Tragiczna katastrofa wojskowego samolotu w Mirosławcu - 20 ofiar śmiertelnych
W katastrofie samolotu Casa zginęło 20 osób - powiedział premier Donald Tusk. Samolot wojskowy Casa rozbił się wczoraj o 19.07 przy podchodzeniu do lądowania, 3 km od lotniska w Mirosławcu w woj. zachodniopomorskim.
Wśród ofiar jest czterech członków załogi i 16 pasażerów. Premier ocenił, że to duża strata dla polskich sił zbrojnych.
Donald Tusk zaznaczył, że jest to trzecia katastrofa lotnicza pod względem liczby ofiar w historii Polski. Podejmiemy wszystkie środki, żeby zabezpieczyć się na przyszłość przed tego typu zdarzeniami - powiedział Tusk.
Premier zapowiedział, że w czwartek rano minister obrony narodowej i odpowiednie służby wojskowe przygotują pełną informację o potrzebach poszkodowanych. Nie chciał mówić o szczegółach, ale zapewnił, że każdy wymiar pomocy, jaki będzie potrzebny, będzie udzielony.
Zginęli żołnierze, mężowie, ojcowie i to jest najtragiczniejszy wymiar tej katastrofy - powiedział premier Donald Tusk na konferencji w Mirosławcu. Szef rządu zapewnił, że rodziny poszkodowanych w wypadku są objęte opieką psychologa.
Wracali do swoich jednostek z konferencji poświęconej - nomen omen - bezpieczeństwu lotnictwa - powiedział premier.
Wśród ofiar katastrofy są m.in. dowódca 1. brygady lotnictwa taktycznego w Świdwinie - gen. bryg. pilot Andrzej Andrzejewski i dowódca 12. bazy lotniczej w Mirosławcu - płk pilot Jerzy Piłat. Informację na ten temat przekazał szef MON Bogdan Klich.
Premier Donald Tusk i szef MON Bogdan Klich przybyli w czwartek ok. godziny 2.30 do Mirosławca. Pracuje tam Wojskowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych MON, której przewodniczy płk Zbigniew Drozdowski. Teren został zabezpieczony przez Żandarmerię Wojskową. Na miejscu wypadku są również wojskowi prokuratorzy.
Szef rządu ocenił, że wszystkie służby po wypadku pracowały bez zarzutu. Niestety, choć to przykre, musimy stwierdzić, że starania wszystkich i tak nie miały szans powodzenia - powiedział. Dodał, że wszystko wskazuje na to, że żadne działania nie mogły zapobiec najgorszemu, czyli śmierci tych osób.
Jak dodał, na pełną informację na temat przyczyn katastrofy, trzeba będzie cierpliwie czekać, bo bez informacji, m.in. z tzw. czarnej skrzynki nie da się tego jednoznacznie stwierdzić. Wszyscy ciężko pracują, by przyczyny tragedii wyjaśnić - powiedział premier.
Dowódca sił powietrznych wydał zakaz lotów samolotów Casa. Rzecznik sił powietrznych podpułkownik Wiesław Grzegorzewski powiedział, że zakazy takie wydaje się rutynowo w wypadku katastrofy. Dodał, że loty będą wstrzymane co najmniej do wyjaśnienia, czy przyczyną katastrofy była usterka techniczna. Zakaz dotyczy także samolotów znajdujących się obecnie za granicą.
Prezydent Lech Kaczyński złożył wyrazy najgłębszego współczucia rodzinom ofiar katastrofy. Lech Kaczyński postanowił, że na miejsce katastrofy wojskowego samolotu Casa udadzą się wysocy przedstawiciele jego Kancelarii oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Prezydent przebywa z wizytą w Chorwacji. Samolot specjalny, którym Lech Kaczyński poleciał do Zagrzebia powrócił już do Polski. Dlatego prezydent wróci do kraju w czwartek.
W tej chwili nie jestem w stanie stąd wyjechać, ponieważ samolot natychmiast poleciał do Warszawy - powiedział prezydent.
Prezydent dodał, że rozmawiał o tragedii z premierem Donaldem Tuskiem. Na pytanie, czy rozmawiał z szefem rządu o ogłoszeniu żałoby narodowej, Lech Kaczyński odpowiedział, że jeszcze nie, ale - jak dodał - decyzja w tej sprawie "pewnie w czwartek będzie podjęta".
Prezydent powiedział, że premier Tusk powiedział mu, że wiele aspektów musi być jeszcze wyjaśnionych. Dlatego - dodał Lech Kaczyński - premier już z miejsca katastrofy ma do niego zadzwonić.
Ta tragedia zaskoczyła mnie, tak jak wszystkich ludzi w Polsce - powiedział Lech Kaczyński.
Wiem to, co wiem. I na pewno wiem zbyt mało - powiedział prezydent. To wskazuje na wielkie zadania dotyczące informowania o różnego rodzaju zdarzeniach, także tych najgorszych, najwyższe władze RP. W tym przypadku, nie wie ani premier, ani ja - dodał.
Odnosząc się do nieoficjalnych informacji, że wojsko nie zawiadomiło cywilnych służb ratowniczych o katastrofie, minister Klich powiedział, że rozmawiał z wiceministrem zdrowia Krzysztofem Grzegorkiem na temat cywilnych zespołów ratowniczych i 9 takich zespołów udało się na miejsc wypadku.
Mjr Bogdan Ziółkowski, rzecznik prasowy 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu, powiedział, że samolot podczas podchodzenia do lądowania zahaczył o drzewa.
Do katastrofy doszło o 19.07. Rzecznik Sił Powietrznych Wiesław Grzegorzewski powiedział w środę wieczorem, że na pokładzie samolotu było 15 pasażerów i 4 osoby załogi. Wcześniej SP informowały o 18 ofiarach. Według rzecznika, rozbieżność mogła wyniknąć z błędu na liście pasażerów lub tego, że któryś z pasażerów zmienił zdanie, czy wysiada, czy leci na kolejne lotnisko.
Nikt z pasażerów nie przeżył - podaje Artur Dziadosz z Wojewódzkiego Centrum Koordynacji Ratownictwa.
Czteroosobowa załoga samolotu wojskowego C-295M Casa służyła w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego w Krakowie-Balicach. Obecnie informujemy rodziny tych, którzy byli na pokładzie, o zdarzeniu. Nie znamy listy ofiar - powiedział rzecznik 8. Bazy Lotniczej w Krakowie-Balicach kpt. Piotr Jaszczuk.
Według Jaszczuka, byli to bardzo doświadczeni piloci, którzy wcześniej wykonywali loty do Afganistanu, Iraku czy na Bałkany; piloci szkoleni za granicą, w tym w Hiszpanii, gdzie produkowane są samoloty Casa. Pierwszy taki samolot trafił do Krakowa 15 sierpnia 2003 r. To maszyny nowoczesne i bardzo dobrze wyposażone - powiedział Jaszczuk.
Według Grzegorzewskiego, ofiary katastrofy to przede wszystkim żołnierze Sił Powietrznych, którzy uczestniczyli w konferencji bezpieczeństwa lotów. Zastrzegł, że dokładne informacje, kto był na pokładzie wojsko poda, gdy zostaną powiadomione rodziny wszystkich ofiar.
Pytany, dlaczego wojsko nie poinformowało o wypadku cywilnych służb ratowniczych, Grzegorzewski odparł, że trudno mu spekulować, być może na miejscu były wystarczające siły ratownicze wojska.
Dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie Roman Pałka zapowiedział, że w piątek złoży na ręce wojewody zachodniopomorskiego oficjalne pismo w sprawie katastrofy lotniczej, do której doszło w Mirosławcu. Chcę poinformować wojewodę o zaistniałej sytuacji dotyczącej systemu powiadamiania służb ratunkowych - powiedział Pałka. Odmówił szczegółowych informacji w tej sprawie.
Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do służb medycznych, wojsko nie poinformowało służb ratowniczych o katastrofie samolotu. Jak poinformowano w komendzie straży pożarnej w Wałczu, zgłoszenie o wypadku straż otrzymała ok. godz. 19.30. Ratownicy pogotowia mieli się dowiedzieć o wypadku przez przypadek i bez powiadomienia udali się na miejsce tragedii.
Zastępca Komendanta Głównego PSP Janusz Skulich zdementował te informacje. Powiedział, że informacja o katastrofie samolotu CSA została prawidłowo przekazana do Szczecina i podjęto normalną procedurę ratowniczą.
Skulich zapewnił, że Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa, które funkcjonuje w KG PSP w Warszawie otrzymało informację dwutorowo, równolegle z policji i z ośrodka, który koordynuje poszukiwawcze akcje ratunkowe związane z lotnictwem o zaginięciu samolotu w okolicach Mirosławca.
Samolot, którym lecieli oficerowie z Warszawy, miał międzylądowania w Powidzu, Krzesinach. Miał też lądować w Mirosławcu i dalej w Świdwinie. Rozwoził do domów uczestników konferencji. Spadł z wysokości 150-200 m. Do wypadku doszło 800 metrów od planowanego miejsca lądowania.
Samolot spadł na teren zalesiony. Na miejscu było kilka jednostek straży pożarnej, w tym - wojskowej straży pożarnej - informował rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak. Akcja ratownicza już się zakończyła, wrak ugaszono.
Nie ma informacji, by załoga sygnalizowała w trakcie lotu jakieś kłopoty. Na miejsce udała się Wojskowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych MON, której przewodniczy płk Zbigniew Drozdowski. Teren został zabezpieczony przez Żandarmerię Wojskową. Na miejsce wypadku udali się również prokuratorzy wojskowi. Jak podaje mjr Bogdan Ziółkowski, rzecznik prasowy 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu, samolot podczas podchodzenia do lądowania zahaczył o drzewa.
Łączymy się z państwem w tym bólu. Jesteśmy z Wami w tej tragicznej chwili. Będziemy wyjaśniać, co wydarzyło się w Mirosławcu - powiedział rodzinom ofiar Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich. Rodziny nie zostaną osamotnione - zapewnił.
Jak powiedział Bogdan Klich, na miejsce wypadku udali się prokuratorzy, którzy tego dnia przystąpią do badania przyczyn katastrofy. Kończy się akcja na miejscu, pod względem ratowniczym zarówno służby wojskowe, jak i cywilne były znakomicie przygotowane i uczestniczyły w akcji ratowniczej. Chciałbym podziękować służbom cywilnym, które wsparły nas w akcji - dodał Klich.
Konferencja Bezpieczeństwa Lotów jest organizowana co roku przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. Gromadzi specjalistów z dziedziny bezpieczeństwa lotów, ze wszystkich jednostek lotnictwa cywilnego.
Produkowany od 9 lat C-295M Casa to hiszpański samolot transportowy produkowanych przez hiszpańską firmę Casa, należącą do europejskiego koncernu EADS. Z maszyn tego typu korzystają siły powietrzne 8 krajów, w tym Polski. Polska dysponuje 8 samolotami tego typu, używanymi przez krakowską 13. Eskadrę Lotnictwa Transportowego. Na pokładzie może podróżować do 78 osób.
Jest to dwusilnikowy górnopłat skonstruowany z myślą o krótkim starcie i lądowaniu. Dzięki niskiemu podwoziu może lądować także na słabo przygotowanych nawierzchniach. C-295 to rozwinięcie konstrukcji CN-235; jest od poprzednika dłuższy, ma większą rozpiętość skrzydeł i mocniejsze silniki. Może przewieźć 9 ton ładunku na odległość ponad 1400 km.
Pierwszy lot C-295 odbył się w 1998 roku, rok później pierwsze zamówienie złożyło hiszpańskie ministerstwo obrony. Samoloty weszły do służby w Hiszpanii w 2001 roku.
Transportowce te wykorzystywane są obecnie m.in. do "przerzutu" żołnierzy w rejon prowadzonych przez wojsko misji. Mogą służyć także m.in. do przewozu ładunków i pojazdów, transportu spadochroniarzy i operacji ich zrzutu, dostarczania ładunków z powietrza czy ewakuacji rannych.
Umowę o dostawie ośmiu samolotów tego typu do Polski podpisano w 2001 roku. Był to zakup z wolnej ręki, ponieważ przetarg unieważniono w marcu z powodów formalnych - MON uzasadniało tę decyzję brakiem certyfikatów dla innych oferowanych wtedy samolotów. Po dostawie pierwszych ośmiu MON zakupiło kolejne dwa egzemplarze i zamówiło dwa następne. Do środy polskie wojsko miało 10 maszyn C-295M Casa, dwie następne mają być dostarczone w bieżącym roku, a wojsko wyrażało zainteresowanie czterema kolejnymi.
W momencie zakupu zakładano, że samoloty będą spędzały w powietrzu ok. 200 godzin rocznie. Ponieważ maszyny CASA zaopatrują m.in. misje w Iraku i Afganistanie, niektóre egzemplarze wylatały po 600 godzin.
C-295 kupiono z myślą o zastąpieniu wysłużonych radzieckich samolotów An-26, od początku zakładano, że uzupełnieniem będzie kilka cięższych transportowców takich jak C-130 Hercules.
Umowie o dostawie samolotów towarzyszyła prywatyzacja PZL Okęcie z udziałem hiszpańskich inwestorów i kontrakt offsetowy.
Po Polsce zamówienia na C-295 złożyły Zjednoczone Emiraty Arabskie, Brazylia, Szwajcaria, Jordania, Portugalia, Finlandia i USA, które wybrały ten samolot dla Straży Wybrzeża.
Samolot ma nowoczesne wyposażenie nawigacyjne, system identyfikacji swój-obcy, urządzenia informujące o uchwyceniu przez wiązkę obcego radaru, można go wyposażyć w wyrzutnie flar mających zmylić pociski kierowane podczerwienią, dipole wprowadzające w błąd wrogi radar, kabinę załogi można wzmocnić tytanowymi osłonami chroniącymi przed bezpośrednim ostrzałem. Każdy egzemplarz ma rejestrator parametrów lotu, tzw. czarną skrzynkę.
Samolot Casa, który rozbił się w Mirosławcu, był na gwarancji, silniki przeszły przegląd okresowy w listopadzie ubiegłego roku - poinformował rzecznik 12. bazy lotniczej w Mirosławcu mjr Bogdan Ziółkowski.
Według podanych przez niego danych, samolot Casa C-295M o numerze bocznym 019 lądował od początku eksploatacji 323 razy, silniki przepracowały 334 godziny i 42 minuty, były na gwarancji do 16 lipca 2009 roku.
Jak podały na swojej stronie internetowej Siły Powietrzne, samolot został wyprodukowany w 2007 roku, wojsko przejęło go 1 sierpnia. Gwarancja obejmująca samolot opiewała na dwa lata lub 600 godzin lotu.
W ubiegłych dziesięcioleciach dwukrotnie doszło do poważnych katastrof samolotów transportowych polskiego lotnictwa wojskowego.
28 lutego 1973 roku około godziny 23. lecący z Warszawy do Szczecina samolot Antonow An-24 rozbił się podczas podchodzenia do lądowania w Goleniowie. Śmierć poniosło 18 osób, wszystkie znajdujące się na pokładzie, w tym ówcześni ministrowie spraw wewnętrznych Polski i Czechosłowacji - Wiesław Ociepka i Radko Kaska.
Według oficjalnych ustaleń, przyczyną wypadku była nagła utrata wysokości spowodowana turbulencją, przy czym sterowność maszyny pogorszyło oblodzenie.
13 maja 1977 roku około godziny 8.45 czasu lokalnego wypożyczony przez PLL LOT z 13 pułku lotnictwa transportowego samolot Antonow An-12 rozbił się przy podchodzeniu do lądowania w Bejrucie, grzebiąc w szczątkach całą dziewięcioosobową załogę.
Nosząca cywilne znaki rejestracyjne maszyna wiozła do Libanu ładunek truskawek. Wydane przez kontrolę naziemną w Bejrucie polecenie skierowania się na wyznaczony tor schodzenia zostało z powodów językowych powtórzone, a wkrótce potem kontakt z samolotem urwał się. Maszyna uderzyła w zbocze góry na wysokości około 700 metrów, w odległości 8 kilometrów od lotniska.