Tragiczne informacje. "Możemy potwierdzić ofiarę śmiertelną"
Burmistrz Lądka Zdroju Tomasz Nowicki alarmuje. - Tracimy siły. Sami nie damy rady - mówi. Przekazał także tragiczną informację: "Na pewno możemy potwierdzić jedną ofiarę śmiertelną".
15.09.2024 | aktual.: 15.09.2024 21:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Posługujemy się agregatem prądotwórczym. Jesteśmy całkowicie odcięci od świata - relacjonuje burmistrz Lądka Zdroju w Polsat News. - Mieliśmy tutaj falę, której nie jesteście sobie w stanie wyobrazić. Ja przeżyłem powódź w 1997 roku, ale czegoś takiego jak dzisiaj nie widzieliśmy - mówił Tomasz Nowicki, podkreślając, że w każdej chwili połączenie może zostać zerwane.
- Tylko na filmach państwo coś takiego widzieli, nawet powódź w 1997 tak nie wyglądała - dodał.
- Udało nam się ewakuować ludzi. Czekamy na pomoc od strony czeskiej - powiedział.
"Najgorsze dopiero przyjdzie". Mieszkańcy Kłodzka załamują ręce
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Powiedział, że teraz jest im potrzebna pomoc, jedzenie, picie. - Jesteśmy bez prądu, bez gazu, w mieście ulatnia się gaz - relacjonował. Przyznał, że nie mają już sił: "Walczymy kolejną dobę, ciągniemy resztką sił".
Tragiczne doniesienia z Lądka Zdroju
Nowicki powiedział, że jest ofiara śmiertelna. - Na pewno możemy potwierdzić jedną. Natomiast nie wiemy, jak wygląda sytuacja w miejscach odciętych od miasta. Pozrywało nam wszystkie mosty - mówił burmistrz.
- Lądek jest całkowicie zrujnowany - załamuje ręce.
Podkomisarz Przemysław Ratajczyk z sekcji prasowej dolnośląskiej policji powiedział tvp.info, że w godzinach popołudniowych rzeczywiście znaleziono w Lądku-Zdroju ciało kobiety. - W jednym z mieszkań, po siłowym sforsowaniu drzwi policjanci natrafili na ciało ok. 70-letniej kobiety. W lokalu była woda, ale na razie nie możemy się wypowiedzieć co do przyczyn zgonu - stwierdził podkom. Ratajczyk.
Po wielkiej wodzie dwa oblicza miasta
Olbrzymie ilości błota i żwiru, złamane na pół domy, zerwane mosty i ludzie łopatami wyrzucający szlam ze swoich mieszkań, a kilkaset metrów wyżej deptaki i spacerujący kuracjusze, zabytkowy dom zdrojowy i piękny park oświetlony latarniami – to dwa oblicza Lądka-Zdroju po olbrzymiej fali powodziowej, która przeszła przez to miasto w niedzielę.
Kilkutysięczne miasto to znana miejscowość uzdrowiskowa w Kotlinie Kłodzkiej. W sobotę Biała Lądecka zalała tam kilka ulic. Kataklizm przyszedł w niedzielę. W położonym powyżej Lądka Stroniu Śląskim pękła tama i wielka woda, około południa, spustoszyła uzdrowiskową miejscowość.
Sprawdź prognozę pogody dla swojego regionu na pogoda.wp.pl
Do Lądka-Zdroju nie da się dojechać od polskiej strony, ponieważ wszystkie drogi są nieprzejezdne. Odcięte od świata jest również Stornie Śląskie. PAP udało się dotrzeć do Lądka w niedzielę późnym popołudniem od czeskiej strony, przez miejscowość Jawornik. Prowadzi tamtędy kręta, wąska droga.
Jadąc tą górską trasą nie widać oznak ogromu zniszczeń, które są kilometr dalej. Nie widać ich też w górnej, uzdrowiskowej części Lądka-Zdroju, do której wjeżdża się od czeskiej strony.
Źródło: Polsat News/PAP/TVPInfo