Trojaczki i babcia nie żyją - winny dziadek
Zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci czterech osób, w tym trzech 4-letnich dziewczynek, które zatruły się czadem, postawiła prokuratura rejonowa w Elblągu 52-letniemu mężczyźnie.
26.06.2009 | aktual.: 26.06.2009 15:21
Mężczyzna był dziadkiem dzieci. Odpowie on za to, że nie zapewnił wentylacji w mieszkaniu i zaniedbał konserwacji piecyka gazowego, z którego wydobywał się tlenek węgla.
Do tragedii, która wstrząsnęła mieszkańcami Elbląga, doszło 23 grudnia ubiegłego roku. Czad z piecyka zatruł trojaczki i ich babcię. Dwie dziewczynki i babcia zmarły w elbląskim szpitalu, trzecia dziewczynka zmarła po dwóch tygodniach na oddziale intensywnej opieki medycznej w gdańskim szpitalu dziecięcym. Przeżył jedynie dziadek, Edmund J.
Zastępca prokuratora rejonowego w Elblągu Sławomir Karmowski poinformował, że w mieszkaniu, gdzie doszło do tragedii, okna w plastikowych ramach były szczelnie zamknięte, zaklejona była także kratka wentylacyjna, a przez to nie było cyrkulacji powietrza. Zaniedbana została także kontrola przewodów wentylacyjnych.
Kominiarze nie weszli do mieszkania, ponieważ nie zostało im ono udostępnione. Mężczyźnie grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Prokurator powiedział, że podejrzany nie przyznał się do stawianych mu zarzutów, złożył jedynie lakoniczne oświadczenie. Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu prokuratura wyśle akt oskarżenia w tej sprawie do sądu.
Rodzice z trzema dziewczynkami przyjechali do dziadków z zagranicy. 4-latki miały spędzić z nimi czas. Gdy na drugi dzień rodzice nie mogli skontaktować się z córkami, do mieszkania wezwali straż pożarną.