Tragiczna śmierć Grażyny K. z Borzęcina. Nowe ustalenia śledczych

Wyniki sekcji zwłok Grażyny K. będą znane najpóźniej za dwa tygodnie - dowiedział się Fakt24.pl. Prokuratura nie wyklucza, że do śmierci kobiety przyczyniły się bliskie jej osoby.

Grażyna K. była poszukiwana przez 2 miesiące
Źródło zdjęć: © Policja.pl

Przypomnijmy: zwłoki 35-letniej Grażyny wyłowiono pod koniec lutego z rzeki Uszwica w miejscowości Bielcza. To kilka kilometrów od Borzęcina, skąd pochodziła kobieta. 35-latka zaginęła na początku stycznia.

Śledczy nie wykluczają, że w ukryciu zwłok kobiety brało udział kilka osób. Wśród nich może być ktoś z rodziny Grażyny K.

- Nie wykluczamy, że do śmierci kobiety mogła przyczynić się więcej niż jedna osoba. Obecnie brane są pod uwagę różne wersje wydarzeń związane z pozbawieniem jej życia - powiedział portalowi Fakt24.pl prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Różne wersje śmierci kobiety

Tego samego zdania jest Bartosz Weremczuk z biura detektywistycznego Weremczuk&Wspólnicy, który na zlecenie męża Czesława K. zajmował się tą sprawą.

- Co najmniej dwie osoby musiały brać udział w ukryciu zwłok Grażyny K. Ciało odnaleziono w korycie rzeki, do którego trzeba było zejść. Gdyby to zrobiła jedna osoba, na ziemi byłyby ślady ciągnięcia ciała, a nie było ich - twierdzi Weremczuk. - Wygląda na to, że ciało zostało przeniesione, a tego nie zrobiłaby jedna osoba - dodaje.

Detektyw uważa, że możliwa jest także inna wersja wydarzeń. Kobieta mogła zostać tam przetransportowana żywa, a ponieść śmierć dopiero na miejscu. - Wątpliwości rozwieje sekcja zwłok - uważa Bartosz Weremczuk. Podkreśla, że osoby, które ukryły ciało w tym miejscu, doskonale znały teren. Wiedziały, że można przyjechać nad rzekę autem nie będąc zauważonym przez okolicznych mieszkańców.

- Prawdopodobne jest, że bliskie osoby stoją za śmiercią kobiety. Jak wynika z ustaleń, to one miały ją widzieć jako ostatnie - uważa Weremczuk.

Tajemnicze klucze

W poniedziałek 4 marca mąż Grażyny K. i jej siostra zidentyfikowali swoją bliską po charakterystycznych kolczykach, biżuterii i tatuażu na ciele kobiety. Policja pokazała im zdjęcia, żeby nie przysparzać rodzinie bólu i szoku.

Nie znaleziono przy niej torebki i pieniędzy, które miała zabrać z domu, według relacji męża - 50 tys. zł. Przy zwłokach były tylko papierosy, 20 zł i ładowarka do telefonu. Policja znalazła jednak przy ciele Grażyny K. klucze, które mogą pomóc w rozwiązaniu zagadki jej tragicznej śmierci. Nie były to klucze od domu małżeństwa w Borzęcinie ani od ich londyńskiego mieszkania.

Jak zaginęła matka 5-latka?

Grażyna K. do Borzęcina przyleciała 3 stycznia tego roku. Jej mąż i 5-letni synek już tam byli, przyjechali na święta w grudniu. Ona nie chciała z nimi jechać, twierdziła, że ma umówione badania i dotrze później. Jak wynika z relacji Czesława K., żona poinformowała go 2 stycznia, że potrzebuje 15 tys. funtów i przyleci do Polski za dwa dni. Jednak zmieniła zdanie i już trzeciego stycznia odebrał ją z lotniska.

- Zaproponowała mi, że przepisze działkę i nasz dom, za pieniądze - twierdzi Czesław K. - Zgodziłem się. W domu miałem 50 tys. zł przeznaczonych na kostkę brukową - dodaje. Tego dnia pojechali do notariusza, który jednak nie przepisał gruntu i domu ze względu na brak wymaganych dokumentów.

- Około godz. 21.00 żona wykąpała synka i poszliśmy razem spać. Nie mówiła, że idzie spać do ojca - twierdzi mąż Grażyny K.

Rozbieżne relacje?

Zupełnie co innego wynika z korespondencji między Grażyną K. a Sardarem, jej bliskim przyjacielem. To on, po zaginięciu kobiety, wyznaczył na Facebooku nagrodę w wysokości 100 tys. za wskazanie jej miejsca pobytu, jednak szybko skasował swój post. Kobieta około godz. 20.00 napisała mu, że po uśpieniu syna "idzie do ojca".

Jak wynika z relacji męża, obudził się 4 stycznia około godz. 8.30 i żony nie było w domu. Nie było również pieniędzy - 50 tys. zł, które miał jej przekazać za przepisanie domu na jego własność. "Wyświetliła mi się wiadomość od żony - zobaczymy się w Londynie" - relacjonuje Czesław K.

Jak opowiada mąż, tego dnia kilka razy był u teścia, a ten albo mu nie otwierał drzwi, albo twierdził, że nie wie, co się stało z jego córką. Czesław wyjechał do Londynu wraz z synkiem następnego dnia około godz. 1.30 w nocy. Dotarł do domu 5 stycznia i dopiero tam zgłosił zaginięcie żony na policji. Pisaliśmy o tym TUTAJ.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Katar zapowiada odwet? Padły oskarżenia o sabotaż
Katar zapowiada odwet? Padły oskarżenia o sabotaż
Zmasowany ostrzał Ukrainy. Polska poderwała myśliwce
Zmasowany ostrzał Ukrainy. Polska poderwała myśliwce
"Niefortunny incydent". Trump reaguje na atak Izraela
"Niefortunny incydent". Trump reaguje na atak Izraela
UE potępia atak Izraela w Katarze. "Złamanie prawa międzynarodowego"
UE potępia atak Izraela w Katarze. "Złamanie prawa międzynarodowego"
Łódź z Gretą Thunberg celem ataku? Na pokładzie pomoc dla Gazy
Łódź z Gretą Thunberg celem ataku? Na pokładzie pomoc dla Gazy
Rosyjska gospodarka na krawędzi. Nowe dane ujawniają kryzys
Rosyjska gospodarka na krawędzi. Nowe dane ujawniają kryzys
Wyniki Lotto 09.09.2025 – losowania Eurojackpot, Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 09.09.2025 – losowania Eurojackpot, Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Premier krytykuje prezydenta za słowa w Helsinkach
Premier krytykuje prezydenta za słowa w Helsinkach
Sikorski odpowiedział Przydaczowi. "On jeszcze miał mleczaki"
Sikorski odpowiedział Przydaczowi. "On jeszcze miał mleczaki"
Katar: nie zostaliśmy uprzedzeni o izraelskim ataku na Dohę
Katar: nie zostaliśmy uprzedzeni o izraelskim ataku na Dohę
Macron zdecydował. Oto nowy premier Francji
Macron zdecydował. Oto nowy premier Francji
USA zabierają głos po ataku Izraela na terenie swojego sojusznika
USA zabierają głos po ataku Izraela na terenie swojego sojusznika