"Traktat Lizboński może osłabić Komisję Europejską"
Wejście w życie Traktatu Lizbońskiego grozi
"istotnym osłabieniem" Komisji Europejskiej, a tym samym
naruszeniem równowagi instytucjonalnej Unii Europejskiej - uważa
ekspert Centrum Europejskiego Natolin (CEN) Marek Cichocki.
Nowy traktat UE podpisali w stolicy Portugalii przedstawiciele 27 państw UE. Ze strony Polski byli to premier Donald Tusk i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Prezydent Lech Kaczyński przewodniczył polskiej delegacji.
Traktat Reformujący można interpretować jako istotne osłabienie Komisji Europejskiej, chociażby poprzez wyjęcie kompetencji dotyczących prowadzenia spraw zagranicznych - powiedział ekspert CEN. Właściwie Komisja Europejska może - w perspektywie pewnego czasu - zostać zredukowana do administratora wspólnego rynku - dodał.
Cichocki zwrócił uwagę, że gdyby rzeczywiście tak się stało, to byłoby to niekorzystne zarówno dla Polski, jak i dla pozostałych nowych krajów członkowskich UE. Komisja Europejska bowiem "w sprawach na pograniczu interesów ekonomicznych i polityki" na ogół staje po stronie słabszych i reprezentuje interes wspólnotowy, "moderując partykularne, narodowe interesy poszczególnych państw członkowskich".
Ekspert CEN wyjaśnił, że niektóre zapisy nowego traktatu są "nie do końca precyzyjne" i mogą być różnie interpretowane. Pewne elementy Traktatu Reformującego mogą nastręczać pewne problemy w praktyce - ostrzegł. Jako przykład podał pozycję przewodniczącego Rady Europejskiej i wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych UE - stanowisk wprowadzonych po raz pierwszy właśnie w dokumencie podpisanym w Lizbonie.
Problem polega na tym, że wprowadza się przewodniczącego Rady Europejskiej, ale nie przewiduje się dla niego żadnego instrumentarium - podkreślił Cichocki. Przyznał, że teoretycznie ma on korzystać z sekretariatu Rady, ale - jak przewiduje - "w praktyce może się to okazać bardzo trudne".
Stanowisko bez urzędu jest dość problematyczne z punktu widzenia realnych możliwości sprawowania tego urzędu - zwrócił uwagę ekspert. Ten wysoki przedstawiciel będzie w istocie bardziej człowiekiem Rady niż Komisji Europejskiej także dlatego, że przewodniczący KE będzie miał de facto bardzo ograniczony wpływ na jego działalność - dodał.
Natomiast w przypadku tzw. unijnego ministra spraw zagranicznych jest - w ocenie Cichockiego - odwrotnie. Będzie to osoba, która będzie dysponować bardzo silnym aparatem instytucjonalnym dzięki powołaniu europejskiej służby dyplomatycznej -przypomniał.
Według eksperta CEN nowy traktat ma przede wszystkim przeciwdziałać "fragmentaryzacji Unii Europejskiej" w związku z jej rozszerzeniem do 27 członków. Tymczasem przynajmniej na początku wdrażania zapisów Traktatu Lizbońskiego będziemy mieli do czynienia z - niegroźnymi, co prawda - "tarciami instytucjonalnymi czy nawet instytucjonalnymi konfliktami" - przewiduje Cichocki.
Nowy traktat UE, który będzie odtąd nazywany Traktatem Lizbońskim, wymaga jeszcze ratyfikacji przez wszystkie 27 państw członkowskich UE.