Tragedia na A1. Przyjaciele zmarłej rodziny w szoku. "Myślałam, że to pomyłka"
Tragiczny wypadek na A1 wstrząsnął całą Polską. Zginęła tam trzyosobowa rodzina. - Miałam wrażenie, że za chwilę podjedzie zielona kia, wysiądzie Patryk i to jest jakiś głupi żart, to jest pomyłka - mówi przyjaciółka rodziny.
Do dramatycznego wypadku doszło 16 września na autostradzie A1 na wysokości Sierosławia. W zdarzeniu uczestniczyły dwa samochody: kia oraz bmw. Zginęli pasażerowie pierwszego pojazdu, trzyosobowa rodzina: Patryk, jego żona Martyna i ich 5-letni syn Oliwier.
Bliscy rodziny są zszokowani tragedią. Małgorzata, ich przyjaciółka, w rozmowie z "Uwagą" TVN wspomina, że cała trójka wracała z nad morza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Czekali na te wakacje, cieszyli się, że piękna pogoda we wrześniu - wspomina.
Podkreśla, że kiedy po raz pierwszy usłyszała o wypadku, to nie mogła uwierzyć. - Miałam wrażenie, że za chwilę podjedzie zielona kia, wysiądzie Patryk i to jest jakiś głupi żart, to jest pomyłka - mówi.
Podkreśla, że w domu tragicznie zmarłej rodziny jest obecnie pusto. - Pies został - mówi.
"Kto normalny pędzi 300 km/h?"
Przemysław, również przyjaciel Patryka i jego żony, nie może uwierzyć w okoliczności zdarzenia. - Kto normalny pędzi z prędkością 300 km na godzinę? Nie można tego człowieka nazwać normalnym. To jest szaleniec - mówił.
Kierowca bmw, które brało udział w zdarzeniu, usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przekazał, że auto, którym się poruszał, jechało z prędkością co najmniej 253 km/h.
Czytaj więcej: