PolskaTowarzysko-polityczny desant z Gorzowa

Towarzysko-polityczny desant z Gorzowa

Po środowej publikacji "Dziennika
Zachodniego" na temat desantu personalnego z Gorzowa, rodzinnego
miasta premiera Kazimierza Marcinkiewicza, na jedną z największych
firm w Europie - Kompanię Węglową, środowisko górnicze jest coraz
bardziej oburzone - pisze ta gazeta w poniedziałkowym wydaniu.

W wyniku śledztwa dziennikarskiego udało się jej ustalić nazwiska kolejnych osób, które zasiadają w Radzie Nadzorczej Kompanii, a wywodzą się z tego miasta.

Wiceprezesem zarządu KW został Jan Dwojewski, były wiceprezydent Gorzowa Wielkopolskiego. Jednym z członków rady nadzorczej jest Lech Marek Gorywoda, w przeszłości prezydent Gorzowa. Jak się jednak okazuje to nie wszystko. W Radzie Kompanii Węglowej są jeszcze dwie osoby z rodzinnego miasta szefa rządu.

Pierwszą z nich jest Grażyna Andrzejewska-Sroczyńska, bliska znajoma prezesa Kazimierza Marcinkiewicza, osoba która w Gorzowie tworzyła pierwsze struktury Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. W swoim rodzinnym mieście, jako lekarz i człowiek, który pomaga osobom upośledzonym cieszy się doskonałą opinię, ale czy to wystarczająca rekomendacja do kierowania polskim górnictwem?

Czwartą osobą z Gorzowa w strukturach Kompanii Węglowej jest Marek Rusakiewicz - kolega premiera Marcinkiewicza z podziemia. To wieloletni działacz "Solidarności", także w jej podziemnych strukturach. Potem był prezesem Agencji Rozwoju Regionalnego w swoim mieście. Górnikom może jednak zaimponować kondycją - Rusakiewicz od lat uczestniczy bowiem w biegach długodystansowych. Jest wprawdzie amatorem i zajmuje w nich dalekie miejsca, ale na pewno ma serce do walki.

Spece z rodzinnego miasta premiera Kazimierza Marcinkiewicza obsadzają intratne miejsce w górnictwie. Zmiany w strukturach Kompanii Węglowej na pewno nie przejdą bez echa. Już w tej chwili Prezydium Związku Zawodowego Górników w Polsce wystosowało do premiera Marcinkiewicza list z zapytaniem w tej sprawie.

- Pan premier, jak i całe Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej mówili, że idą po władzę po to, aby skończyć w Polsce z republiką kolesiów. Minęło kilka miesięcy i co się stało? - pyta Andrzej Chwiluk, przewodniczący Rady Krajowej Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Wątpliwości co do gorzowskiego desantu ma też "Solidarność". Lider jej górniczych struktur zapowiada, że będzie bacznie przyglądał się poczynaniom nowych osób. - Nie można nikogo z góry potępiać, ale na pewno tym osobom będziemy przyglądać się w sposób szczególny - twierdzi Dominik Kolorz, wiceprzewodniczący Zarządu Regionu NSZZ "S".

Tym nominacjom, ewidentnie pochodzącymi z klucza towarzysko-politycznego, przygląda się też całe środowisko górnicze. Z górników pochodzących z okolic Gorzowa kpi się nawet w kopalniach, że lada chwila zostaną sztygarami albo dyrektorami kopalń.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)