Co dalej z gdańskim Młodym Miastem?
120-hektarów powierzchni. Dla jednym to "kolebka Solidarności". Dla inwestorów tereny pod budowę nowej dzielnicy Gdańska. Ewentualne odszkodowania za zmianę planu zagospodarowania mogą przekroczyć 300 mln zł.
25.08.2015 | aktual.: 25.08.2015 12:05
11-piętrowy hotel, nabrzeżna promenada otoczona kafejkami i nowoczesna marina. Tak według planów zatwierdzonych w 2004 roku ma w przyszłości wyglądać nowa dzielnica Gdańsk - Młode Miasto. Rozwiązanie to zakłada jednocześnie dalsze znikanie obiektów postoczniowych. Czy jakikolwiek kompromis jest możliwy?
- Na Zachodzie, także w Niemczech, jest dużo terenów poprzemysłowych, ale zainteresowanie inwestorów dotyczy głównie tych miejsc, które mają jakąś wyjątkową historię. Elementy dawnej zabudowy fabrycznej łączone są tam z nowoczesnym budownictwem. Jest nawet moda na mieszkanie w takich dzielnicach, z czego inwestorzy mogą się tylko cieszyć. W Gdańsku też warto tego spróbować, bo przecież teren, jaki został po stoczni, to część historii, którą zna cały świat - mówi Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności.
W związku z tymi problemami gdański magistrat kilka miesięcy temu zlecił przygotowanie raportu, który pomógłby rozwiązać problemy przyszłości terenów postoczniowych. Zestawienie przygotowane przez Międzynarodową Radę Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych zaskoczyło wszystkich. Zawiera bowiem, kilka zaskakujących rekomendacji. W raporcie pojawia się postulat jednej z central strajku z sierpnia 1980 roku – zburzonej stołówki oraz ochrony pozostałych obiektów – kilkadziesiąt budynków postoczniowych, pozostałości pochylni, resztki torowisk. Sugeruje się też zmianę nazwy dzielnicy z „Młode Miasto” na „Stocznia Solidarność”.
Co raport ten oznacza w praktyce? Realizacja wniosków będzie wiązać się z kosztami. Do kosza bowiem trafi uchwalony 12 lat temu plan zagospodarowania przestrzennego. Nowy, ewentualny plan będzie musiał zakładać budowę gmachów nie wyższych niż 30 metrów. Tym samym inwestorzy, którzy już kupili grunt, będą mogli starać się o odszkodowania. Szacunkowo roszczenia mogą przekroczyć nawet 300 mln zł.
Ruch należy do konserwatora. Stocznią cały czas interesuje się wojewódzki konserwator zabytków. W jego gestii leżą decyzje o ewentualnym powiększeniu listy chronionych miejsc i obiektów. Urzędnik musi dopiero zapoznać się ze studium i wtedy podejmie decyzje. Mogą one wpłynąć na zmianę planu zagospodarowania.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .