Coraz bliżej zakończenia sprawy Amber Gold. Do sądu trafiła lista wierzycieli
Do sądu trafiła lista wierzycieli i długów Amber Gold. Spis obejmuje prawie 13 tys. osób i 584,5 mln zł. Syndykowi udało się do tej pory odzyskać 37 mln. Łódzka prokuratura chce do końca czerwca przesłać do sądu akt oskarżenia przeciwko Marcinowi i Katarzynie P.
- Sędzia komisarz musi ją sprawdzić i następnie wyda mi zarządzenie do obwieszczenia w Monitorze Sądowym i Gospodarczym oraz w prasie i od tej daty obwieszczenia, można będzie w terminie dwóch tygodni złożyć ewentualny sprzeciw do listy - mówi Józef Dębiński, syndyk zajmujący się sprawą Amber Gold.
Do tej pory syndykowi udało się uzyskać ze sprzedaży majątku oraz zajęcia wierzytelności ponad 37 mln zł. W pierwszej kolejności jednak zostaną spełnione roszczenia Skarbu Państwa oraz funduszu pracowniczego. To, co pozostanie będzie rozdzielone pomiędzy wierzycieli.
900-osobowa grupa poszkodowanych już raz próbowała odzyskać pieniądze na własną rękę. W ubiegłym roku wpłynął do gdańskiego sądu pozew zbiorowy opiewający na kwotę 77 mln zł. Sąd po rozpoznaniu sprawy uznał, że pismo procesowe powinno zostać skierowane przeciwko spółce, a nie członkom zarządu. Tym samym pozew oddalił.
Podobne rozstrzygnięcie zostało zawyrokowane przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Wówczas sprawa dotyczyła poszkodowanych przez Amber Gold, którzy złożyli pozew przeciwko Skarbowi Państwa. Sąd w swoim orzeczeniu podkreślił również, że pozew powinien być skierowany przeciwko firmie, a nie bezpośrednio przeciwko członkom zarządu. Dobiega końca również śledztwo przeciwko Marcinowi i Katarzynie P.
- Czynności dowodowe zostały już zakończone. Wszystkie dokumenty są już przygotowane do przekazania sądowi. Akt oskarżenia jest już gotowy do druku. Mamy nadzieję, że zgodnie z deklaracjami uda się nam go wysłać do końca czerwca - mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Afera Amber Gold wybuchła w sierpniu 2012 roku. Firma ogłosiła likwidację, a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła ani powierzonych pieniędzy, ani odsetek. Drugim wątkiem sprawy była nadzwyczajna łatwość rejestracji spółki. Szybko wyszło na jaw, że pomysłodawca parabanku, Marcin P. załatwił wszystkie formalności w Ministerstwie Finansów w ciągu kilku dni, na podstawie własnego oświadczenia, że spełnia wszystkie ustawowe wymogi dla tego typu działalności. Nie miało to pokrycia w prawdziwe, ale instytucje państwa nie zauważyły tego.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .