Tragiczna śmierć 4‑letniego Piotrusia. Rusza proces Krystiana K.
Przed Sądem Rejonowym w Gorzowie Wielkopolskim ruszył proces Krystiana K., który śmiertelnie potrącił 4-letniego Piotrusia. Mężczyzna nie udzielił chłopcu pomocy i uciekł z miejsca zdarzenia. - Ludzie krzyczeli: "Morderco, zabiłeś dziecko". Chciałem się zabić - przekonywał w czwartek przed sądem oskarżony. Grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.
08.09.2022 | aktual.: 08.09.2022 18:34
Do dramatu, który wstrząsnął nie tylko Gorzowem Wielkopolskim, ale i całą Polską doszło w niedzielę 10 października 2021 roku. Na skrzyżowaniu ulic 30 Stycznia i Armii Polskiej podczas nieudanego manewru wyprzedzania 38-letni kierowca chevroleta wjechał na chodnik, potrącając śmiertelnie 4-letniego Piotrusia, który przejeżdżał tamtędy na rowerku wraz ze swoim ojcem. Sprawca tragedii uciekł z miejsca zdarzenia i został zatrzymany kilka dni później.
Mężczyznę oskarżono o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym, w wyniku czego doprowadził on do nieumyślnego spowodowania śmiertelnego wypadku.
Śledczy podkreślili, że swoim zachowaniem 38-letni kierowca sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, a jednocześnie nie udzielił pomocy uczestnikom zdarzenia drogowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Były poseł robi karierę w Afryce. "Przyjechałem, aby pomóc"
Wjechał autem w 4-latka. Ruszył proces
W czwartek przed Sądem Rejonowym w Gorzowie Wielkopolskim ruszył proces 38-latka. - Przyznaję się do tego, że uderzyłem w dziecko, bo to ja jechałem tym samochodem, ale nie przyznaję się do spowodowania zagrożenia w ruchu lądowym - mówił w gorzowskim sądzie Krystian K., którego cytuje portal naszemiasto.pl.
Mężczyzna ze szczegółami opowiedział o spowodowanym przez siebie wypadku. - Gdy otworzyłem drzwi, usłyszałem, że dziecko nie żyje. Zobaczyłem, jak ojciec trzyma dziecko. Wiedziałem, że nie mogę już nic pomóc. Wtedy zwariowałem, bo sam mam troje dzieci. Ludzie krzyczeli: "Morderco, zabiłeś dziecko". Chciałem się zabić - przekonywał w czwartek oskarżony.
Tłumacząc, dlaczego uciekł z miejsca zdarzenia, powiedział, że zrobił to, "aby się zabić". - Wysiadłem koło amfiteatru. Pobiegłem do Parku Róż. Chciałem się zabić. Później pobiegłem na cmentarz. W tamtej chwili padło mi na głowę. Kupiłem duży znicz, rozbiłem go o ziemię, wziąłem szkło z tego znicza i przejechałem po ręce. Z płaczem zadzwoniłem do matki, bo chciałem się pożegnać. Matka prosiła, bym stawił się na policję, do prokuratora lub mecenasa - mówił mężczyzna.
Krystianowi K. grozi kara pozbawienia wolności od dwóch do 12 lat.
Źródło: gorzowianin.com, naszemiasto.pl
Przeczytaj również: