęsy: wyjaśnij wszystko. Zaszkodziłeś komuś, czy nie? Czy ludzie byli ”spaleni” przez ciebie czy nie. Musieli wyjeżdżać z Gdańska? Różne są opowieści. To w ogóle nie jest wyjaśnione.
I co? On ma wyjaśnić?
Niech Wałęsa składa do sądu papiery o ponowną autolustrację i niech się jeszcze za życia oczyści. Zamknijmy ten temat. Bo potem będzie kłopot: stawiać pomniki, nie stawiać, nazywać ulice jego imieniem? Zmieniać nazwę lotniska? Dopiero się zacznie. Jak z Pawłem Adamowiczem. Zginął tragicznie, ale jego działalność można różnie traktować. Są sprawy niewyjaśnione, niejasne. Przez Adamowicza zmarł człowiek pod Urzędem Miasta. W 2012 głodówkę przez dwa miesiące prowadził Wojciech Dąbrowski, przeciw eksmisji z mieszkania komunalnego. Przez Adamowicza zmarł, bo Adamowicz nie chciał się z nim spotkać. Więc mówienie, że Adamowicz był taki wielki…? No nie był! To nie tylko sprawy kont, sprawy gospodarcze.
Wracając do Wałęsy. On ma już wyrok sądu lustracyjnego z 2005 roku. Nie był agentem, tylko pokrzywdzonym.
Ale teraz wyszły te nowe teczki Kiszczakowej. W ich świetle proces musi się zacząć do nowa. Wie pan, ja jako młody chłopak byłem zafascynowany Wałęsa. Ja byłem jego fanem. Byłem młodym stoczniowcem w 1988 roku i strajkowałem z nim wtedy. Poznałem go wtedy oczy w oczy. Spałem obok niego na stoczni…
Czyli taka zawiedziona miłość?
Bo jemu się potem pomyliło, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Najpierw my, stoczniowcy byliśmy jego przyjaciółmi, a potem poszedł do Michnika, do "Gazety Wyborczej", a to my staliśmy się wrogami.
Ma pan ze swojego biura kilkaset metrów do ECS, gdzie biuro ma Wałęsa. Może jakieś spotkanie zaaranżować. Pogadać o Polsce. Jak stoczniowiec ze stoczniowcem, w zakładowym bufecie U Kazia?
On dostaje od nas zaproszenia na uroczystości. Nie przychodzi. Ja miałem taki okres, że chodziłem do Wałęsy na imieniny, urodziny. Byłem blisko, to był kolega. Dawne czasy… szkoda, że nie żyje taki Henryk Lenarciak i inni pracownicy wydziału W4. On bym nam dziś prawdę powiedział…
Prawdę o czym?
Jak to jest, że w grudniu 1970 Wałęsa idzie na komendę MO w Gdańsku i go tam wpuszczają? Przecież wszystkie drzwi były tam pozamykane, ludzi aresztowali. A jego wpuścili? Albo stan wojenny. Ludzi na ulicach zabijali, a w Arłamowie, gdzie Wałęsa był internowany, są koniaki i szampany. Może to na jego konto pobierali? Może to fałszywka? Nie wiem!
Albo ten totolotek. Że niby Wałęsa miał system i często wygrywał. Rzeczywiście różne brygady stoczniowe grały grupowo w totolotka. Duże wygrane były – sprawdziłem. Ale, niestety, brygada Wałęsy nigdy nie wygrała. Więc ja nie rozstrzygam. Jeśli on był agentem, to to był superagent, najważniejszy agent w całym bloku wschodnim. Nie miał wykształcenia, pisać dobrze nie potrafił. To jak taki prosty człowiek potrafiłby grać tak dobrze na dwa fronty? Nie wiem. Zresztą dzisiejsze zachowanie Wałęsy też mi się nie podoba…
Które konkretnie rzeczy?
Atakuje premiera Jana Olszewskiego w dzień jego pogrzebu? Tak się nie robi! Na pogrzeb ”Inki”, Danuty Siedzikówny, w kamizelce przyszedł? Garnituru nie ma? Ale na pogrzebie komunistów wie, jak się zachować. To jest zastanawiające. Ja byłem na pogrzebie Jana Olszewskiego na Powązkach. No, Jezus! Z jednej strony Olszewski leży, z drugiej komuniści. Nawet Jan Brzechwa! Dobry pisarz, ale komunista. A obok AK-owcy, powstańcy warszawscy, na tej samej parceli!
Powinniśmy wykopać komunistów? Usunąć?
Nie usunąć. Przesunąć. Nie mieszać tych ludzi.
Pielgrzymka zamiast randki
Od kiedy pan jest na stoczni?
Od 1979 roku. Miałem 15 lat, byłem w przystoczniowej szkole zawodowej. W sierpniu 1980 chciałem wejść na strajk, ale małoletnich nie wpuszczali.
Skąd w ogóle w pana życiu wzięła się ta stocznia?
Ja jestem z Gdyni. Wychowałem się bez ojca. Nigdy go nie spotkałem. Matka była z Kresów, przesiedlona w bydlęcym wagonie. W Gdyni była pielęgniarką w Szpitalu Morskim. Mało co nie zginąłem z matką w Gdyni w grudniu 1970 roku. Miałem 7 lat, matka rano idzie do pracy, a mnie chce zostawić w schronie pod żłobkiem, bo cała Gdynia zatruta gazem łzawiącym.
Matka ma przepustkę. Idziemy ulicą. I wtedy żołnierz do niej „Zabiję cię, taka owaka”. Ona mu mówi, że jest pielęgniarką. Gdyby nie ja, pewnie by ją zabił. To mi się strasznie wbiło w pamięć. Pamiętam, że przez wiele miesięcy na stacji Gdynia Stocznia były łuski, rozbite szkło, okulary. ”Matka, dlaczego to tu jest?” – pytałem. Oni w ogóle tego nie usuwali. To leżało na torach. Więc może dlatego, że ta Gdyni mi się tak kojarzyła, poszedłem do pracy i szkoły do Gdańska? Nie pamiętam. A w Gdańsku szkoła na Hallera i praca w stoczni. No i zaangażowałem się w św. Brygidę.
Został pan nastoletnim ministrantem?
Tak, od 15 roku życia. Dla mnie bycie ministrantem to była atrakcja. Coś się działo. Nie na dziewczyny, tylko do kościoła chodziłem. Takie powołanie. Prałat Jankowski był dla mnie jak ojciec.
Po latach coraz więcej osób twierdzi, że był pedofilem.
Niech pan go nie pomawia! Czasem dotyk księdza to nie jest zły dotyk, pedofilski. To mógł być ojcowski dotyk, dotyk troski. Zanim wyszedłem służyć do mszy, ksiądz mógł mnie pogłaskać po głowie. Wziął za rękę, powiedział ”idź na śniadanie”, bo w domu się nie przelewało. Dał kilka złotych do kieszeni. Mogłem jakieś ciuchy z darów wziąć. Tysiące gdańszczan otrzymywało ciuchy i jedzenie z darów.
Pana nie molestował, ale innych chłopców i dziewczynki mógł…
Przecież inni ministranci między sobą by mówili: ”słuchaj, ten ksiądz to jakiś zboczeniec”. No, ktoś by mi to powiedział! A nikt nigdy nic takiego nie powiedział! Z usuwaniem pomnika należało więc poczekać na wynik procesu. Najboleśniejsze jest to dla rodziny. Trzy siostry Jankowskiego żyją z piętnem, bo słyszą, że miały w rodzinie pedofila. One chcą najbardziej dojść do prawdy. Jedna z nich to była znana hafciarka. Nam wyhaftowała trzy piękne sztandary Solidarności.
Siostry prałata złożyły pozew do sądu przeciw Gazecie Wyborczej…
Pierwszy pozew był przeciw autorce, pani redaktor Bożenie Aksamit. Ale ona umarła. Można powiedzieć, że ksiądz Jankowski ją wezwał do siebie. Po katolicku. Oczerniła go, to ją teraz wezwał. Może przez te nerwy, że ruszyła temat. Zmarła… stało się, jak się stało… pozew musiał być zmieniony, bo już nie redaktorka, która pisała, tylko Gazeta Wyborcza.
ECS, czyli zaplecze LGBT
Gdzie jest teraz pomnik?
Na Kaszubach. Czekamy na proces. Pomnik znów stanie, bo jesteśmy przekonani, że aż takich rzeczy nie było. Sprawa pomnika została wywołana przez środowiska lewicowe i LGBT. To nie przypadek. To środowisko jest za bardzo faworyzowane, a przecież wszyscy obywatele powinni być równi. To są niedopuszczalne rzeczy!
Ale o jakich rzeczach konkretnie pan mówi?
Ja jestem katolikiem. 2 kwietnia w ECS, w rocznicę śmierci ojca świętego, ma się odbyć spotkanie LGBT. Kiedyś płakaliśmy w rocznicę tej śmierci o godz. 21 z minutami. I robienie specjalnie tego spotkania LGBT w takim dniu? Na złość! Jeśli do tego spotkania dojdzie, to minister kultury Gliński powinien zabrać całą dotację na ECS. Wtedy LGBT i pani Dulkiewicz nich utrzymują ECS sami. A my się zastanowimy, czy nie zakazać tam wizerunku: naszego znaczka, naszych zdjęć. To muzeum miało czemu innemu służyć. ECS jest zapleczem LGBT. Pan Basil Kerski teraz to udowodnił. Od początku ta osoba mi nie pasuje…
Kerski, dyrektor ECS?
Nie chcę go dyskryminować, ale Irakijczyk reklamuje Solidarność… może dyrektorem mógłby być np. Bogdan Lis.
Bo jest bardziej polski od "arabskiego" Kerskiego?
Kerski nie jest związany z Solidarnością. A jego poglądy? To miało godzić, a nie dzielić. Plus manipulowanie przy historii: niewygodny Gwiazda, niewygodny Wyszkowski. Wymazywanie czy dyskredytowanie… ja też mam zastrzeżenia do Anny Walentynowicz. Na jakie zloty młodzieży socjalistycznej do NRD jeździła? Później zmieniła poglądy, zrozumiała, że komuna to zło. Tak było. Dziś jest bohaterką.
Po prostu historia bywa bardzo skomplikowana.
To prawda! Nie wszyscy po tamtej stronie byli źli. Pan Fiszbach z PZPR to była bardzo pozytywna osoba. To był mądry człowiek, przyjazny ludziom. Mój majster na stoczni był sekretarzem partii. Ten PZPR-owiec mnie ochraniał, to był porządny człowiek. Ja też w rodzinie mam komunistów. Jeden to był wysoki oficer polityczny w dawnej Nadwiślańskiej Jednostce Wojskowej. Nie utrzymuję z nim stosunków. A moja żona jest z patriotycznej rodziny – siódme pokolenie po Józefie Wybickim. Wie pan, mi matka o tym oficerze politycznym w rodzinie nie mówiła. Dopiero w wojsku się dowiedziałem…
Gdzie pan służył?
Wojska rakietowe na Helu. 1986 rok. Mówili mi tam, że w 1981 roku Jaruzelskiemu tak odbiło, że kazał im w okopach na mrozie siedzieć, na desant amerykański czekać. Namieszał w głowach oficerom, że nalot na Gdańsk będzie…
Po waszej stronie też nieźle namieszane. Pokazuje mi pan zdjęcie ze strajku i mówi: agent, agent, agent…
To zdjęcie ze strajku w 1988. 1 maja ktoś rzuca hasło na Brygidzie – Huta Lenina strajkuje, musimy im pomóc. Więc od 2 maja jest strajk solidarnościowy w stoczni. Ale są teraz takie głosy, że SB ten strajk przyspieszyła, bo chciała wypalić środowisko od wewnątrz. Czyli część tych ludzi młodych musiała współpracować z SB...
Wracając do spotkania LGBT w ECS. Co w tym właściwie złego? Nie mają prawa się spotkać w ECS, bo są homoseksualistami? Odbiera im pan prawa obywatelskie.
W żadnym muzeum nie powinno być elementów politycznych. Ani w ECS, ani w Muzeum II Wojny Światowej. A LGBT to polityka. Niech sobie wynajmą salę w innym miejscu, nie na koszt miasta. Niech się nie mieszają do naszej historii, a my mamy historię katolicką. Mi to przeszkadza jako katolikowi.
ONR był w Sali BHP…
To też był błąd, ktoś tego nie dopatrzył. Ruch narodowy ma dobrą kartę przedwojenną, ale niektóre osoby z ONR są na pewno kontrowersyjne. LGBT i ONR to są skrajności i nie powinno ich tu być. Ja zawsze mówię ludziom: chodźcie sobie po całym Gdańsku, ale pod pomnikiem Poległych Stoczniowców nie róbcie manifestacji. To miejsce święte, tam zginęli ludzie. Zobaczymy, co będzie 4 czerwca.
Miasto chce postawić tam 4 czerwca mebel: okrągły stół. Zjadą samorządowcy z całej Polski i będą debatować nad naprawą ustroju Rzeczpospolitej.
Nie będą!
Dlaczego?
My nikomu, nawet największemu wrogowi, nie zabronimy składać kwiatów pod pomnikiem. Ale jestem przeciwny postawieniu tam okrągłego stołu.Ocena okrągłego stołu jest negatywna. Okrągły stół to była ochrona dla morderców z SB i wojska. Zablokuję to!
Jak?
Wojewoda pomorski Dariusz Drelich z PiS przyjął wniosek Solidarności o cykliczne obchody organizowane tam 4 czerwca tylko przez NSZZ Solidarność.
Już pan dostał wcześniej od wojewody pierwszeństwo w organizacji zgromadzeń cyklicznych 31 sierpnia czy 13 i 16 grudnia. W ten sposób zablokował pan tam demonstracje KOD.
Teraz dochodzą daty: 10 kwietnia, 3 maja, 11 listopada, 14 sierpnia (rozpoczęcie strajku sierpniowego). I do tego, oczywiście, 4 czerwca. Od godz. 6 do 22 każdy ma prawo przyjść, złożyć kwiaty, czy to komunista, czy lewak. Ale nie dam bezcześcić pomnika. Nie chcę tam przemówień, nie będzie wieców, ani okrągłych stołów. Pomnik jest miejscem kultu religijnego, jest poświęcony. Pomnik traktujemy jak grób.
Jest co świętować 4 czerwca?
To trudna data. Pierwsze wolne wybory odbyły się później, dopiero w 1991 roku. 4 czerwca 1989 mieliśmy wolne wybory tylko do senatu. Na tamte czasy to jednak było zwycięstwo Solidarności. Ale nie wygraliśmy wszystkiego. Nie jest to do końca zwycięstwo. W Magdalence co się działo? Jakie słowa tam padły z ust Wałęsy i innych? ”Podzielmy się władzą, dostaniecie samochody, dostaniecie władzę”. Gdyby komuniści wiedzieli, że będą mieli takie przywileje, że przejmą majątki i będą mogli legalnie kraść, to by komuna padła wcześniej.
To było ich zwycięstwo, a nie Solidarności. Zabójcy z Wujka, ze stoczni, nigdy nie zostali rozliczeni. Jaruzelski, Kiszczak. Taki był układ okrągłostołowy. Ci ludzie byli do śmierci ochraniani, mataczono przy tych procesach. To wina Wałęsy i sądów, które dopiero teraz PiS reformuje. Mieliśmy dzikie prywatyzacje, w tym mojej Stoczni Gdańskiej. Niech więc każdy świętuje 4 czerwca na swój sposób.
A wy?
My będziemy w Sali BHP. Wcześniej z młodzieżą złożymy kwiaty pod pomnikiem.
Winien aparat słuchowy
Podtrzymuje pan zakaz dla pani prezydent Dulkiewicz i radnych PO, żeby nie przychodzili na msze do św. Brygidy, gdy Solidarność tam jest?
Tak, podtrzymuję. Ale to symboliczny zakaz, bo ci ludzie i tak nie przychodzili. Starsze pokolenie przychodziło, ale te młode wilczki już nie. Oni na emocjach LGBT chcą zdobyć władzę. Pani Dulkiewicz to nie jest zła kobieta, ale jest pod wpływem młodych, a oni są nieobliczalni, bo poczuli, że LGBT jest na fali.
Może pan nie rozumie współczesnego świata? Młodzi ludzie domagają się ukarania kościelnej pedofilii, ślubów dla gejów. To już nie pana czasy.
Moje dzieci też mi czasem mówią: tata, ty przesadzasz, usuń ten ostry wpis z Facebooka. W sumie mi ci ludzie z LGBT nie przeszkadzają. Ja ich nie chcę obrazić, po prostu jest pewne odmienność poglądów między nami. Choć rzeczywiście ja mam proces z panem Radomirem Szumełdą z pomorskiego KOD-u.
Szarpał pan go w Sali BHP, wypychał z pomieszczenia, gdy był tam premier Morawiecki.
Nie! Objąłem go! To był uścisk przyjaźni. Uścisk LGBT (śmiech) Wziąłem go za ramię i mówię: ”chodź, chłopie pogadamy…”. Nazwałem go kiedyś gejem, bo nie jest tajemnicą, że jest w LGBT i pokazuje swojego partnera. A ja chciałem go w Sali BHP uspokoić, opanować emocje. A środowisko LGBT wszędzie robi swoje pokazówki. Demokracja to nie znaczy anarchia. Są święte miejsca: takim miejscem jest np. teren stoczni. A ja to, co święte, potrafię uszanować, bo Kościół się mną opiekował. Zresztą nie tylko Kościół. Bogdan Borusewicz też…
Borusewicz?
On był w latach 80. takim moim cichym opiekunem. Ja jestem jego wychowankiem. On był dla mnie autorytetem. Dziś stoimy po drugiej stronie. Ostatnio mu powiedziałem, że się na piwo musimy umówić.
Co on na to?
”Jak postawisz, to tak”. Kiedyś powiedziałem w nerwach, że gdyby jego żona, Alina Pienkowska, wciąż żyła, to on by się inaczej zachowywał. Inna sprawa, że Borusewicz bardzo się zmienił po jej śmierci. Kiedyś mówił: ”dopóki ostatni komunista nie wyjdzie z sejmu, to nie chcę być posłem”. Miał skrajniejsze poglądy. Był gorszym antykomunistą niż Macierewicz!
On się zmienił, a pan stoi w miejscu.
A nieprawda! Byłem w stoczni w Glasgow, widziałem, jak budowane są nowoczesne lotniskowce. Z dużego zakładu zrobiono tam nowoczesny malutki zakład. My też w Gdańsku musimy być inną fabryką i ja to rozumiem. Dziś inżynier idzie na warsztat nie z rysunkiem, ale z laptopem z 3D. I tylko rząd PiS wyciągnął do nas rękę, by nam pomóc. Państwo PiS naprawia krzywdę, jaką nam wcześniej wyrządzono.
PiS znacjonalizował Stocznię Gdańską i będzie utrzymywał was z budżetu.
Państwo powinno sfinansować nam nowe technologie, XXI wieku. Technologie 4.0. Dostaliśmy teraz, dwa tygodnie temu, bardzo wysokiej klasy prezesów, fachowców. I teraz my musimy na siebie zarobić. To musi być biznes. Na razie wywalczyliśmy podwyżki. Przez ileś lat nie mieliśmy wzrostu pensji. Teraz, jeśli prywatni sąsiedzi płacą lepiej, to my musimy do nich dorównać. Pensje w Stoczni Gdańskiej zostały urynkowione.
Na koniec zapytam: nie za dużo pan krzyczy na protestach, blokadach? Nie lepiej spokojniej żyć?
Ja powinienem używać słuchawki do ucha, bo jest utrata słuchu po 40 latach pracy w stoczni. A nie używam. Pewnie dlatego tak głośno krzyczę. I to działa na moją niekorzyść.