Tornado uderza w Olafa Scholza. Kanclerza miażdżą sojusznicy
Anton Hofreiter, prominentny polityk z koalicyjnej Partii Zielonych bez ogródek stwierdził, że problemem niemieckiej polityki jest stanowisko kanclerza. Ale Olaf Scholz ma teraz za Odrą znacznie więcej przeciwników. Media oceniają bez ogródek, że bezczynność kanclerza wyrządza wielkie szkody.
Przez niemiecką opinię publiczną przetacza się tornado, za którego początek można uznać odmowę Kijowa w sprawie przyjazdu prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera.
Decyzja Ukraińców wywołała w Niemczech szeroką dyskusję na temat prowadzonej przez Berlin polityki. Coraz głośniej słychać krytykę poczynań kanclerza Olafa Scholza. Co zaskakujące - wśród nich najgłośniej wybrzmiewają te z obozu rządowego, a dokładnie od koalicjanta SPD.
Polityk Zielonych - Anton Hofreiter - zarzucił kanclerzowi brak przywództwa w polityce wobec Ukrainy. - Scholz mówi o odwróceniu trendu, ale nie realizuje go w wystarczającym stopniu i istnieje wyraźna potrzeba silniejszego przywództwa - powiedział Hofreiter w czwartek w programie "RTL Direkt".
Jednocześnie przewodniczący Komisji do Spraw Europejskich w Bundestagu ostrzegł przed konsekwencjami bierności Scholza, które - jego zdaniem - prowadzą do pogorszenia się wizerunku Niemiec: - Tracimy obecnie bardzo dużo prestiżu wśród wszystkich naszych sąsiadów - stwierdził Hofreiter.
- Problem tkwi w biurze kanclerza - powiedział polityk Zielonych. - Musimy teraz wreszcie zacząć dostarczać Ukrainie to, czego potrzebuje, a to obejmuje broń ciężką. Berlin musi przestać blokować embargo energetyczne, zwłaszcza na ropę i węgiel - dodał. Słowa te cytowane są teraz przez wszystkie niemieckie media.
Polityk Zielonych stwierdził także, że rozmowach z innymi parlamentarzystami europejskimi wszędzie zadaje się obecnie pytanie: "Gdzie właściwie są Niemcy?" - Jest to nie tylko problem ludzi na Ukrainie, ale także problem dla nas - zauważył.
"Niemiecki kącik dąsania się to najgorsze, co może się stać"
Przewodnicząca Komisji Obrony w Bundestagu, Marie-Agnes Strack-Zimmermann, również uderzyła w kanclerza za brak zdolności przywódczych. - On ma kompetencje do wydawania dyrektyw. Teraz jednak musi wyraźnie powiedzieć, czego chce. Wtedy ministerstwa będą mogły w końcu działać w sposób lojalny i skoordynowany. Teraz każdy robi coś swojego, a tak być nie może - powiedziała w środę działaczka koalicyjnego FDP w wywiadzie dla "Die Welt".
Strack-Zimmermann zauważa podobieństwa między Scholzem a Merkel, która też rzadko samodzielnie wyznaczała kierunek, "ale przyglądała się, dokąd zmierza opinia publiczna, i obierała kierunek wskazany przez nią".
Serwis internetowy stacji ARD pisze, że teraz "wielu Niemców oburzonych jest decyzją Ukrainy, ale Niemcy też nie chcą czegoś widzieć: fatalnego wizerunku, jaki obecnie przedstawiają całemu światu, a zwłaszcza Ukrainie, w zakresie polityki zagranicznej".
"Najgorsze co mogą zrobić teraz Niemcy, to wycofać się do kącika dąsania się" - przestrzega Kai Küstner, autor komentarza.
Zobacz też: Strategia wojsk rosyjskich na najbliższe dni. "Przygotowali już grupy taktyczne"